Za każdym razem, kiedy wakacyjnie odwiedzam miejsca na świecie znacznie bardziej oddalone na południe od naszego kraju-raju, podziwiam i zazdroszczę bujności zieleni, w szczególności tej ziołowej i jadalnej. Zawsze przekonuję się od nowa, że oregano greckie pachnie i smakuje inaczej niż te z mojej letniej grządki, rozmarynowe całoroczne żywopłoty w śródziemnomorskich krajach porównuję z moim rachitycznym rozmarynowym drzewkiem w doniczce w kuchni, a bujne pola lawendy przypominają mi o skromnym mini-krzaczku w ogrodzie.
Konkretne miejsca najbardziej kojarzą mi się zapachem ziół i przypraw i odwrotnie. Ciastka z dzisiejszego przepisu właśnie przeniosły mnie myślami daleko na południe. Kiedy pieką się, w całym domu pięknie pachnie miodem i lawendą. Przypadkiem udało mi się zmodyfikować oryginalny przepis, bo jak zawsze zmniejszyłam ilość cukru (ciastka i tak są dość słodkie) i przez roztargnienie zapomniałam dodać jajko :) Mimo to, ciasteczka wyszły bardzo smaczne i kruche, więc taki przepis Wam podaję.
170 g miękkiego masła,
160 g cukru,
1/4 szklanki miodu,
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego,
300 g mąki,
2 łyżeczki sody oczyszczonej,
1/2 łyżeczki soli,
2 łyżki kwiatów lawendy (suszonych lub świeżych),
cukier brązowy
Masło utrzeć z cukrem i miodem. Dodać ekstrakt waniliowy i przesianą mąkę, wymieszaną z sodą i solą. Wszystko zagnieść. Uformować kulę i chłodzić w lodówce przynajmniej 30 minut.
Rozgrzać piekarnik do 175 stopni.
Ze schłodzonego ciasta odrywać kawałki wielkości orzecha włoskiego (mogą być większe, jeżeli wolicie duże ciastka). Formować kulki a następnie spłaszczyć je dłonią i z obu stron obtoczyć w cukrze brązowym. Na wierzch każdego ciastka posypać odrobinę lawendy i lekko wgnieść palcami w ciasto. Ciastka ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Piec 10 minut, aż brzegi ładnie zarumienią się.
Upieczone ciastka wyjąć z blachą i zostawić do ostygnięcia (po wyjęciu z pieca są miękkie, ale po ostygnięciu kruszeją). Przechowywać w suchym, zamkniętym pudełku lub metalowej puszce, ponieważ ciastka szybko łapią wilgoć z powietrza i robią się miękkie.
Z tej proporcji wyszło mi 28 ciastek.
Urocze ciasteczka!
OdpowiedzUsuńŚwietne są te ciacha! Niestety moja lawenda wyschła i muszę kupić nową :/
OdpowiedzUsuńOj współczuję. Lawenda jednak jest wymagająca - na swoją też chucham i dmucham, a i tak za nic nie chce się rozkrzewić :/
UsuńZ lawendą jeszcze nie próbowałam,ciekawe;)
OdpowiedzUsuńPolecam, choć trzeba uważać, żeby nie dodać jej zbyt dużo, bo wtedy danie lub wypiek będzie miało mydlany smak :)
UsuńSuper pomysł, musiały bajecznie pachnieć ;-)
OdpowiedzUsuńPachną naprawdę pięknie i bardzo wakacyjnie :)
UsuńKwiaty i kuchnia to tygryski kulinarne kochają , a lawenda jest w ścisłej czołówce tych najulubieńszych . A takie ciasteczka na takich zdjęciach to zapierają dech w piersi
OdpowiedzUsuńKocham lawendę, a ciatka wyglądają bosko :)
OdpowiedzUsuńAch, te Twoje kwiatowe wypieki... Uwielbiam :) <3
OdpowiedzUsuńSuper!! Nie może ich zabraknąć na moim weselu <3
OdpowiedzUsuńSuper sprawa!! Poproszę dzisiaj żonę o takie ciasteczka
OdpowiedzUsuń