Po takim kulinarnym karnawale trzeba będzie narzucić sobie ostrą dietę w poście! Ale jak tu się oprzeć tym wszystkim karnawałowym smakołykom, których skład w znakomitej większości może przyprawić o atak serca każdego dietetyka. Na przykład takiej tulumba :) Moje słodkie, karnawałowe wędrówki zagnały mnie aż na Bliski Wschód, a tam jest słodko do entej potęgi.
Kto zna tamtejsze desery z baklawą, kadaifi i lokma na czele, może wyobrazić sobie smak smażonych w głębokim tłuszczu ciasteczek z ciasta ptysiowego, marynowanych następnie w aromatycznym i ulepkowatym syropie i podawanych z siekanymi pistacjami. Historia tulumby sięga dawnej Anatolii i czasów Imperium Osmańskiego, ale deser do dzisiaj jest bardzo popularny w Turcji, Grecji i niektórych krajach bałkańskich. Lśniących od syropu ciastek nie można zjeść dużo, ale kilka schrupanych do herbaty to prawdziwa przyjemność. Muszę przyznać, że same ciastka bardzo smakowały mi już tuż po usmażeniu, jeszcze zanim trafiły do słodkiej kąpieli, więc kto nie lubi przesadnej słodkości, może zaserwować sobie "tulumbę" w takiej postaci (można oprószyć je lekko cukrem pudrem). Z podanej proporcji wychodzi ich cała masa (chociaż zależy to też od wielkości i przekroju końcówki do dekorowania) - akurat na karnawałowe łasowanie ;)
Tulumba:
(wg My Greek Dish)
ciastka -
420 g mąki,
2 szklanki wody,
1 szklanka mleka,
50 g masła (lub 1/3 szklanki oleju),
4 jajka,
1 łyżka cukru,
1 łyżka ekstraktu waniliowego,
1 łyżka białego octu winnego,
szczypta soli
olej do smażenia
syrop -
3 szklanki cukru,
1 szklanka wody,
1 łyżeczka soku z cytryny,
1 łyżeczka mielonego kardamonu
Najpierw przygotowujemy syrop - do rondla wlać wodę, dodać cukier i sok z cytryny i zagotować. Od momentu zagotowania, gotować jeszcze 4-5 minut, aż syrop zacznie gęstnieć. Zdjąć z ognia, dodać kardamon i odstawić do ostygnięcia.
Przygotować ciasto - do dużego, głębokiego rondla wlać mleko, wodę, dodać cukier, sól i masło (lub olej). Kiedy cukier rozpuści się całkowicie i całość zagotuje się, zdjąć rondel z ognia, dodać na raz całą mąkę i energicznie wymieszać wszystko drewnianą łyżką. Rondel postawić z powrotem na mały ogień i cały czas mieszając podgrzewać ciasto około minutę.
Ciasto przełożyć do misy miksera i ostudzić. Następnie miksować, dodając po jednym jajku, za każdym razem dokładnie ucierając masę. Dodać ocet winny i ekstrakt waniliowy. Jeszcze raz wszystko zmiksować, aż ciasto będzie gładkie i lśniące.
Olej do smażenia rozgrzać w garnku z grubym dnem.
Ciasto przełożyć do rękawa cukierniczego, zakończonego tylką z końcówką o przekroju gwiazdy. Wyciskać około 5 cm kawałki ciasta bezpośrednio do rozgrzanego oleju, odcinając je nożyczkami (najlepiej zwilżyć ostrza wodą, żeby ciasto nie przywierało). Smażyć na złotobrązowo. Usmażone ciastka osączyć na papierowym ręczniku.
Osączone, jeszcze ciepłe ciastka przełożyć do syropu i pozwolić im nasiąknąć. Przed podaniem posypać posiekanymi pistacjami.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Prawdziwa rozpusta :)
OdpowiedzUsuńNie zaprzeczam, ale to ostatnie dni karnawału - trzeba korzystać! ;)
UsuńOjej, uwielbiam, zabieram się za nie od lat i nie mogę się zabrać :D W Bośni są przeważnie raczej krótkie i grube (i dostępne przez cały rok ;)), pychota :)))
OdpowiedzUsuńI piękne zdjęcia :)
Karnawał to dobra okazja! :) Też chciałam żeby były grubsze, ale za nic nie mogłam znaleźć grubszej tylki gwiazdkowej (złośliwość rzeczy martwych). Stanęło na cienkich, ale w smaku równie pysznych :)
UsuńCudne są :)
OdpowiedzUsuńTakie słodkie, takie lepkie- najlepsze<3
OdpowiedzUsuńCudowne słodkości :) , no ale to końcówka karnawału, potem przychodzi post :) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńCałe szczęście! ;D Dobrze i mądrze to jednak poukładane w kalendarzu :)
Usuńwyglądają pięknie, a smakują zapewne niebiańsko, jak wszystkie słodycze z tej części świata:)
OdpowiedzUsuńBeautiful!!! :)
OdpowiedzUsuńThank you Mimi! :)
UsuńSłodko mi od samego patrzenia :)
OdpowiedzUsuńBuono,buono,buono,bravissima
OdpowiedzUsuńsmakowitosci a ta 'DARK PHOTOGRAPHY....' - cudnie!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia, jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńNo chyba w końcu uda mi się tu napisać bez zerwania łączy internetowych , bo od środy mi net szalał , dziś( mam nadzieje ) naszykowali
OdpowiedzUsuńKomareczko , świetne te ciasteczka , trochę mi przypominają mrowisko, choć ciasto inne , bardziej ptysiowe , bardzo mi się one podobają ( no ciastka) buziaki
Masz rację! Nie pomyślałam o tym, ale rzeczywiście coś wspólnego ma z naszym "słowiańskim" mrowiskiem :) Chociaż same ciasteczka smakują inaczej,
UsuńMożna rzec: Doskonałe :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz o nich słyszę, pierwszy raz widzę. Ale ja chyba też wolałabym 'pół-gotową' wersję, ale z dodatkiem pistacji przy okazji najlepiej :)
OdpowiedzUsuńPotrzebna jest choć odrobina syropu, bo inaczej pistacje nie będą trzymać się na miejscu ;)
UsuńWow, ależ pięknie wygląda! Dzieło sztuki Komarko!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
jadłam ostatnio w Egipcie ale posypane tylko cukrem pudrem, pyszności
OdpowiedzUsuńMnie smakowała nawet wersja bez cukru - pyszności! :)
Usuńwygląda przepysznie!:) çay ( herbata) w "tulipankach"- pamiętam je z mojego pobytu w Turcji :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te szklaneczki - przywiozłam sobie cały komplet wraz z charakterystycznymi, plastikowymi podstawkami, które niestety gdzieś się zapodziały. Ale szklaneczki dalej w użytku :)
Usuń