Udało mi się zdążyć przed samą końcówką karnawału z jeszcze jednym karnawałowym przysmakiem ze słonecznej Italii. Właściwie cannoli przestało być już tylko i wyłącznie ciastkiem karnawałowym, bo przez swoją popularność i wyśmienity smak, można je kupić przez okrągły rok w całych Włoszech (sama próbowałam cannoli po raz pierwszy będąc we Florencji). Tak naprawdę kruche, smażone ciastko nadziewane ricottą pochodzi z Sycylii, gdzie niemal wszystkie święta kojarzone są z lokalnymi słodkościami.
Samodzielnie robiłam cannoli po raz pierwszy w życiu. Zostawiłam je sobie właśnie na karnawał, choć foremki, na których smaży się kruche skorupki i które na moją prośbę zrobił mi z drewna tato, czekały jakiś czas na swoją kolej w kuchennej szafce. Foremki metalowe do cannoli można oczywiście kupić, ale te drewniane (kołeczki o średnicy mniej więcej 3 cm) sprawdzają się bardzo dobrze. Przepis na ciasto na skorupki znaleziony w sieci pewnie nie jest jeszcze tym idealnym, ale i tak ciastka wyszły bardzo smaczne - kruche, lekko listkujące się, nadziane słodkim, twarożkowym kremem z ricotty. Jeżeli nie zdążycie usmażyć ich w karnawale, to na Walentynki też będą pasować i smakować doskonale :)
Cannoli:
150 g mąki,
1 łyżka cukru,
30 g masła,
50 ml wina Marsala lub innego wina białego,
1 jajko,
1 szczypta cynamonu,
1/2 łyżeczka kakao,
1 szczypta soli,
olej do smażenia
nadzienie -
350 g ricotty,
2 łyżki cukru pudru,
50 g ciemnej czekolady,
1 łyżeczka skórki otartej z limonki,
1 łyżka kandyzowanej skórki pomarańczy,
1 łyżka posiekanych, prażonych orzechów,
cukier puder
Przygotować ciasto na skorupki - mąkę wymieszać z solą, cukrem, cynamonem i kakao.
Żółtko oddzielić od białka (białko zachować) i dodać do składników suchych razem z masłem. Opuszkami palców wetrzeć masło z żółtkiem w mąkę i dodać wino. Zagnieść jednolite ciasto i dokładnie wyrobić. Uformować kulę, zawinąć w folię i odstawić na godzinę do lodówki.
W szerokim garnku rozgrzać olej.
Ciasto rozwałkować najcieniej jak to tylko możliwe i wykrawać krążki o średnicy mniej więcej 11 cm. Każdy krążek ciasta nawinąć na foremkę i z pomocą ubitego lekko białka skleić brzegi. Ostrożnie wrzucać foremki z ciastem do rozgrzanego do 180 stopni C oleju i smażyć z każdej strony, aż będą złotobrązowe. Wyjąć na papierowy ręcznik do osączenia, a kiedy lekko ostygną, ostrożnie zdjąć ciasto z foremek.
Ricottę utrzeć z cukrem pudrem na puszysty krem. Dodać startą czekoladę i skórkę pomarańczową.
Kremem nadziać każdą rurkę z ciasta i ozdobić kandyzowaną skórką pomarańczową, czekoladą i orzechami. Przed podaniem posypać cukrem pudrem.
Skorupki można usmażyć wcześniej i przechować w zamkniętym pudełku. Nadziewać tuż przed podaniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cudeńka:)
OdpowiedzUsuńKocham cannoli :). Powiedz coś więcej na temat rękodzieła Taty: wymiary? Drewno jakoś przygotowane?
OdpowiedzUsuńPtasiu, drewno to bardzo sucha, surowa buczyna. Kołeczki mają średnicę 2,5 cm na 14 cm długości :) Zakonserwowały się w oleju przy smażeniu :)
UsuńAle smakowicie wyglądają :) już bym mogła je zjeść :) https://ciastaztradycjami.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGdybym mogła się tylko poczęstować 😋
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie bym poczęstowała :)
UsuńWyglądają obłędnie. A ja tu na diecie :(
OdpowiedzUsuńNa szczęście każda dieta kiedyś się kończy ;)
UsuńEfekt końcowy na zdjęciu wygląda niesamowicie! Plan na weekend już mam, dziękuje bardzo za inspirację :)
OdpowiedzUsuń