Namawiała, namawiała, aż w końcu namówiła ;) Ten wpis powstał w dużej mierze dzięki Ewie, która przypomniała mi o innych zaletach winnej latorośli, która od zawsze dekoracyjnie pnie się po ścianach szopki na drewno przy domu moich dziadków i jesienią uszczęśliwia nas kiściami mocno kwaskowatych, ciemnych winogron. Ewa, specjalistka od kuchni libańskiej, namówiła mnie na wykorzystanie liści tychże winogron i zrobienia z nich czegoś, co u nas nazwalibyśmy gołąbkami, a w krajach śródziemnomorskich i bliskowschodnich znane jest najczęściej jako dolmades. Nie znałam wersji libańskiej, ale z dolmades spotkałam się w Grecji, które serwowano na zimno w charakterze przystawki z nadzieniem mięsnym lub wegetariańskim - z ryżem i dodatkami.
Do dolmades można wykorzystać liście winogron wcześniej zamarynowane lub świeże i te według Ewy są delikatniejsze, smaczniejsze i do tego świetnie nadają się do mrożenia, więc póki jeszcze winorośle zielone, warto zaopatrzyć się w nie na zapas. Moje dolmades, w wersji bezmięsnej (które podałam jako przystawkę do mięsnego obiadu) nie są ani czysto greckie ani czysto libańskie, ale postanowiłam trochę poimprowizować i zrobić nadzienie z tego co mi się ze smakiem tamtej części świata kojarzy. Wyszły bardzo smaczne, delikatne, słodko-kwaśne od złotych rodzynków (liście winogron + rodzynki - czy może być doskonalsze połączenie? :)) i soku z cytryny, lekko orzechowe i korzenne od przypraw, ze świeżą miętową nutą od liści mięty i natki pietruszki. Nawet zwijanie takich mini gołąbków nie było takie straszne, jak się może wydawać ;) i zachęcona tym faktem na pewno wypróbuję jeszcze w najbliższym czasie wersję z mięsem.
Dolmades - gołąbki w liściach winogron:
1 szklanka ryżu,
2 średniej wielkości cebule,
3 ząbki czosnku,
1/2 szklanki złotych rodzynków,
1/2 szklanki posiekanych orzechów włoskich,
1 łyżka posiekanych liści świeżej mięty,
2 łyżki posiekanej natki pietruszki,
1/2 łyżeczki cynamonu,
1/4 łyżeczki kardamonu,
szczypta mielonych goździków,
1 łyżeczka soli,
świeżo mielony czarny pieprz,
2 cytryny, oliwa lub olej,
świeże liście winogron (około 20-30 w zależności od wielkości)
Świeże liście winogron trzeba zblanszować, wrzucając na gotującą się wodę na 1-2 minuty.
Ryż ugotować al dente (będzie jeszcze gotował się w gołąbkach) i ostudzić.
Posiekane drobno cebule zeszklić na rozgrzanej patelni z oliwą. Dodać posiekany drobno czosnek i smażyć przez chwilę. Dodać orzechy. Ryż wymieszać z cebulą, czosnkiem i orzechami z patelni, dodać rodzynki, przyprawy korzenne, miętę i natkę pietruszki oraz sól. Na końcu dodać sok z jednej cytryny i doprawić do smaku pieprzem.
Na każdy, zblanszowany liść winogronowy położyć na środek łyżkę nadzienia (lub mniej, jeżeli liście są małe), zawinąć najpierw boki liścia do środka, a później zwinąć wraz z nadzieniem w roladkę jak gołąbka.
Kilkoma liśćmi, których nie wykorzystacie wyłożyć dno garnka. Ułożyć na nich przygotowane dolmades ściśle jeden przy drugim. Wszystko polać oliwą i sokiem z pozostałej cytryny i położyć na roladkach talerz lub mniejszą pokrywkę, tak aby je obciążał. Wlać tyle wody, aby sięgała poziomu talerza i wszystko dusić na małym ogniu około godzinę.
Podawać na ciepło lub zimno.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam! Robilam kiedys ze swiezych lisci wlasnie i nie dalo sie ich jesc...byly za twarde pomimo dlugiego gotowania. Byc moze to byla wina przepisu. W tureckim sklepie zaopatrzalym sie w caly sloj maynowanych lisci winorosli i tez bede w najblizszym czasie zawijac, zawijac i zawijac :))
OdpowiedzUsuńCudne Ci wyszly!!!!! Jak zwykle jestem oszolomiona jakoscia Twoich zdjec Aga! Cudne! Ciesze sie, ze udalo mi sie Cie namowic na te cudenka!
OdpowiedzUsuńsmakowitosci :)
OdpowiedzUsuńGołąbkami w liściach winogron zaraziłam się smakując kuchnię grecką- pychota
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę wypróbować takie gołąbki, tylko teraz muszę znaleźć liście winogron; D
OdpowiedzUsuńNiezwykle apetyczne gołąbeczki:)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają ! Nigdy nie jadłam gołąbków w liściach winogron. Ciekawa sprawa. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :*
Pyszności! :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Pani zdjęcia jedzenia! Piękne kompozycje, wręcz malarskie, jak ze starej księgi kucharskiej. Mają klimat. Same przepisy oryginalne, czasem nieoczywiste, czasem cudnie proste, z fantazją, której tak dziś brakuje. Czytam Panią od kilku lat, raz się zachwycę, raz zadziwię, bardzo lubię tu gościć.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam pozdrowienia!
Bardzo dziękuję za takie miłe słowa :) Dla nich blogowanie i dzielenie się pasją nabiera szczególnego sensu. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz zaskoczę moimi smakami :) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńApetycznie wygladaja. Zrobilam raz i wiecej - nie dziekuje. Dostalam liscie od znajomej greczynki ... wole byc gosciem i zjesc u niej ;)
OdpowiedzUsuń