Tegoroczny karnawał, o wyjątkowo limitowanym czasie trwania zbliża się do końca i już w najbliższy czwartek oddamy się słodkiemu łakomstwu, w najbliższą sobotę ostatnim karnawałowym hulankom i swawolom. Trochę szkoda, bo nie zdążyłam nawet usmażyć chrustu i moich ulubionych serowych oponek, ale za to usmażyłam górę pączków. Nie sama, bo w rodzinnej komitywie, więc wpis zaliczam do cyklu "rodzinne gotowanie" lub w tym przypadku dokładniej - "rodzinne pączkowanie" i wcale nie sugeruję tu, że wspólnie tyjemy na potęgę (choć przy tej liczbie kalorii to niewykluczone) ;))
Niekwestionowaną mistrzynią w temacie pączków jest moja ciocia i wszystkie pączki, jakie usmażyłam w moim dotychczasowym życiu, wciąż jeszcze mogą się schować przy jej pączkach idealnych, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że i w tej dziedzinie najważniejsze jest doświadczenie. Oddałyśmy więc palmę pierwszeństwa cioci, występując z Dziuunią w roli pomocnic kuchennych, a jak do tego starałam się spisywać skrzętnie "przepis na oko" i rejestrować w obiektywie to, co się działo w kuchni.
A działo się sporo od samego początku, kiedy to jedno po drugim, zaczęły trafiać do miski z rozkruszonymi drożdżami, cukrem i mąką żółtka, aż naliczyłam ich tuzin z kawałkiem. Później, kiedy wszystkie składniki znalazły się w jednym miejscu, zaczęło się wielkie wyrabianie, tak długie, aż powstało gładkie, jednolite ciasto, a powstała siateczka glutenu zapewniła mu pożądaną elastyczność, co potwierdził test okiennej szyby, wykonany na kawałku ciasta przez Dziuunię (ciasto powinno być tak elastyczne, aby można było rozciągnąć je w palcach niemal do przezroczystej błonki). Dopiero wtedy pozwoliłyśmy ciastu na odpoczynek pod bawełnianą kołderką do czasu, aż podwoiło swoją objętość. Pączki nadziewałyśmy klasycznie - różaną marmoladą, starannie sklejając ciasto, aby nadzienie znalazło się dokładnie w środku i nie uciekało podczas smażenia. Później zostało już tylko cierpliwe smażenie na maleńkim ogniu, osączanie i lukrowanie, czemu z wielkim zainteresowaniem przyglądał się kot i inni cztero- i dwunożni amatorzy karnawałowych słodkości.
Efektem całego zamieszania było 67 pączków o muślinowym, puchatym miąższu, słodkim różanym nadzieniu i cieniutkiej, delikatnej skórce. Smacznego Tłustego Czwartku życzę :)
Pączki:
1000 g mąki (+ trochę do podsypywania),
100 g drożdży,
200 g masła,
100 g cukru,
13 żółtek,
2 całe jajka,
500 ml mleka,
50 ml spirytusu,
1 łyżeczka soli
marmolada różana
Drożdże rozkruszyć w dużej misie i rozetrzeć z łyżką cukru i odrobiną ciepłego mleka. Odstawić na chwilę.
Dodać przesianą mąkę z solą i resztą cukru. Dodać żółtka i jajka i mieszać dodając resztę ciepłego mleka i stopione masło. Wszystko zagnieść i na końcu dodać spirytus. Całość zagniatać tak długo, aż ciasto będzie gładkie, lśniące i elastyczne. Jeżeli jest bardzo luźne - podsypać odrobiną mąki.
Wyrobione ciasto przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na ok. godzinę, aż podwoi swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto podzielić na równe porcje. Każdą nadziać marmoladą i uformować płaską kulkę. Układać na oprószonej mąką stolnicy i odstawić na ok. 30 minut tak, aby pączki wyrosły.
