Witajcie po świętach :) Mam nadzieję, że odpoczęliście i złapaliście dużo wiosennego słońca, bo pogoda tym razem wyjątkowo dopisała (przynajmniej tutaj, na północy kraju :)).
Ja, oprócz wyżej wymienionych przyjemności, jak zwykle przejadłam się ponad miarę, co jak zwykle budzi lekką frustrację. Bo jak to możliwe, że co roku przygotowujemy przynajmniej o połowę za dużo jedzenia na święta, obiecując sobie potem, że to już ostatni raz i rok później robimy dokładnie to samo? Siła tradycji to jednak prawdziwa potęga! W końcu to święta - musi być dostatnio, obficie i odświętnie. Tylko za jakie grzechy cały poświąteczny tydzień trzeba jeść wielkanocne pieczenie, pasztety, sałatki i ciasta? :) Jakkolwiek na dwie ostatnie pozycje nie narzekam wcale, to nie mogę już patrzeć na mięso. Wtorek - świąteczna pieczeń z ziemniaczanym puree; środa - świąteczna pieczeń w sosie z kaszą gryczaną; czwartek - świąteczna pieczeń z indyka jako dodatek do makaronu w śmietanowo-czosnkowym sosie; piątek - ... O nie, dziś powiedziałam "dość" ciężkim, "pieczeniowym" obiadom i mimo tego, że jeszcze ten jeden, ostatni raz utylizowałam świąteczne resztki, to w końcu było to coś lekkiego i pożywnego :)
Uff, padam z nóg! W ciągu paru godzin upiekłam trzy ciasta, udekorowałam mazurka, pomalowałam jajka i ogarnęłam kuchnię. Ale jutro już Wielkanoc, więc wpadłam tutaj na chwilkę wśród nocnej ciszy, aby pokazać Wam mojego tegorocznego mazurka i złożyć życzenia świąteczne.
Na wielkanocnym stole musi być tradycyjnie, smacznie i zielono :) Nawet kiedy prawdziwa wiosna jeszcze w powijakach, na święta musi być wiosennie. Zielona rzeżucha posiana na doniczce, zielony owies wysiany w doniczce, faszerowane jajka na zielonej sałacie, a reszta potraw posypana obficie zielonym szczypiorkiem i natką pietruszki. Czasem moja chęć "uwiosennienia" świąt trochę kłóci się z tradycją typowo polskich potraw, ale wcale się tym nie przejmuję i obok sernika i mazurka serwuję zieloną babkę pandanową i jajka faszerowane zieloną pastą z awokado :)
Tydzień przed Wielkanocą, to ten czas, kiedy w końcu zaczynam intensywnie rozmyślać o świętach. Zaczyna się od weekendowego wymiatania kurzu ze wszystkich, nawet najodleglejszych i niedostępnych dla oka zakątków mieszkania, zakończonego robieniem palmy (taka rodzinna tradycja :)), kiedy to całe sprzątanie zostaje zniweczone przez "pomagającego" kota florystę, i rozwlekanie gałązek, zbożowych kłosków, wierzbowych kotków i suszonych kwiatków po wszystkich, nawet najodleglejszych i niedostępnych dla oka zakątkach mieszkania... :/
Subskrybuj:
Posty (Atom)