Dwa tygodnie do świąt to czas, kiedy padają pierwsze decyzje, jak wyglądać będzie tegoroczny wielkanocny stół. Pierwsze sprzeczki na temat rodzaju świątecznych pieczeni, wybór farszu do jaj w majonezie (powinna być przynajmniej jedna nowinka), rozterki, czy aby cztery różne serniki to nie zbyt dużo, no i wiosenne sałatki na śniadanie - ile i jakie. Właśnie sałatki, obok jajek i zapiekanej białej kiełbasy ze świeżym, koniecznie ostrym jak diabli chrzanem są podstawą świątecznego, śniadaniowego menu.
Orzechowe tematy nie opuszczają mnie od początku roku ;) Właściwie to od końca poprzedniego, kiedy to poniosło mnie tam gdzie kokosy i nerkowce rosną i wróciłam szczęśliwa, z nową i zaskakującą wiedzą o nich. Co dziwne, większość pomysłów, jakie ostatnio przychodzą mi do głowy ma związek z orzechami, więc za chwil parę możecie spodziewać się tu i migdałów i pekanów i na naszych rodzimych laskowych.
W Australii nie byłam nigdy, ale mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję odwiedzić ich ojczyznę i zobaczyć rosnących w naturze bohaterów dzisiejszego przepisu - orzechów makadamia. Na razie podziwiam ich doskonale okrągły kształt, twardą jak kamień łupinę (kolejny orzech nie do zgryzienia!) i orzeszek o słodkim, maślanym posmaku i oryginalnej kruchości (kto miał przyjemność chrupania orzechów makadamia, wie o czym mówię :)).
Tarte tatin, odwrócona tarta lub tarta do góry nogami - jak zwał tak zwał, w każdym razie patent na tę zapiekankę o francuskim rodowodzie polega na tym, że nadzienie zapieka się na spodzie formy, pod ciastem, a nie odwrotnie, jak w przypadku każdej innej szanującej się tarty. Ostatecznie, za sprawą zwinnych rąk gospodyni, gotowa już tarta i tak ląduje na talerzu nadzieniem do góry, ale wyróżnia się pięknie zapieczonym, najczęściej skarmelizowanym wierzchem.
Uwielbiam wiosenne poranki :) Pierwsze dni, kiedy po przebudzeniu nie trzeba błądzić w mroku i zapalać światła, bo do okien od świtu zagląda słońce, napełniają mnie nową energią i optymizmem, zagubionymi gdzieś jesienią i zimą. Odkąd przeprowadziłam się do wymarzonego mieszkania z oknami od strony wschodniej, poranki cieszą mnie podwójnie. Mam ochotę przenieść się ze śniadaniem lub poranną herbatką na zalany słońcem balkon, doglądać kwiatów, wysiać kolejną porcję nasion na kiełki lub doniczkowe zioła. W pierwsze dni wiosny lubię też celebrować drugie śniadania. Dobrze, że istnieją weekendy! ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)