Uff, zdaje się, że zdążyłam ze wszystkim, chociaż do końca nie byłam o tym przekonana :) Przedświąteczny tydzień upłynął mi zupełnie nie przedświątecznie, w natłoku pracy i do tego z szybkością błyskawicy i przygotowania wielkanocne zaczęłam właściwie dopiero wczoraj. Nie było więc skrupulatnego planowania, rozłożonego w czasie, etapowego pieczenia i gotowania. Mimo wszystko udało się :) Padam z nóg, ale nie mogłabym nie złożyć Wam świątecznych życzeń i jak co roku, pochwalić się moim mazurkiem :)
Dzisiaj tylko szybciutko przed weekendem dzielę się chlebem i biegnę pakować plecak ;)
Kolejny "wieloziarnisty" z mojej osobistej kolekcji ulubionych. Oryginalnie miał być z ziarnami sześcioma, ale wielki znak zapytania w postaci całkowicie nieznanego mi do tej pory ziarna chia (dzięki niezastąpionej Bei wiem już przynajmniej tyle, że jest to szałwia hiszpańska :)) spowodował, że po krótkim namyśle postanowiłam zastąpić je swojskim prosem, a brak pod ręką orzeszków piniowych to, że pominęłam je zupełnie :)
W tym roku Wielkanoc przypada tak późno, że niemal o niej zapomniałam :) Tymczasem za tydzień już Niedziela Palmowa, więc na ocknięcie się z zimowego snu już czas najwyższy i pora odgrzebać tradycyjne przepisy i rozejrzeć się, za nowościami w temacie jaj, bab, serników i pasztetów :) Swoją drogą, natura po raz kolejny udowadnia, że wie co robi, bo wczesne, marcowe święta w tym roku zastałyby nas po kolana w śniegu i trzęsących się z zimna ;)
Wiosna pokazała swoją słoneczną i uśmiechniętą twarz na chwilę, aby znowu schować się za parawanem ciemnych, deszczowych chmur :/ A ja codziennie wypatruję pierwszych fiołków i śnią mi się truskawki i maliny zawieszone gęsto na ogrodowych krzaczkach. Na świeże owoce ogrodowe jeszcze sobie poczekam, więc kupuję kolejną kiść bananów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)