Przed kilkoma dniami rozpoczął się Chiński Nowy Rok - Rok Szczura. To dobra okazja, żeby opowiedzieć Wam o mojej jesiennej wyprawie do Chin :) Nie będę oszukiwać, że miała być to moja podróż marzeń, planowana od dawna i wyczekiwana, bo tak nie było. Od zawsze moja fascynacja Azją biegła raczej w stronę dawnych Indochin, trochę dzikich, pełnych bujnej roślinności i cudownych, nieskażonych jeszcze zachodnią cywilizacją mieszkańców. Do przewidywalnych, jak mi się wydawało i obciążonych stereotypami Chin podchodziłam trochę jak pies do jeża, zawsze omijając ten kierunek na mapie i odkładając na później. Jednak chęć obejrzenia na własne oczy takich cudów świata jak Terakotowa Armia, Chiński Mur czy Zakazane Miasto zwyciężyły i w październiku, dokładnie w dniu swoich urodzin, wyruszyłam do Chin :)
Jak zwykle szybko przekonałam się, że nigdy nie warto wierzyć stereotypom, a do Chin trzeba pojechać, żeby przekonać się jakie są naprawdę. Na pewno nie jest to najpiękniejsze miejsce, jakie widziałam, bo współczesny Pekin i inne miasta, szczególnie te robotnicze, surowe, przepełnione monumentalnymi osiedlami z szarymi, ponad 30-piętrowymi blokami, budowanymi tak blisko siebie, że sąsiedzi bez problemu zaglądają sobie do okien, na pierwszy rzut oka sprawiają dość przygnębiające wrażenie. Monumentalne, to dobre słowo opisujące całe Chiny, biorąc pod uwagę powierzchnię kraju, odległości pomiędzy prowincjami i liczbę mieszkających tam ludzi. Nie raz można poczuć się jak malutki człowieczek, zwiedzając kilkumilionowe miasta, które jednak w chińskiej skali są zbyt małe, by zamieszczać je na mapie albo budynek Shanghai Tower, który byłby w stanie pomieścić wszystkich mieszkańców miejscowości w której mieszkam :) Chińskie dworce kolejowe i autobusowe wyglądają jak europejskie lotniska, a każde, nawet najmniejsze i mało znaczące wydarzenie urasta do rangi imprezy masowej. Wystarczy więc chwila, by w dowolnym miejscu publicznym dosłownie utonąć w tłumie rozpychających się łokciami Chińczyków.
|
Pekin, Zakazane Miasto |
|
na okres jesienno-zimowy chińskie skutery wyposażane są w ciepłe, pikowane kurteczki-ochraniacze :) |
W Chinach na każdym kroku widać ogromny postęp i tępo zmian. Opowieści o biednym,
zacofanym, komunistycznym kraju trzeciego świata, jakie słyszałam
jeszcze kilka lat temu od odwiedzających Chiny znajomych, nijak miały
się do tego, co widziałam tam teraz. Ogromne środki przeznaczane w
ostatnich latach na ekologię i walkę z zanieczyszczeniem środowiska
sprawiają, że nawet słynny chiński smog prawdopodobnie też będzie
wkrótce tylko stereotypem, bo Pekin już przestał być najbardziej
zanieczyszczonym miastem na świecie. Zamiast smogu częściej napotkać
można w miastach samochody elektryczne (łatwo rozpoznać je na drodze po zielonych
rejestracjach) i cichutkie elektryczne skutery (spalinowe są zabronione), a także
osławione rowery. Nasze pendolino może schować się przy chińskiej
szybkiej kolei (tzw. bullet trains, rozwijające prędkość do 400 km/h), a nowoczesne, prawdziwie
futurystyczne dzielnice Szanghaju i Pekinu dorównują tym nowojorskim.
Chiny to też najczystsze i najbardziej uporządkowane miejsce, jakie widziałam w Azji. Co ciekawe - Chińczycy kochają iluminacje świetlne. Każde szanujące się miasto,
niezależnie od wielkości, zamożności, czy liczby mieszkańców po zmroku
rozbłyska feerią kolorowych świateł i efektów świetlnych na budynkach,
mostach, murach czy bulwarach.
|
jedna z wielu popularnych w Chinach wypożyczalni strojów z czasów cesarskich |
|
Marmurowa Łódź cesarzowej Cixi na jeziorze Kunming |
Planując wyprawę do Chin trzeba wziąć pod uwagę, że na miejscu niemal nikt nie mówi po angielsku ani w żadnym innym europejskim języku. Trudno dogadać się nawet na lotnisku i w hotelach, bo na najprostsze wyrazy, które zdawałoby się, kojarzone są w każdym zakątku globu, Chińczycy rozkładają ręce :) Są samowystarczalni i samodzielni nawet w kwestii internetu, mając własne przeglądarki, komunikatory i media społecznościowe (ściśle kontrolowane przez państwo), a znany nam pakiet Google, Facebook czy Instagram po prostu nie działa, więc trzeba przygotować się na przymusowe odcięcie od świata na czas pobytu tam, o ile wcześniej nie wykupi się dostępu do sieci VPN (choć i ta nie zawsze działa) :)
|
Chengdu, Rezerwat Pandy Wielkiej |
|
Pekin, Plac Tian'anmen |
Obok współczesnych Chin, nie zawsze ładnych i
zrozumiałych dla Europejczyka, kryją się perełki przeszłości, dla
których głównie tam się wybrałam. Koniecznie trzeba zobaczyć starą część
Pekinu czy Szanghaju, często z zachowaną piękną, drewnianą zabudową,
hutongami i społecznością żyjącą jeszcze swoim dawnym rytmem (nie dziwi
nikogo np. widok starszych ludzi paradujących po ulicach w piżamach, czy
gimnastykujących się na chodniku lub w parkach). I oczywiście zabytki
Chin cesarskich - okazałe
Zakazane Miasto,
Świątynię Nieba, czy
Pałac Letni z jego ogrodami i sztucznym jeziorem Kunming,
który swoim spokojem, niesamowitą atmosferą, pięknymi pawilonami i
urokliwymi zakątkami szczególnie podbił moje serce. Jeżeli ktoś szuka reliktów
przeszłości, warto wybrać się przynajmniej do jednego z historycznych
miasteczek, takich jak
Wuzhen czy
Tongli, które funkcjonują na
zasadzie żyjącego skansenu z oryginalną zabudową, maleńkimi muzeami i
mieszkającymi na miejscu rękodzielnikami.
