Kompozycja smakowa godna gwiazdkowej restauracji. Dosłownie! Takie mini pączki można zjeść w restauracji Le Champignon Sauvage w Cheltenham, o której niegdyś Wam opowiadałam. To wspaniałe, że obok prawdziwych dzieł sztuki kulinarnej z pogranicza kuchni molekularnej, można spróbować tam czegoś, co bardziej kojarzy się z dzieciństwem czy wizytą u babci, niż z deserem z eleganckiej, gwiazdkowej restauracji.
Przeglądając swoje blogowe archiwum, zauważyłam, że o tej porze roku często wracam do kuchni azjatyckiej. Nie wiem czy ma to związek z fascynującymi mnie od zawsze obchodami chińskiego nowego roku, czy bardziej tym, że dania azjatyckie nafaszerowane są składnikami, o które prosi mój organizm odpierając ataki atrakcji zimowej aury, których w większości szczerze nie znoszę.
Jedne z moich ulubionych ciasteczek, to kruche i chrupiące ciasteczka fistaszkowe na bazie masła orzechowego. Ostatnio piekłam je po raz kolejny na swoje imieniny i przyszło mi na myśl odtworzenie tego smaku w innym wypieku. Zamarzył mi się fistaszkowy chlebek śniadaniowy...
Zupełnie odwrotnie do roku minionego, tegoroczny karnawał trwa wyjątkowo długo, bo calutkie dwa miesiące! Rozpoczęliście już szalony festiwal karnawałowych słodkości? ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)