Gorąco... I jeszcze goręcej... Topi się asfalt pod stopami i topią się myśli pod czaszką. Aktywność życiowa bliska zeru, koncentrująca się na wytrwaniu do wieczora, kiedy wraz z zachodem słońca pojawi się niewielki, ale przynoszący ogromną ulgę powiew chłodu. Lubię gorące lato, ale chyba nikt nie spodziewał się go tutaj tak nagle i w takiej postaci. Nawet komputer strajkuje i odmawia pracy w takiej temperaturze, więc z góry przepraszam za wszystkie zaległe maile i odpowiedzi na komentarze.
Znowu truskawki :) Nie wiem jak Wy, ale ja w tym roku wciąż nie mam ich dość. I chociaż coraz mniej ich na krzaczkach, a te dojrzewające są coraz mniejsze (ale za to jakie słodkie!), zamierzam wycisnąć z nich co się da, do ostatniej czerwonej perełki. Przynajmniej raz w sezonie muszą być truskawki w galaretce. I z sentymentu i z uwielbienia, bo to chyba pierwszy deser, który z dumą przygotowywałam sama i który królował na wszystkich letnich uroczystościach i dziecięcych przyjęciach urodzinowych. A poza tym, co może być lepszego od świeżych, pachnących truskawek, utopionych w chłodnej, przezroczystej galaretce w ciepły, leniwy, letni dzień?
Wiem, że z niecierpliwością czekacie już na rozwiązanie "jajecznej" zagadki :) Przepraszam za małą zwłokę, ale musiałam najpierw otrzepać się z festiwalowego kurzu, obniżyć adrenalinę do bezpiecznego dla funkcjonowania organizmu poziomu i wrócić do rzeczywistości po weekendowym szaleństwie Open'erowym ;)
Wybaczcie nieobyczajne pytanie w tytule ;))) Ale taką właśnie mam dla Was zagadkę - czy ktoś wie czyje to jajka? Są malutkie, z zielonkawą skorupką i przysięgam, że nie wybrałam ich z gniazda żadnej dzikiej ptaszyny :) Pochodzą od ptactwa hodowlanego, które ze względu na swoje gabaryty i sympatyczny wygląd, może być też hodowane jako ptactwo wyłącznie dekoracyjne. Ale szkoda byłoby nie wykorzystać tych uroczych i bardzo zdrowych jajeczek :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)