Podobno końca upałów nie widać, ale ja coraz wyraźniej, z dnia na dzień wyczuwam jesień. Po chłodniejszych porankach z ostrzejszym powietrzem, po innym świetle wpadającym przez okna (jeszcze chwila, a znów trzeba będzie ścigać się z nim, żeby zrobić dobre zdjęcia), po szybko zapadającym zmroku i po tym, że w ogrodzie znów dojrzały maliny.
Odwrócone ciasto migdałowe z malinami:
(wg Donna Hay)
300 g mąki,
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej,
1/2 szklanki mielonych migdałów,
190 g miękkiego masła,
1 i 3/4 szklanki cukru,
1 szklanka maślanki (w temperaturze pokojowej),
3 jajka (w temperaturze pokojowej),
2 łyżeczki skórki otartej z cytryny,
1 laska wanilii lub łyżeczka ekstraktu waniliowego,
sok z połowy cytryny,
1 kg malin
Dno i boki tortownicy o średnicy 24 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Dno skropić sokiem z cytryny i ułożyć podwójną warstwę malin. Maliny oprószyć połową szklanki cukru i odstawić.
Masło, pozostały cukier, ziarenka wanilii lub ekstrakt waniliowy i skórkę z cytryny utrzeć na jasny, puszysty krem. Dodawać po jednym jajku, po każdym ucierając masę na najwyższych obrotach przynajmniej minutę.
Mąkę przesiać i wymieszać z proszkiem do pieczenia, sodą i mielonymi migdałami. Dodać do masy maślanej w dwóch partiach, na przemian z maślanką, mieszając na małych obrotach miksera tylko do czasu, aż składniki połączą się.
Rozgrzać piekarnik do 180 stopni.
Ciasto przełożyć do tortownicy i rozsmarować na malinach. Piec 40 minut. Po tym czasie przykryć luźno wierzch ciasta folią aluminiową i piec kolejne 40-45 minut (do suchego patyczka).
Upieczone ciasto zostawić w formie do wystygnięcia (przynajmniej 2 godziny), po czym zdjąć boki i delikatnie odwrócić na paterę do góry dnem.
Wspaniałe jest to ciasto:)
OdpowiedzUsuńCo do malin mam podobne odczucia, letnie uwielbiam, a jesienne są dla mnie bez wyrazu:)
Pozdrawiam:)
Więc coś w tym jest, że jesienne mają inny smak! A już myślałam, że tylko ja mam taki gust wypaczony ;)
Usuńale pyszności
OdpowiedzUsuńPrzepiękne jest to ciasto! <3
OdpowiedzUsuńCudowny pomysł! *.*
Faktycznie wygląda cudownie :)
OdpowiedzUsuńW starym ogrodzie miałam właśnie późne maliny - wielkie, słodkie i pyszne. Ach, jak ja za nimi tęsknię!
Ja pamiętam z naszego ogrodu jeszcze maliny żółte. Zawsze mnie fascynował ich oryginalny kolor, jak byłam dzieckiem :) Potem gdzieś wyginęły niestety.
UsuńA, jakie to piękne ciasto! Uwielbiam jak owoce puszczają tak kolor :)
OdpowiedzUsuńhttp://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
Ja też, może oprócz truskawek, które po upieczeniu bledną i tracą kolor niestety. Ale maliny są nadal malinowo piękne :)
Usuńnie wiem co napisać... zdjęcia wbiły mnie w fotel i spowodowały ślinotok zaawansowany! CUDO!
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa :) To znaczy, że fotki spełniają swoją rolę ;)
UsuńWygląda genialnie! :)
OdpowiedzUsuńChyba będę ryczeć! Twoje dania wyglądają tak bosko :/
OdpowiedzUsuńJako osoba dotknięta malinową klęską urodzaju (tylko kilka krzaczków, ale owocują jak szalone) chętnie skorzystam, ale proszę o pomoc: jak należy "przykryć spód ciasta folią aluminiową"? Włożyć folię pod brytfankę, czy chodzi o tymczasowy wierzch ciasta, który docelowo będzie spodem?
OdpowiedzUsuńUściski i podziękowania za całokształt:)
ania
Ech, przejęzyczenie, bo cały czas myślałam o spodzie jako o wierzchu ;)) Trzeba przykryć luźno oczywiście wierzch tortownicy :) Ciasto długo się piecze i wierzch może się spiec za bardzo. Pozdrawiam :)
UsuńKomarko, niesamowicie wygląda to ciasto! Takie soczyste, pełne pyszności. Jejku, zjadłabym choć kawałeczek.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę :)
Tak, ciasto jest wyjątkowo wilgotne i od migdałów i maślanki i tej malinowej korony :) Pozdrawiam Majanko! :)
UsuńWygląda jak namalowane. Jest absolutnie perfekcyjne :)
OdpowiedzUsuńEvi, natura to najlepszy znany mi artysta :) Ja ją tylko przeniosłam na ciasto ;)
UsuńCzy mozna użyć malin mrożonych?
OdpowiedzUsuńTak, można :) Nie trzeba ich rozmrażać, tylko zamrożone ułożyć na dnie i zalać ciastem.
Usuń