Dzisiaj jeszcze raz po azjatycku i jeszcze raz fasolkowo :) Zdaję sobie sprawę, że mała dostępność prawdziwych, chińskich form do księżycowych ciastek jest dużą przeszkodą w wypróbowaniu poprzedniego przepisu, a bardzo chciałabym zachęcić Was do przetestowania fasolki adzuki, szczególnie na słodko, dlatego tym razem proponuję chińskie bułeczki, które bez przeszkód, z łatwością zrobicie w domu :)
Przeglądając strony i blogi azjatyckie przepadam przy komputerze zwykle na długie godziny, wędrując od jednego odnośnika do drugiego, podziwiając nie tylko egzotyczne połączenia smaków i składników, ale też finezję wykonania. Azjaci mają coś, czego nie jest w stanie odwzorować żaden Europejczyk, choćby stanął na rzęsach i czego im szalenie zazdroszczę - wrodzone poczucie estetyki, subtelność i delikatność. To wszystko przekłada się też na sztukę kulinarną i fotografię. W końcu nie każda kultura potrafi nawet ze zwykłego drugiego śniadania uczynić małe dzieła sztuki :)
Bułeczki przypominają nasze pączki lub kluski na parze, ale to nadzienie sprawia, że są niepowtarzalne i wyjątkowe. Pasta z czerwonej fasolki smakuje w nich jeszcze bardziej orzechowo niż w księżycowych ciastkach - nie wyczujecie fasolowego posmaku, gwarantuję! :) Pasta jest dosyć sucha i bułeczkom dobrze robi towarzystwo jakiegoś sosu. Pewnie mało po azjatycku, ale mi najbardziej smakują maczane w śmietance, lekko osłodzonej cukrem z wanilią.
Jeżeli macie ochotę przy okazji pobawić się trochę przy ich robieniu, albo zrobić niespodziankę dzieciom, wyczarujcie bułeczkowe zwierzątka (podejrzane oczywiście u Azjatów - Azjaci są niemożliwi! ;D) Ja postawiłam na kotki i świnki, ale w ten sam sposób można zrobić też np. myszki i zajączki :)
Chińskie bułeczki na parze z pastą z czerwonej fasolki:
ciasto -
1 i 1/2 łyżeczki suszonych drożdży,
1 i 1/2 szklanki mąki pszennej,
1/2 szklanki ciepłej wody,
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
1/4 szklanki cukru,
3 łyżeczki stopionego masła,
szczypta soli
pasta z czerwonej fasolki -
150 g fasolki adzuki,
1/4 szklanki drobnego cukru,
2 łyżeczki miodu,
1 łyżka wiórków kokosowych,
1/2 łyżki posiekanej kandyzowanej skórki pomarańczowej,
1 łyżka oleju arachidowego,
szczypta cynamonu,
szczypta mielonego kardamonu
pergamin lub papier do pieczenia
Fasolkę zalać wodą i moczyć 2 godziny.
Następnie odcedzić, przełożyć do garnka, zalać świeżą wodą i gotować na małym ogniu pod przykryciem około godzinę, aż fasola będzie miękka, a jej łupinki popękają (trzeba pilnować, aby woda nie wygotowała się i w razie potrzeby uzupełnić). Ugotowaną fasolkę odcedzić, przetrzeć przez sitko lub zmiksować blenderem. Jeżeli masa jest bardzo wilgotna, odcisnąć nadmiar wody przez gęstą gazę.
Przygotować ciasto na bułeczki - drożdże wymieszać z łyżeczką mąki, łyżeczką cukru i dwiema łyżkami ciepłej wody (woda nie może być gorąca, aby nie zabiła drożdży). Zostawić na 15 minut.
Mąkę przesiać do miski i wymieszać z proszkiem do pieczenia i cukrem. Dodać spieniony zaczyn drożdżowy oraz ciepłą wodę. Mieszać dodając powoli stopione masło.
Zagnieść gładkie, lśniące ciasto, uformować kulę, przykryć ściereczką i zostawić na około godzinę do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość.
W tym czasie przygotować pastę z fasolki - olej rozgrzać na patelni. Dodać fasolowe puree, cukier, miód, wiórki kokosowe i przyprawy i dusić na małym ogniu mieszając, aż cukier roztopi się, a pasta zrobi się sucha. Na końcu wymieszać ze skórką pomarańczową. Ostudzić.
Aby łatwiej i szybciej było nadziewać bułeczki, najlepiej przygotować gotowe porcje pasty, uformowane w kulki (1,5 - 2 łyżeczki pasty na jedną bułeczkę).
