koty
niecnoty
co mają do roboty?
w głowie im tylko psoty
i pieszczoty
wygrzać się na dachu
w słonecznym piachu
ptaszkom napędzić strachu
a potem na kolanach
drzemać aż do rana
i sapać
i chrapać
i fukać
sennej myszki szukać
Zofia Beszczyńska "Koty"
We wczorajszym wpisie miałam zamiar wspomnieć o mojej, dawno nie goszczącej tu asystentce :) Ale jakoś zabrakło mi czasu, a dziś rano obudziła mnie wiadomość o przypadającym właśnie Dniu Kota! :) Przeczucie czy telepatia, w każdym razie kotu (kotom!) trochę uwagi należy się jak psu zupa, szczególnie w dniu jego święta.
Dlatego Milce, Edziowi, Bazylowi, Kici, France, Małej, Bice, wszystkim innym znajomym i nieznajomym kotom oraz ich szczęśliwym właścicielom życzę wszystkiego dobrego i wielu powodów do mruczenia ;) Z pozdrowieniami od lekko zaspanej Milki :)
Chociaż brzmi delikatnie, słodko i deserowo, dzisiaj serwuję danie obiadowe i na dodatek mięsne :)
Po wakacjach obiecałam Wam oryginalną recepturę z Cypru i właśnie dotrzymuję tej obietnicy. Ze słonecznej wyspy przywiozłam przepis na afelię z Commandarią - najstarszym winiem świata, o którym opowiadałam w pocztówkach z podróży. Afelia to schab marynowany w czerwonym winie i ziarnach kolendry. Ta prosta marynata nadaje mięsu delikatności, kruchości oraz słodko-cytrusowego aromatu, dzięki kwaskowatemu posmakowi kolendry. Podstawowa wersja dania to samo mięso duszone do miękkości w marynacie i podawane z jogurtem, chlebkiem pitta lub ryżem, ale afelia może być też przyrządzana w bardziej urozmaiconej formie, z dodatkiem warzyw, grzybów i przypraw korzennych (np. z korą cynamonową).
Było o słodkościach karnawałowych spod koła podbiegunowego, a teraz coś z gorącego południa. Właściwie nie mam pojęcia, czy Grecy jadają loukoumades akurat w Tłusty Czwartek. Jako że celebrują oni życiowe przyjemności przez okrągły rok i malutkie pączki oblane złocistym miodem można spróbować na każdym rogu ulicy nawet w środku gorącego lata, więc jest to bardzo prawdopodobne, że i przy okazji ostatków też się nimi raczą :)
... czyli zapusty po skandynawsku :)
Znowu jestem zaskoczona, jak drogowcy na widok pierwszego śniegu, że nie zdążyłam obejrzeć się po kompletowaniu świątecznego menu, a już mamy koniec karnawału! Rozpoczyna się tydzień pączków, faworków, oponek i donatów (w otoczeniu conffetti, serpentyn, brokatów i brazylijskich rytmów na ostatnich karnawałowych balach ;)), z kulminacyjnym punktem zapustowego obżarstwa w Tłusty Czwartek. W tym roku zima, na którą utyskuję tu już od paru tygodni ;) skłoniła mnie do przyjrzenia się, jaki sposób na kulinarne dopieszczenie się mają przyzwyczajeni do takich warunków mieszkańcy koła podbiegunowego. W ten sposób dowiedziałam się, że między innymi w Szwecji w Tłusty Czwartek nie króluje wcale pączek, ale semla :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)