|
Pekin, Pałac Letni |
Terakotowa Armia odnaleziona w grobowcu pierwszego chińskiego cesarza w okolicach
Xi'an była moim celem numer jeden tej wyprawy. Widok morza glinianych figur
naturalnej wielkości ze zindywidualizowanymi rysami twarzy, ustawionych w
szyku bojowym robi piorunujące wrażenie. Tym większe, kiedy ma się świadomość, że dzieło to ma ponad 2200 lat! Koniecznie trzeba to zobaczyć będąc w Chinach, tak jak i samo miasto
Xi'an, bardzo ciekawe, z zabytkowymi, monumentalnymi murami miejskimi,
meczetem i wspaniałą dzielnicą muzułmańską. Innym punktem obowiązkowym jest oczywiście
Wielki Mur Chiński. I choć wiadomo, że część muru udostępniona dla turystów w okolicach Pekinu jest pięknie odrestaurowana i odczyszczona i nie zawsze wygląda to tak samo na jego innych odcinkach, to nie sposób odmówić sobie przyjemności bycia tam i doświadczenia dawnej potęgi muru. A przy okazji można zgubić kilka kilogramów, wspinając się po super stromych i nierównych kamiennych stopniach ;)
|
Xi'an, Terakotowa Armia |
|
Wielki Mur Chiński |
|
segregacja śmieci po chińsku |
Zaraz po zabytkach i kulturze, najbardziej kręci mnie przyroda odwiedzanego
kraju. W Chinach co prawda nie tak bujna i egzotyczna, jak na południu
Azji, ale też piękna i swoją potęgą wyraźnie pokazująca, kto tu naprawdę
rządzi. Takie wrażenie miałam oglądając
rzekę Jangcy i jej przełomy.
Jeżeli ktoś będzie miał okazję być w Syczuanie, warto na własne oczy
przyjrzeć się żywemu symbolowi Chin i odwiedzić
Rezerwat Pandy Wielkiej w
Chengdu. Gdyby nie ograniczenia czasowe, chętnie spędziłabym tam cały
dzień, godzinami przyglądając się, jak te rozkoszne misie, do złudzenia
przypominające ogromne, pluszowe zabawki, wylegują się na drewnianych
tarasach, często w mocno zaskakujących pozach, zwinnie wspinają się na
wysokie drzewa, czy obgryzają pędy bambusa. Przy odrobinie szczęścia
można zobaczyć pandzie noworodki lub niemowlęta, a także mieszkające w
tym samym rezerwacie, towarzyskie pandy rude (te z kolei z wyglądu
przypominają szopy).
|
Wuzhen |
|
Chengdu, Rezerwat Pandy Wielkiej |
|
rozkład jazdy na dworcu kolejowym w Pekinie :) |
Może to nie najszczęśliwszy moment, żeby zachęcać kogokolwiek do podróży do Chin, ale kiedy tylko spacyfikowany zostanie ten szalejący wirus (mam szczerą nadzieję, że jak najszybciej!) i wszystko wróci do normy, polecam ten super ciekawy i zaskakujący kraj wszystkim, którzy ulegli już magii Azji, chociaż mam świadomość, że sama liznęłam jedynie maleńki kawałek z bogatej palety chińskich smaczków. A o prawdziwych smakach i
kuchni chińskiej będzie już w następnym wpisie :)
|
Szanghaj po zmroku |
|
Shanghai Tower - drugi najwyższy budynek na świecie |
Wspaniały wpis 🙂 Z niecierpliwością czekam na kolejny 👍
OdpowiedzUsuńObiecuję jeszcze co najmniej 3 ;)
UsuńDzięki Agnieszko za tę wycieczkę okraszoną opowieścią i pieknymi zdjęciami. Zaskoczyłaś mnie tym Szanghajem. Walę się w pierś, że zupełnie inaczej jednak sobie go wyobrażałam.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo Krysiu :) Chiny to kraj kontrastów - od super nowoczesnych metropolii do prowincji z dziką naturą i reliktami przeszłości :)
Usuńpiękne zdjęcia, z chęcią bym zobaczyła na własne oczy!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, żebyś miała okazję! :)
UsuńKomar cudnie streściłaś ten monument. Mnie to zazdrość jak zwykle ściska ale cieszy wiadomość, że zawalczyli z monumentalnym jak całe Chiny pekińskim smogiem.
OdpowiedzUsuńO, a ja myślałam, że Ty byłaś w Chinach :) No zawalczyli i walczą ostro ze smogiem i nie tylko i oby tak dalej!
Usuń