Tegoroczny karnawał, o wyjątkowo limitowanym czasie trwania zbliża się do końca i już w najbliższy czwartek oddamy się słodkiemu łakomstwu, w najbliższą sobotę ostatnim karnawałowym hulankom i swawolom. Trochę szkoda, bo nie zdążyłam nawet usmażyć chrustu i moich ulubionych serowych oponek, ale za to usmażyłam górę pączków. Nie sama, bo w rodzinnej komitywie, więc wpis zaliczam do cyklu "rodzinne gotowanie" lub w tym przypadku dokładniej - "rodzinne pączkowanie" i wcale nie sugeruję tu, że wspólnie tyjemy na potęgę (choć przy tej liczbie kalorii to niewykluczone) ;))
Dzisiaj serwuję Wam mocno spóźnione śniadanie weekendowe :) Dlaczego we wtorek? Dlatego, że weekend to pora na te wszystkie zajęcia, na które brakuje czasu w ciągu tygodnia, na niespieszne chwile w kuchni, na spotkania z przyjaciółmi i rodziną i szczególnie o tej porze roku - na chwytanie dnia, odrobiny słońca, świeżego powietrza i światła. Zaplanowanych zajęć jest zwykle dużo więcej niż godzin krótkiego jeszcze, zimowego dnia i nie pozostanie nic innego, jak przeniesienie części z nich na weekend kolejny lub pracowite dni powszednie i na przykład serwowanie sobotniego śniadania we wtorek ;)
Czy Wy również ciągle macie ochotę na coś słodkiego? :) Zima i tęgie mrozy obracają w niwecz wszelkie diety, postanowienia i przede wszystkim silną wolę i chcąc nie chcąc, każą celebrować słodkie i tłuste zapusty :) Zimowe okazje specjalne - imieniny, Dzień Babci i zbliżający się wielkimi krokami Tłusty Czwartek też nie pomagają, więc nie pozostaje chyba nic innego, jak poddać się ..i pomyśleć o diecie na wiosnę ;)
Pięknie zrobiło się wokół. Zima przypomniała sobie o swojej powinności i w końcu hojnie sypnęła śniegiem. W weekend biegałam więc z aparatem w ręku, polując na pierwsze w tym roku białe, śnieżne kadry i po raz kolejny przekonując się, że najładniejsza pogoda, najładniejsze słońce i najładniejsze światło jest wtedy, kiedy siedzę zamknięta w pracy. Cóż, taka już ironia losu. Jedno jest pewne, że po spacerze w mrozie, najlepiej smakuje talerz gorącej, kremowej zupy - białej, a jakże!
Subskrybuj:
Posty (Atom)