Moje ostatnie odkrycie botaniczno-kulinarne :) Pierwszy raz spotkałam się z nim w Chinach, a że wcześniej nie miałam pojęcia o jego istnieniu, więc uznałam, że osmantus zasługuje na osobny wpis. Osmantus, znany też u nas pod nazwą wończa, prawdopodobnie od charakterystycznej dla niego woni. Bo najpierw wyczuwa się go nosem, a później dopiero zwraca uwagę na niepozorne, zielone, niewielkie drzewa, pokryte drobnymi, pomarańczowymi lub białymi kwiatami. Miałam to szczęście, że do Chin wybrałam się w październiku, bo osmantus, występujący głównie w południowo-wschodniej Azji, kwitnie właśnie jesienią.
suszone kwiaty osmantusa |
Drzewka, należące do rodziny oliwkowatych (Oleacea), sadzone tam przeważnie jako rośliny ozdobne, rosną przy drogach, chodnikach i w parkach i kwitnąc wydzielają tak urzekający zapach, że za pierwszym razem byłam przekonana, że to piękne, delikatnie słodkawe, o owocowo-kwiatowej nucie perfumy na którymś z mijających mnie przechodniów. Później dowiedziałam się, że osmantus rzeczywiście ma zastosowanie w produkcji perfum, ale przy tym jest również rośliną użytkową. Jego suszone kwiaty używane są do aromatyzowania herbaty, zup i napojów alkoholowych, a z pyłku produkowane są syropy, "miodki" lub coś w rodzaju dżemu (do dostania na Ali Express :)).
Przywiozłam z podróży paczuszkę suszonych kwiatów osmantusa do zaparzania aromatycznej herbaty i po to, żeby od czasu do czasu zaciągnąć się tym cudownym zapachem prosto z torebki :) Myślę też, że poeksperymentuję trochę z aromatyzowaniem deserów wywarem z osmantusa.
Prześlij komentarz