Patrząc na datę ostatniego wpisu, przyznaję się bez bicia, że trochę przedłużyła mi się wielkanocna przerwa od blogowania ;) Ale czasem fajnie włączyć sobie tryb offline i po prostu cieszyć się przyjaciółmi i kwitnącą wiosną. A kwitnie już naprawdę, błyskawicznie i znienacka po zimowym marcu, z pachnącymi fiołkami na czele i dlatego jestem i wracam z porcją fiołkowych nowości. Na początek rozpływające się w ustach, mięciutkie i aksamitne fiołkowe pianki marshmallow.
Jakimś sposobem udało mi się zrealizować pomysł, który chodził za mną od paru dobrych lat. Tych parę dobrych lat temu kupiłam nawet termometr cukierniczy właśnie po to, żeby zrobić fiołkowe marshmallow! Nie mam pojęcia, dlaczego odkładałam to z roku na rok, trochę obawiając się, że domowe pianki to wyższa szkoła cukiernicza, a trochę z nadmiaru fiołkowych pomysłów, których i tak nie zdążam zrealizować w sezonie. Ale w końcu udało się i to z sukcesem :)
Pianki wyszły delikatne i sprężyste, w pastelowym kolorze fiołkowym. Do masy dodałam garść świeżych płatków fiołka, a każdą piankową kosteczkę udekorowałam kandyzowanym kwiatkiem. Pianki, mimo że nie są moim ulubionym deserem, mają w sobie dużo retro uroku i wyglądają równie uroczo w rzeczywistości, jak i na zdjęciach :)
Fiołkowe pianki marshmallow:
2 białka,
2 szklanki cukru,
1 łyżka glukozy w płynie lub syropu kukurydzianego lub miodu,
1 łyżka soku z cytryny,
4 płaskie łyżki żelatyny,
1/4 szklanki cukru pudru,
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej lub skrobi kukurydzianej,
1 łyżka płatków fiołka,
kilka kropel barwnika spożywczego fioletowego w żelu,
1,5 szklanki wody,
fiołki kandyzowane
Cukier puder i mąkę ziemniaczaną lub skrobię kukurydzianą wymieszać razem i przesiać. Połową mieszanki dokładnie oprószyć dno płaskiem foremki (mniej więcej o wymiarach 20 x 25 cm).
Przygotować syrop - cukier, glukozę lub syrop kukurydziany lub miód i 3/4 szklanki wody umieścić w rondlu z grubym dnem i podgrzewać do całkowitego rozpuszczenia się cukru. Do rondla z syropem włożyć termometr cukierniczy i gotować bez mieszania do czasu, aż syrop osiągnie temperaturę 127 stopni C.
W czasie, kiedy syrop gotuje się, w drugim rondlu wymieszać żelatynę i pozostałe 3/4 szklanki wody. Zostawić na kilka minut, aby żelatyna napęczniała. Rondel z żelatyną postawić na małym ogniu i podgrzewać mieszając do czasu, aż żelatyna całkowicie rozpuści się (nie gotować!).
Kiedy temperatura syropu zbliża się do osiągnięcia 127 stopni, ubić białka z sokiem z cytryny na sztywną pianę. Do ugotowanego do 127 stopni syropu ostrożnie dodać żelatynę i kilka kropel barwnika spożywczego. Cały czas ubijając białka na najwyższych obrotach miksera, ostrożnie i powoli wlewać po ściankach misy gorący syrop z żelatyną.
Białka ubijać do czasu, aż zaczną gęstnieć (ok. 5 minut od dodania całego syropu). Pod koniec ubijania dodać płatki fiołka.
Gotować masę przelać do przygotowanej foremki, wyrównać wierzch i posypać pozostałą mieszanką cukru pudru i skrobi. Masę zostawić w formie na kilka godzin, aż całkowicie zastygnie.
Po tym czasie, ostrym nożem okroić brzegi formy i delikatnie przełożyć pianę na blat lub blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Pokroić piankę w małe kostki. Każdą udekorować kandyzowanym fiołkiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudo!
OdpowiedzUsuńJesteś mistrzynią fiołkowych kreacji :)
OdpowiedzUsuńWyglądają obłędnie ;)
OdpowiedzUsuńBajecznie 😍
OdpowiedzUsuńCzarodziejskie i czaderskie
OdpowiedzUsuńwszystko co z fiołkami,wygląda bajecznie .......... brawo
OdpowiedzUsuń