Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasto drożdżowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasto drożdżowe. Pokaż wszystkie posty
Zdaje się, że jesień postanowiła w tym roku postraszyć swoim nadejściem już od pierwszego dnia września. Przyspieszyłam więc i ja z przygotowaniem ostatnich przetworów na zimę. W tym tygodniu robię zapas syropu z dojrzałych owoców bzu czarnego i bazyliowego pesto z mojej ogrodowej mini plantacji bazylii. Jak zawsze, sprawdzonym sposobem, świeżutkie pesto mrożę w małych słoiczkach. Z tej porcji, która nie zmieściła się w słoik, upiekłam jeszcze wytrawne, zakręcone drożdżówki pachnące wciąż jeszcze letnią bazylią.
Jestem śniadaniowym kanapkożercą :) Lubię kanapki, szczególnie latem, kiedy ilość pysznych, świeżych i chrupiących warzywnych dodatków czyni z nich czasem prawdziwe kanapkowe wieżyczki. Ale oprócz warzyw, dobrej wędliny czy sera, ważne jest też doskonałe pieczywo, a w tym temacie jestem bardzo wybredna. Jeżeli chleb, to tylko pełnoziarnisty na naturalnym zakwasie, a jeśli mam ochotę na bułki, to tylko pięknie wyrośnięte, chrupiące i najlepiej z ziarnami. Takie warunki spełniają np. domowej roboty bajgle - okrągłe, mięsiste bułeczki z dziurką o lekko słodkawym, słodowym posmaku - idealne do letnich kanapek :)
W Wielkopolsce nazwaliby je sznekami ze śliwkami i glancem :) Dla mnie to po prostu zawinięte w supełek, słodkie drożdżówki ze śliwkami i lukrem, kojarzące się od zawsze ze schyłkiem lata, dojrzałymi węgierkami i smażeniem powideł. Drożdżowe i śliwki to zawsze udane połączenie, czy to w postaci bułeczek, pieczonych w foremkach do muffinek maślanych brioszek, czy placka z kruszonką z blachy.
Tak bardzo brakuje mi słońca, że, choćby wirtualnie, ale na dłużej zatrzymam się w Wenecji :) Skoro zaczęłam od karnawałowych, weneckich zaleti, nie mogę nie wspomnieć o weneckich fritole, które są kulinarną wizytówką włoskiego miasta na wodzie. Fritole lub fritelle to małe, drożdżowe pączki z rodzynkami smażone i sprzedawane w Wenecji od czasów dożów. Kiedyś były tak popularne w karnawale, że powstał nawet specjalny fach "fritoler", specjalizujący się w smażonych w smalcu przysmakach sprzedawanych na ulicy, a jego mistrzowie ze swoimi pączkami w różnych, fantazyjnych wariantach, rezerwowali określone rejony miasta, aby nie wchodzić sobie w paradę.
W końcu! Sama nie wierzę, że udało mi się upiec i spróbować słynnych Lussekatter, a blog wreszcie doczekał się przepisu :) Każdego roku obiecywałam sobie, że upiekę słynne szwedzkie bułeczki szafranowe i każdego roku, w ferworze świątecznych przygotowań zapominałam o nich albo po prostu nie zdążyłam upiec. Świętej Łucji, czyli 13 grudnia to przecież tylko 1,5 tygodnia do świąt, a to już dosyć gorący okres. Tego roku zapisałam sobie w kalendarzu, żeby upiec je wcześniej i w końcu zdążyć na ten ostatni, mały świąteczny dzień przed Bożym Narodzeniem. I jak widzicie - udało się! :)
Do karnawału jeszcze daleko, a mnie zachciało się pączków! :) W październiku i listopadzie uzasadnienie ma tylko jeden rodzaj pączków - pączki dyniowe. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że po pierwsze są to mini pączki (lub pączuszki jak kto woli), a po drugie - to w zasadzie coś pomiędzy pączkami i racuchami drożdżowymi, z luźnego ciasta na bazie dyniowego puree i mleczka kokosowego.
Zasada, że sezon na zupy zaczyna się jesienią, a kończy wraz z końcem zimy, nie sprawdza się w moim przypadku zupełnie. Uwielbiam zupy latem - zamiast treściwych i mięsnych, lekkie, pełne świeżych, kolorowych warzyw. Kiedy przychodzą upały, w lodówce zawsze znajdzie się gar chłodnika, a kiedy jest trochę chłodniej - warzywne zupy-kremy. Latem wystarczają mi za cały, jednogarnkowy obiad - pod warunkiem, że towarzyszy im jakiś dodatek. Do chłodników zawsze najlepiej sprawdzają się młode ziemniaki z koperkiem, a do zup kremowych dobre pieczywo, np włoska focaccia.
Kiedyś zastanawiałam się, czy zgodziłabym się na propozycję stołowania się tylko i wyłącznie w eleganckich i słynnych "gwiazdkowych" restauracjach. Mimo całej pokusy, ani przez chwilę nie wahałaby się powiedzieć nie. Za nic w świecie nie zamieniłabym choćby placków ziemniaczanych, miski makaronu z truskawkami i śmietaną, czy kwaskowatej szczawiowej z jajkiem, kawałka babki ziemniaczanej z chrupiącą skórką i placka z owocami na nawet najwspanialsze kulinarne eksperymenty na talerzu. Bo może być coś lepszego od blachy pachnącej radością drożdżówki z truskawkami i kruszonką latem? :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)