W dużym, płaskim garnku rozgrzać olej. Smażyć pączki partiami na bardzo małym ogniu z obu stron na złoty kolor. Usmażone odsączyć na papierowym ręczniku i jeszcze gorące lukrować.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mniam! Cudowności.. :))
OdpowiedzUsuńJak tu przytulnie dzisiaj i pączkowo... pachnie moją ulubioną różą, mój kot też zawsze asystuje przy pieczeniu;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna fotorelacja, a paczki......jak marzenie! Oddalabym wiele za jednego takiego. Teraz, natychmiast :)
OdpowiedzUsuńPysznie wygladaja!!
OdpowiedzUsuńpięknie Ci pączki wyszły:)
OdpowiedzUsuńTak wygląda pączek idealny:-)
OdpowiedzUsuńbogate paczki ;)
OdpowiedzUsuńpyszności, u mnie w domu zawsze babcia piekła takie pączki:)
OdpowiedzUsuńwyglądają obłędnie ;D
OdpowiedzUsuńKomarko, jakie cudowne te pączki. Nie ma to jak pączki robione w domu. Ja jednak w tym roku nie robię, jakoś nie mam weny, no i czasu brak.
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia . Te z produkcji jakie fajne, no i kiciuś piękny.
Ściskam ciepło.:*
Ps. Bardzo lubię Twoje wpisy :)
Idealne! :)
OdpowiedzUsuńPosylam tluste buziaki ;*
Ja wiem, że dziś Tłusty i że pączki, ale ja potrzebuję porady zupełnie z innej półki, torcik urodzinowy na Roczek... taki bez tłustych mas... proszę o poradę, proszę...
OdpowiedzUsuńLenko, przepraszam, że z poślizgiem, ale skoro torcik na roczek, to może z jakąś owocową pianką? Do ubitej śmietanki wystarczy dodać schłodzoną i lekko tężejącą galaretkę owocową + mus owocowy albo drobne owoce w całości.
UsuńZgodnie z przykazem, właśnie oddaję się słodkiemu łakomstwu w postaci pączków :) Fotki urocze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSmakowita relacja z rodzinnego gotowania (a raczej smażenia). I równie smakowity efekt :)
OdpowiedzUsuńprzepis jak od mojego dziadka... i ten wyglad! podziwiam!
OdpowiedzUsuńBo to te najlepsze, staropolskie receptury - zawsze niezawodne :)
Usuńz takim pomocnikiem i z takim pochodzeniem( prosta linia wróżek-czarodziejek ) to pączki nieziemskie gotowe .Komarko Wróżko toć to mercedesowe paczki , zdjęcia aż kipią smakiem
OdpowiedzUsuńKuzyneczko, dziękuję za uznanie - przekażę cioci :))
UsuńA tak mi przyszło do głowy (jak wiadomości oglądałem w TV), że jak można porównać smak pączka z piekarni z pączkiem domowym, w którym dżem (marmolada) jest od razu w pączku??
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie mam pojęcia, czy na smak pączka ma jakiś wpływ metoda nadziewania, ale jedno jest pewne - w Tłusty Czwartek nawet najgorszy pączek domowej roboty jest lepszy od tego kupionego ;)
Usuńmistrzostwo świata! :)
OdpowiedzUsuńWiele bym dała za jednego takiego pączka teraz...
OdpowiedzUsuńI chciałam zasugerować, że może warto wyłączyć obrazkową weryfikację komentarzy, bo strasznie nieczytelne te obrazki :(
OdpowiedzUsuńPączusie wyglądają rewelacyjnie. Dla mnie największy problem stanowi zrobienie dobrego lukru i zawsze kończy się posypaniem pączków cukrem. Może jakieś wskazówki co do przygotowania lukru?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Najprostszy sposób na lukier to cukier puder utarty z wrzącą wodą (trwa to chwilkę, bo cukier natychmiast rozpuszcza się). Do pączków pasuje rzadki lukier, więc trzeba stopniowo dodawać wodę, aż do pożądanej konsystencji (powinien być lekko mleczny w kolorze, niemal przezroczysty) i maczać w nim gorące jeszcze pączki.
UsuńMożna też zrobić lukier cytrynowy albo pomarańczowy, ucierając przesiany cukier puder z sokiem z cytryny lub pomarańczy.