Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasteczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasteczka. Pokaż wszystkie posty
Sezon ciasteczkowy 2019 uważam za otwarty :) Mam oczywiście na myśli ciastka adwentowe, pieczone w długie, jesienne wieczory, dla osłodzenia sobie tego mrocznego, listopadowo-grudniowego okresu oczekiwania na święta.
To moje nowe odkrycie - krem rabarbarowy z pieczonego rabarbaru :) Mimo, że jest to krem maślany, daję słowo, że smakuje jak lody rabarbarowe! Pierwszy raz robiłam go do kruchych, przekładanych ciastek z przepisu Yotama Ottolenghi i na pewno nie ostatni, bo od razu zamarzył mi się przełożony nim np. biszkoptowy tort rabarbarowy albo tarta. Polecam Wam - naprawdę świetny!
Pierwszą próbę generalną z ciasteczkami wielkanocnymi w roli głównej mam już zaliczoną :) Widziałam kiedyś podobne w formie indyków z okazji amerykańskiego Święta Dziękczynienia u Marty Stewart. Wtedy pomyślałam, że klasyczne francuskie ciasteczka palmiery łatwo uformować też w wielkanocne kurki i oto one :)
W końcu nadchodzi najfajniejszy w całym roku czas radosnego oczekiwania, dekorowania, porządkowania, rozgrzewania się, słuchania po raz n-ty "Last Christmas", rozświetlania grudniowego mroku tysiącem kolorowych światełek i chrupania adwentowych ciasteczek :) Brakuje jeszcze przynajmniej odrobiny puchatego śniegu za oknem, żeby z dnia na dzień robiło się coraz bardziej bajkowo. Pewnie i u Was za chwilę ruszy linia produkcyjna świątecznych pierniczków, a żeby było coś do chrupania podczas żmudnych godzin ich lukrowania, proponuję upiec adwentowe ciastka imbirowo-cytrynowe.
Koniec sezonu na fiołki nie oznacza końca zabawy z kwiatami jadalnymi. Wręcz przeciwnie - sezon kwiatowy dopiero się rozpoczyna! :) Niedługo po fiołkach kwitnie mniszek lekarski, znany powszechnie jako mlecz, którego jaskrawo żółte łany kwiatów zapowiadają słoneczną porę roku (prawda, że kwiat mniszka przypomina żarzące się promieniami słońce? :)) Z zebranych wiosną kwiatów mniszka można zrobić wiosenny miodek, doskonały na wzmocnienie odporności, z jego liści smaczną i zdrową sałatkę, a z płatków proponuję dziś proste, wiosenne, mniszkowe ciasteczka :)
Od dawna marzyły mi się też ciasteczka z fiołkami. Inne niż bezy czy makaroniki - tym razem proste, kruche ciastka z fiołkowym obrazkiem, podobnym do tego, jaki powstawał, kiedy w dzieciństwie robiliśmy przyjaciółmi z podwórka "sekrety"z kwiatów pod szybką zakopaną w piasku.
Co do nazwy, to ciastkami twarogowymi ze Wschodu nazywałam je sama, bo najczęściej widuję je na stronach rosyjskojęzycznych. Nie mam pojęcia, jak właściwie i oryginalnie mają na imię, bo Olia Hercules na przykład nazywa je ciasteczkami berlińskimi (choć podejrzewam, że ta nazwa może być określeniem z rodzaju naszej ryby po grecku ;)), a jeszcze spotkałam się z nazwą, która najbardziej mi się podoba i która pasuje jak ulał do kształtu ciasteczek - gęsie łapki :) Kto wie, skąd naprawdę pochodzą składane fikuśnie ciastka twarogowe, czy widział je kiedyś w Berlinie i jak oryginalnie się nazywają, chętnie posłuchami i dowiem się więcej.
Udało mi się zdążyć przed samą końcówką karnawału z jeszcze jednym karnawałowym przysmakiem ze słonecznej Italii. Właściwie cannoli przestało być już tylko i wyłącznie ciastkiem karnawałowym, bo przez swoją popularność i wyśmienity smak, można je kupić przez okrągły rok w całych Włoszech (sama próbowałam cannoli po raz pierwszy będąc we Florencji). Tak naprawdę kruche, smażone ciastko nadziewane ricottą pochodzi z Sycylii, gdzie niemal wszystkie święta kojarzone są z lokalnymi słodkościami.
Wesołych, spokojnych, zdrowych Świąt i samych pięknych chwil przy świątecznym stole życzę wszystkim tu zaglądającym :)
Grudzień to chyba najbardziej ciasteczkowy miesiąc w roku. Lubię wędrować wtedy po zagranicznych blogach kulinarnych i obserwować adwentowe tradycje kulinarne różnych krajów. Oczywiście królują pierniczki i wszelkiego rodzaju ciastka korzenne, ale jedno jest pewne - cały świat osładza sobie oczekiwanie na święta Bożego Narodzenia chrupiąc ciasteczka :) Tegoroczne pieczenie świątecznych pierniczków jeszcze przede mną, bo jak co roku zabieram się za nie około 10 grudnia (taka moja osobista tradycja ;)), ale upiekłam już adwentowe ciastka korzenne, które pochodzą z Jerozolimy.
Ciasteczka dyniowe do podgryzania ze szklanką herbaty z cytryną, z kubkiem kawy korzennej czy gorącego mleka z miodem, z filiżanką gęstej czekolady albo kufelkiem grzanego wina; do skubania przy pogaduszkach z przyjaciółką albo do oglądania horrorów dla tych, co o tej porze roku lubią się bać :) To już trzecie ciastka dyniowe na moim blogu i dobrze pamiętam szczególnie te pierwsze - z żurawiną, rodzynkami i orzechami z czasów, kiedy dopiero nieśmiało zaczęłam eksperymentować z dynią. Były wielkim odkryciem - korzenne, mięciutkie i bardzo jesienne, pieczone kilka razy pod rząd, nie tylko przeze mnie, ale i przez moich znajomych, którym też bardzo smakowały. Jedno jest pewne - ciasteczka dyniowe nie nadają się do chrupania (przynajmniej do tej pory nie udało mi się takich upiec), bo dyniowy miąższ zawsze nadaje im charakterystyczną wilgotność i przyjemną miękkość, co nie przeszkadza mi ani trochę. Te dzisiejsze - ciastka dyniowo-serowe też są z tych aksamitnych i mięciutkich, choć wyglądają jak chrupiące herbatniki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)