W ostatni piątek kulinarny i nie tylko kulinarny świat świętował Dzień Czekolady. Nie zarejestrowałabym pewnie nawet tego faktu (żyłam w przekonaniu, że Dzień Czekolady obchodzony jest jesienią!), gdyby nie ogromna paczka z Lidla w prezencie z tej okazji, wypełniona po brzegi czekoladami Fin Carré. Marka posiada certyfikat UTZ, za którym kryje się bardzo przyzwoita jakość w bardzo przyzwoitej cenie oraz gwarancja, że kakao użyte do produkcji pochodzi z odpowiedzialnych upraw, na których zyskują lokalne społeczności. Tak trzymać! :)
Dzień Czekolady pewnie minąłby bez echa również dlatego, że nie jestem czekoladoholiczką. Czekoladę przyjmuję w małych ilościach, okazjonalnie i na zasadzie delektowania się bardziej niż codziennego niezbędnika lub pocieszyciela w gorszych chwilach. Lubię kostkę dobrej czekolady od czasu do czasu, lubię rozpływającą się w ustach czekoladową pralinkę, lubię prawdziwe, czekoladowe polewy na cieście, czy kawałek dobrej, wilgotnej, czekoladowej babki. Mam też słabość do czekoladowego sufletu. Od lat piekę go z tego samego, sprawdzonego przepisu z serii Le Cordon Bleu. Zawsze pięknie wyrasta, jest lekki jak mgiełka i pyszny, nawet kiedy zdąży już lekko opaść i ostygnąć. Jeżeli macie ochotę na totalny czekoladowy odlot, wystarczy delikatnie przebić skórkę upieczonego sufletu łyżeczką i wlać do środka trochę wiśniówki lub czekoladowego likieru...
Suflet czekoladowy:
50 g ciemnej czekolady, grubo posiekanej,
250 ml mleka,
60 g masła,
3 łyżki mąki,
4 jajka,
2,5 łyżki drobnego cukru,
1 łyżka kakao,
szczypta soli,
cukier puder
Mleko podgrzać prawie do wrzenia, zalać nim czekoladę i mieszać, aż całkowicie się rozpuści.
W rondelku stopić masło, dodać mąkę. Gotować na małym ogniu przez minutę. Ciągle gotując, wlewać stopniowo czekoladowe mleko, mieszając drewnianą łyżką. Doprowadzić do wrzenia i zdjąć z ognia (powstanie coś w rodzaju gęstego budyniu). Odstawić do całkowitego wystygnięcia.
Rozgrzać piekarnik do 180 stopni. Cztery duże lub sześć małych kokilek do sufletów wysmarować masłem i wstawić do lodówki, aby masło stwardniało. Posmarować raz jeszcze i każdą foremkę oprószyć cukrem pudrem.
Żółtka oddzielić od białek. Żółtka dodać do wystudzonej masy czekoladowej i dobrze wymieszać.
Białka ubić z solą, aż z piany będzie można formować miękkie, spiczaste "górki". Dodać cukier i ubijać jeszcze przez chwilę. Na końcu dodać przesiane kakao i wmieszać do piany.
1/3 piany dodać do masy czekoladowej i delikatnie wymieszać, aż składniki połączą się. Z taki sam sposób wymieszać resztę piany.
Masą napełnić kokilki do pełna i wyrównać wierzch płaskim nożem. Posypać po wierzchu cukrem pudrem, a w środku zrobić palcem głęboki dołek, dzięki czeku suflet będzie równo rósł.
Piec 15-20 minut, aż suflety urosną, a na wierzchu uformuje się cienka skorupka. Upieczone posypać przesianym cukrem pudrem i natychmiast podawać.
zdjęcie zrobione telefonem Nokia 808 Pure View
No no - wygląda pięknie.
OdpowiedzUsuńLubię takie rzeczy ; ).
Wygląda bosko. Właśnie jestem na etapie kupowania takich miseczek żeby zacząć swoja przygodę z sufletami :)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam - kokilki przydają się nie tylko do sufletów :)
Usuńto nie fair, że widzę ten wpis o 23:02..;(
OdpowiedzUsuńuściski!
A może nocne pieczenie sufletów? ;))
Usuńwygląda bajecznie :) aż muszę wreszcie przygotować swój ;p
OdpowiedzUsuńIle porcji wychodzi? ;)
OdpowiedzUsuńW zależności od wielkości kokilek wychodzi od 4 do 6 sufletów.
UsuńSuflet czekoladowy mmmmmm !!!! Cudowny !
OdpowiedzUsuńpycha ;))
OdpowiedzUsuńPiękny! Z ogromną przyjemnością bym go spałaszowała! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam suflety, Twój wygląda świetnie! a że czekoladowy to już w ogóle musi być obłędny :P
OdpowiedzUsuńPrezentuje się obłędnie! Uwielbiam suflety a czekoladowy w szczególności!
OdpowiedzUsuńGenialnie wygląda! Robiłam kilka razy z przepisu Nigelli, ale jeszcze mi tak ładnie nie urósł i tak uroczo nie popękał z wierzchu. Spróbuję z Twojego przepisu następnym razem :)
OdpowiedzUsuńW takim razie muszę wypróbować propozycję Nigelli, a tej przepis polecam bardzo, bo wyszedł świetnie już za pierwszym razem i ani razu mnie nie zawiódł, a piekę go już od paru ładnych lat :)
Usuńsuflet to mój ulubiony deser. Robiłam z różnych przepisów, póki co najlepszy był od włoskiego szefa kuchni, Twój wygląda obłędnie:)
OdpowiedzUsuńPestko, podzielisz się przepisem mistrza? :) Chętnie wypróbowałabym :)
UsuńAle piękny! Ja się nigdy nie odważę zrobić.
OdpowiedzUsuńMajanko, spróbuj - daję głowę, że wyjdzie Ci wspaniały już za pierwszym razem! :)
UsuńZa sam wygląd już go uwielbiam! więc boję się pomysleć co byłoby gdybym spróbowała tego cuda ;)
OdpowiedzUsuńSuflety jeszcze przede mną, jakoś nie mogę się przełamać. Tyle krąży o nich złych opini, że trudne, że opadają, że nie mam odwagi. Za to z chęcią bym się wprosiła na taki suflet do kogoś... Wygląda fantastycznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
pysznie wygląda...
OdpowiedzUsuńale ja bym użyła mąki orzechowej, albo migdałowej... hm.. do zrobienia w niedziele! ;)
Wyszedł Ci idealny !
OdpowiedzUsuńI cała wiosenna dieta idzie sobie w dal,kiedy widzę Twoje cuda ;p
Cudne! Dziś sobie taki deser zaserwowałam:). Przepis sprawdzony, będę korzystać z niego jeszcze nie raz!
OdpowiedzUsuńPoszukuje takich kolkilek...dokladnie jak na zdjeciach bo z kompletu zostały mi 2:( gdzie je mozna kupic?
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńsuper!będę piekła suflet w lany poniedziałek,proszę tylko powiedzieć,czy to jest wersja sufletu płynnego w środku?uwielbiam taki
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Ola
Płynny mocno nie jest, ale przyjemnie wilgotny - coś jak konsystencja musu. Trzeba tylko uważać, żeby sufletu nie przepiec i żeby nie był zbyt suchy :) Pozdrawiam!
Usuń