W ostatni weekend wybrałam się na trwające w Elblągu, trzydniowe Święto Chleba. Nie znam przyjemniejszych jarmarków, od tych, na których z (prawie) każdego stoiska uśmiechają się do mnie rumiane bochny, chrupiące bagietki, puchate drożdżówki i sznury precli i obwarzanków. Imponująca liczba regionalnych i zamiejscowych wystawców z dumą zaprezentowała swoje wypieki, więc o prawdziwy zawrót głowy przyprawiał wybór oferowanych rodzajów chleba. Przechadzałam się pomiędzy stoiskami, dziękując losowi, że nie mam problemów z nietolerancją glutenu.
Zapraszam na pierogi z bobem! Od tygodnia daje się słyszeć i czuć jesień pukającą do drzwi i okien. Za wcześnie, zbyt niespodziewanie, bo mnie wciąż jeszcze marzą się letnie upały. A może to natura daje znaki, że już ostatni dzwonek, aby nacieszyć się świeżą fasolką szparagową, groszkiem i bobem? Tego ostatniego zjadałam w tym roku wyjątkowo dużo. Ugotowany na parze i wyłuskiwany pospiesznie na gorąco z miękkiej skórki, maczany w odrobinie soli lub/i topiącym się maśle, był moją ulubioną przekąską, obiadową przystawką lub w przypływie wielkiego apetytu nań - całym obiadowym daniem. Dorzucaliśmy go też do sałatki z grillowanych warzyw i ziemniaczanego puree.
Dzisiaj nie będzie przepisu, ponieważ chciałaby Wam kogoś przedstawić, a ten ktoś jest zresztą słodszy niż niejeden deser, jak stwierdziła pewna miła osoba, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
Od zawsze pociągała mnie brytyjskość - ta dystyngowana elegancja, przywiązanie do tradycji, system czasem dziwacznych, ale wciąż szanowanych przez pokolenia zasad. Od zawsze kochałam brytyjską muzykę, a podatnością na brytyjskie poczucie humoru rodem z Monty Pythona od zawsze bezbłędnie namierzałam swoje bratnie dusze. Od zawsze wiedziałam, że prędzej czy później zamieszka ze mną jakiś Brytyjczyk... I oto jest -
Ten bursztynooki przystojniak jest dopiero czteromiesięcznym kocim maluchem, ale jego zainteresowanie wszystkimi czynnościami, które wykonuję w kuchni, pozwala mi przypuszczać, że szybko awansuje na mojego osobistego sous chefa, więc z pewnością będzie pojawiać się tutaj od czasu do czasu :)
Powoli kończy się sezon na owoce jagodowe. Owocuje jeszcze nasza ogrodowa borówka amerykańska i dojrzewają pojedynczo jeżyny. Porzeczki zostały już wyzbierane co do jednego koralika, łącznie z ostatnimi czerwonymi, których część zostawiłam na krzaku do dekoracji, kompotów i ciast, do czasu aż dojrzały tak, że zaczęły same obsypywać się z gałązek. Znakomita większość, dużo wcześniej powędrowała do sokownika, by później w postaci klarownego soku i naturalnej galaretki trafić do butelek i słoików na zimę. Z tych ostatnich, najbardziej dojrzałych, postanowiłam zrobić coś wyjątkowego i udało się - moim zdaniem jedno z najsmaczniejszych ciast, jakie upiekłam w tym sezonie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)