Pokazywanie postów oznaczonych etykietą desery. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą desery. Pokaż wszystkie posty
Jeden z najsmaczniejszych deserów truskawkowych tego sezonu! Kiedyś napisałam, że truskawki najlepiej smakują na surowo, ale oficjalnie to odwołuję, bo w tej zapiekanej formie są wybitne.
W ostatnich tygodniach pewnie nie tylko mnie nie spieszno do włączania piekarnika :) Lato to pora na desery na zimno. I chociaż kocham prawdziwe, pieczone serniki wszelkiej maści, a nie przepadam za sernikami na zimno, to w tym czasie nawet ja skuszę się na taki serowy deser z lodówki, koniecznie w towarzystwie świeżych owoców sezonowych.
Jeżeli po Tłustym Czwartku i pączkach z różą ciągle macie niedosyt różanych aromatów, na osłodę polecam różane muffinki :) Ten charakterystyczny aromat wody różanej w połączeniu z kardamonem jest znakiem rozpoznawczym kuchni perskiej. Sama użyłam co prawda syropu różanego wytwarzanego z róży damasceńskiej rosnącej w słynnej bułgarskiej Dolinie Róż, ale sprawdził się tak samo dobrze, jak orientalna woda różana. Muffinki są puszyste, pachnące różą (ale nie natrętnie) i mają mięciutką, miłą dla podniebienia konsystencję dzięki dodatkowi mąki kukurydzianej.
Perskie muffinki kardamonowo-różane:
3 jajka,
3/4 szklanki cukru,
3/4 szklanki jogurtu greckiego,
1/2 szklanki oleju,
1 łyżeczka mielonego kardamonu,
2 łyżki wody różanej lub syropu różanego,
1 i 3/4 szklanki mąki,
3 łyżki mąki kukurydzianej,
2 łyżeczki proszku do pieczenia,
2 łyżki prażonego sezamu
Rozgrzać piekarnik do 205 stopni.
W misce wymieszać jajka i cukier. Dodać jogurt grecki, olej, wodę/syrop różany i kardamon. Wszystko dokładnie wymieszać.
W oddzielnej misce wymieszać mąkę, mąkę kukurydzianą i proszek do pieczenia.
Składniki suche dodać do mokrych w dwóch partiach i wymieszać łyżką tylko do połączenia się składników.
Foremkę do muffinek z 12 otworami wyłożyć papilotkami lub wysmarować olejem. Nałożyć ciasto i posypać po wierzchu sezamem.
Piec 10 minut, po czym zmniejszyć temperaturę piekarnika do 180 stopni i piec jeszcze 10-12 minut, aż muffinki urosną i lekko zarumienią się.
Dopiero chwilkę temu zachwycałam się bzem wonnym, dekorując nim co tylko się da, łącznie z wpisami na blogu, a już powoli żegnam się z tegorocznymi kwiatami bzu czarnego. Ten gatunek bzu, jak zawsze służy mi nie tylko do dekoracji i napawania się zapachem, ale przede wszystkim do kulinarnych eksperymentów. Zapas syropu kwiatowego do bzowej lemoniady na cały rok już zrobiony i oddelegowany na półkę w piwnicy, baldachy usmażone w cieście naleśnikowym zjedzone, a z ostatnich gałązek z kwiatami powstała panna cotta z truskawkami i migdałową kruszonką.
Święta już naprawdę za momencik, więc pora zakończyć cykl przedświąteczny na blogu deserem. Kisiel żurawinowy dorzucam do mojej kolekcji świątecznych przepisów kuchni kresowej. Ten zdrowy i smaczny deser podawany był zwykle na zakończenie wieczerzy wigilijnej na Wileńszczyźnie. Słodkich przysmaków było oczywiście więcej, bo nie mogło zabraknąć też kutii, śliżyków z podsytą (mlekiem makowym), czy makowików, ale to kisiel żurawinowy, dzięki naturalnym właściwościom żurawiny, jak nic innego naturalnie łagodził nadwyrężony obfitą kolacją żołądek i wątrobę.
Dla tych, których nie przekonałam do włączenia piekarnika w celu upieczenia sernika z morelami, mam tym razem coś zdecydowanie na ochłodę :) A podobno mamy właśnie najcieplejsze dni w roku, co musi być prawdą, bo nawet ja - stworzenie wielce ciepłolubne, pierwszy raz od wielu wielu lat nie tęsknię za tropikami, tylko cieszę się jak norka, obserwując szybujący do góry słupek rtęci w termometrze za oknem :) Szklanka lemoniady tymiankowej i kawałek semifreddo z czerwoną porzeczką dopełniają tego mojego letniego szczęścia :)
Patrząc na datę ostatniego wpisu, przyznaję się bez bicia, że trochę przedłużyła mi się wielkanocna przerwa od blogowania ;) Ale czasem fajnie włączyć sobie tryb offline i po prostu cieszyć się przyjaciółmi i kwitnącą wiosną. A kwitnie już naprawdę, błyskawicznie i znienacka po zimowym marcu, z pachnącymi fiołkami na czele i dlatego jestem i wracam z porcją fiołkowych nowości. Na początek rozpływające się w ustach, mięciutkie i aksamitne fiołkowe pianki marshmallow.
Dużo tu było o mazurkach, babach i sernikach, ale dotąd nie pojawił się tradycyjny wielkanocny deser - pascha. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że specjalistką od wielkanocnej paschy jest moja kuzynka i to ona co roku przygotowuje ogromny, puszysty, rozpływający się w ustach twarogowy smakołyk na świąteczny stół, często w towarzystwie odświeżającej, owocowej galaretki i świeżych owoców. W tym roku postanowiłam sama podjąć wyzwanie i przygotować paschę wielkanocną od podstaw, czyli z samodzielnie zrobionego twarogu z mleka, śmietany i jajek i podzielić się wrażeniami.
Jeżeli ktoś ma wyrzuty sumienia zajadając się czekoladą, tym super czekoladowym deserem może się w pełni usprawiedliwić ;) Bo to pudding dla czekoladoholików - intensywnie czekoladowy, ale z dodatkiem zdrowych płatków owsianych i miodu. Zmielone niemal na mączkę płatki owsiane pełnią tu rolę zagęszczacza, zastępując skrobię ziemniaczaną lub żółtka, jak w klasycznym budyniu. Pudding jest aksamitny i tak czekoladowy, że nie dałam rady całej porcji za jednym razem (ale ja tak do końca czekoladoholikiem nie jestem) :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)