To miejsce zasługiwało na osobny wpis. Jedno z najbardziej fascynujących i malowniczych miejsc nie tylko w Tajlandii, ale i na całym świecie. Miejsce, które miałam od dawna na swojej osobnej liście podróżniczej i fotograficznej - liście miejsc, które muszę zobaczyć i sfotografować, zanim przyjdzie mi opuścić ten ziemski padół. Zanim tam dotarłam i złapałam za aparat, miałam już w głowie wizję zdjęć, które tam zrobię (serio! :D). A jeśli przyszłoby mi wybierać tylko jedno miejsce, które będę mogła zobaczyć w Tajlandii, bez wahania wybrałabym to - jedyne takie - targ na wodzie.
W czasach, kiedy na terenie Tajlandii więcej było dróg wodnych niż lądowych, życie na wodzie, transport i handel wodny były powszechne. Dzisiaj, jedynym autentycznym pływającym targiem, który działa codziennie i nie jest organizowany "pod turystę" jest targ w Damnoen Saduak, mieście oddalonym około 100 km od Bangkoku. Jak większość targów, zaczyna się o świcie i trwa mniej więcej do południa. Codziennie, miejscowi handlarze wypełniają swoje podłużne łodzie z drzewa tekowego towarem i wyruszają kanałem (khlongiem) ciągnącym się wzdłuż miasta, do miejsca, gdzie odbywa się handel - wprost z łódek. Na targ można dostać się łódką lub wędrując po mieście brzegami kanału (droga wodna jest zdecydowanie ciekawsza!).
Na targu można kupić wszystko - od odzieży, pamiątek, wyrobów rękodzielniczych (przeważnie cudów ze skorupy orzecha kokosowego), kwiatów, po produkty spożywcze. To oczywiście interesowało mnie najbardziej :) Jak oszalała, z obłędem w oczach biegałam po pomoście, próbując uchwycić najbardziej malownicze kadry, przesuwających się przed oczami łódek. Jedna wypełniona po brzegi gigantycznymi owocami mango, ułożonymi w równiutkim rzędzie młodymi kokosami, na przemian z różowymi owocami smoczymi i podłużnymi papajami, kolejna to pływający sklep mięsny, płynący burta w burtę z rybnym, a z jeszcze innej unosił się słodki zapach kokosu, od mini placuszków (pysznych!), smażonych na podręcznej, rozgrzanej płycie przez sympatyczną starszą panią w charakterystycznym, azjatyckim, słomkowym kapeluszu :) Pływające bufety oferują proste dania z woka i przekąski smażone w głębokim tłuszczu (z łódki z bananami można kupić i kiść świeżych owoców i smakowite smażone banany prosto z woka :)) a kiedy potęgujący się z godziny na godzinę upał da się we znaki, pragnienie ugasi orzeźwiające mleczko, prosto z młodego orzecha kokosowego, którego sprawnym ruchem maczety otwiera kolejna sprzedawczyni z łódki obok.
Nikt na targu nie próżnuje - sprzedawcy dbają o swoje wodne stoiska, starannie układając towar, obierając i porcjując owoce, które można kupić w postaci od razu do zjedzenia, składając liście bananowca w zmyślne miseczki, w które pakują gotowe przekąski i w międzyczasie nawoływaniem zachęcając kupujących. Te wszystkie obrazy, zapachy i dźwięki mieszają się, jak w kalejdoskopie, ale ani trochę nie powodują znudzenia. Gdybym miała więcej czasu, najchętniej zostałabym na targu od jego otwarcia, aż do ostatniej minuty, kiedy handlarze zamykają pływające kramy. Pływający targ w Damnoen Saduak, to jak dla mnie obowiązkowy punkt tajskiej wyprawy. Jeżeli tylko będziecie mieli okazję być w tamtej okolicy - nie zastanawiajcie się ani chwili :)
super! właśnie zaraz lecę do Tajlandii. Czy byłaś może na Krabi?
OdpowiedzUsuńps. super zdjęcia :)
zapraszam do mnie: http://iluminatium-mundi.blogspot.com/
Nie, niestety nie dotarłam tym razem aż tak daleko na południe. Na południu odwiedziłam tylko malutką wysepkę Koh Samet w Zatoce Tajlandzkiej (ok. 200 km od Bangkoku). Już Ci zazdroszczę! :) Ja na pewno tam jeszcze wrócę ;)
UsuńPiękne zdjęcia,magiczne miejsce...
OdpowiedzUsuńKuzyneczko porobiłaś zjawiskowe zdjecia , takie do oglądania i oglądania
OdpowiedzUsuńFajne owoce mają na tym targu min.
Oj tak! Owocowy zawrót głowy! Część miejscowych owoców próbowałam po raz pierwszy w życiu, a nazw części z nich nawet nie zdołałam spamiętać ;))
UsuńAh marzy mi się Tajlandia
OdpowiedzUsuńnie dziwię się-zobaczyć i umrzeć:) te kolory!
OdpowiedzUsuńOch Aga! Coz za wspanialosci!!!!
OdpowiedzUsuńniesamowite miejsce, apetyczne potrawy i cała feria barw ;)
OdpowiedzUsuńTe artykuły spożywcze na łodziach przypominają troche transport wodny w Wenecji. Tam tak dowożone są do sklepów warzywa, owoce itd. Miły widok, choć nie tak pięknie kolorowy jak ten w Tajlandii.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wspaniałej wycieczki. Jak to dobrze, że istnieje fotografia - oglądając zdjęcia innych można się przenieść razem z nimi w najodleglejsze zakątki świata ;-)
OdpowiedzUsuńNiesamowite obrazy!
OdpowiedzUsuńZdjęcia oddają zapach egzotycznych owoców!
ale ciekawie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńCoś niesamowitego... Niezwykłe zdjęcia, naprawdę wyjątkowe...:)
OdpowiedzUsuńMialam to szczescie byc w Tajlaldii - cudowne miejsce na ziemi :) Smaczne, roznorodne jedzenie, bardzo zyczliwi ludzie i te wszystkie owoce... hmmm... - jak sprobowalam tam pomelo, to od tamtej pory juz ani razu nie kupilam go u nas. Jednakze moim numerem jeden jest zielony kokos:)
OdpowiedzUsuńOj tak, świeży kokos to coś, czego nie można podrobić i smakuje tak tylko tam, gdzie naprawdę rośnie. Zresztą jak większość egzotycznych owoców. A sama Tajlandia - tęsknię za nią bardzo i mam nadzieję, że kiedyś uda się odwiedzić ją jeszcze raz :)
UsuńŚwietne miejsce. Taki targ na długo zostaje w pamięci.
OdpowiedzUsuń