... czyli zapusty po skandynawsku :)
Znowu jestem zaskoczona, jak drogowcy na widok pierwszego śniegu, że nie zdążyłam obejrzeć się po kompletowaniu świątecznego menu, a już mamy koniec karnawału! Rozpoczyna się tydzień pączków, faworków, oponek i donatów (w otoczeniu conffetti, serpentyn, brokatów i brazylijskich rytmów na ostatnich karnawałowych balach ;)), z kulminacyjnym punktem zapustowego obżarstwa w Tłusty Czwartek. W tym roku zima, na którą utyskuję tu już od paru tygodni ;) skłoniła mnie do przyjrzenia się, jaki sposób na kulinarne dopieszczenie się mają przyzwyczajeni do takich warunków mieszkańcy koła podbiegunowego. W ten sposób dowiedziałam się, że między innymi w Szwecji w Tłusty Czwartek nie króluje wcale pączek, ale semla :)
Dzisiaj rano usłyszałam niewesołe wieści. Mroźna, śnieżna i prawdziwie zimowa zima na potrwać aż do końca marca :/ Jeszcze całe dwa miesiące za pan brat z grubymi płaszczami, ciepłymi szalikami, długimi kozakami, rękawiczkami i kremami ochronnymi do buntującej się przeciw arktycznemu powietrzu, tak jak i reszta ciała twarzy. Na domiar złego spadające ciśnienie powoduje, że niczym narkoleptyk chodzę w półśnie i zazdroszczę niedźwiedziom, które w tym czasie przewracają się z boku na bok w swoich wygodnych legowiskach, pogrążone w słusznym i usprawiedliwionym przez naturę zimowym śnie. Brak energii, brak weny twórczej, ech szkoda gadać. Bo zima powinna się kończyć tuż po Nowym Roku :)
Patrząc na rozrastającą się w zastraszającym tempie na bocznym pasku kategorię 'Wegetariańskie' czasami zastanawiam się nad swoim sposobem odżywiania. Nigdy nie byłam zdeklarowaną wegetarianką, chociaż do warzywnych i owocowych dań jestem przyzwyczajona od dziecka i spokojnie mogłabym się obyć bez mięsa przez dłuższy czas. Latem jestem wegetarianką sezonową, bo trudno mi oprzeć się warzywnemu festiwalowi w ogrodzie i na straganach, a jesienią i zimą chętniej jadam treściwe warzywne zapiekanki i słoneczne zupy kremowe, które przywołują letnie wspomnienia i smaki. Mięso jest od czasu do czasu, albo jest tylko dodatkiem. Ale czasem nachodzi mnie ochota na... schabowego :) To pewnie jakaś narodowa przypadłość i poradzić na nią nic nie mogę ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)