Wyrośnięte ciasto zagnieść jeszcze raz, po czym podzielić na 12 równych części. Każdą część rozciągnąć palcami na placuszek, na środek położyć kulkę pasty fasolkowej i skleić brzegi.
Papier do pieczenia pociąć na 12 niewielkich kwadratów i na każdym położyć bułeczkę. Uformowane bułeczki przykryć ściereczką i zostawić na 15 minut do wyrośnięcia.
W tym czasie rozgrzać garnek do gotowania na parze. Bułeczki razem z papierową podkładką wkładać partiami do garnka, gotować 15 minut.
Komarko, ponownie mnie kusisz smakołykiem z fasolowym nadzieniem :) Aż zapragnęłam iść do sklepu (teraz, w tej minucie) i zakupić paczkę owej fasoli...
OdpowiedzUsuńJejku,jakie maja cudowne kształty! Piękne są te bułeczki i niezwykle interesujące!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
absolutnie nie wyobrażam sobie tego smaku , coś fantastycznego!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za przywołanie wspomnień! Objadłam się przeróżnymi bułeczkami tego typu tego lata w Shanghaju, nie ukrywam, że był to mój wielki przysmak, są nieziemskie :) A fasola adzuki jest faktycznie niezwykle popularna i wykorzystywana w setkach potraw.
OdpowiedzUsuńW kwestii ciekawostki - co ok 500 metrów w mieście można było się natknąc na sklep jednej z kilku sieciówek (coś jak nasze żabki), gdzie oprócz niezbędnego asortymentu, można też było kupić owe gorące bułeczki z różnymi wypełnieniami, które czekały na klientów w szkalnej kostce wypełnionej parą. Coś wspaniałego :)
O rany, ale fajny pomysł - tylko Azjaci mogą takie coś wymyślić! :) Ja chcę do Azji!!!
UsuńUwielbiam smakołyki z pastą z czerwonej fasolki, a moim absolutnym faworytem są sesame balls smażone na głebokim tłuszczu, poezja! Twoje nadziane pampuchy zapowiadają się równie pyszne i nieco lżej co zdecydowanie jest zaletą:)
OdpowiedzUsuńKasiu, teraz narobiłaś mi smaku na te sezamowe kule! Zapisuję sobie na kolejny chiński nowy rok :)
UsuńОчень красиво! Супер! Повторю обязательно!
OdpowiedzUsuńСпасибо за рецепт!
спасибо Iden! :)
UsuńAle czad! Świnki! Super! Wiem, ze nie każdy lubi fasolę w wersji deserowej, ale ja ubolewam, że takiej tradycji nie ma w naszej kulturze.
OdpowiedzUsuńtakich jeszcze nie jadlam, a wygladają rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńświnki są urocze... bardzo lubię bułeczki na parze..., wprawdzie moja rodzinka będzie kręcić nosem, ale niech sobie pokręcą, a co !
OdpowiedzUsuńTe kotki są genialne! Nie mogę się napatrzeć :).
OdpowiedzUsuńJadłam kiedyś deser z nadzieniem z tej fasolki, trochę był dla mnie za słodki, ale to chyba typowo azjatyckie - słodyczy mają niby niewiele, ale gdy już są, to naprawdę słodkie.
Bułeczki chętnie zrobię, gdy wrócę do domu :).
Ta pasta nie jest bardzo słodka i można dopasować sobie stopień słodkości dodając więcej lub mniej cukru albo miodu. Do bułeczek pasowała świetnie :)
UsuńWyglądają uroczo, a w smaku wyobrażam sobie, że są delikatne. Bardzo podoba mi się farsz do nich. Cała propozycja to dla mnie kulinarna nowość :)
OdpowiedzUsuńO tak, są bardzo delikatne, z delikatnie orzechowym posmakiem nadzienia :)
Usuńoooo nie mogę normalnie nie mogę , ale cuda , no Normanie Kuzyneczko Wróżko wymiatasz i to jak , szacunek i to wielki
OdpowiedzUsuńMargot :* :)
Usuńp.s fasolkę sobie zamówiłam:D
UsuńJakie śliczne. A chińskie bułeczki są na mojej liście rzeczy, które MUSZĘ w końcu zrobić:)
OdpowiedzUsuńprosiaczek śliczny! ojej, muszę zrobić kiedyś
OdpowiedzUsuńAle ciasteczka z czerwoną fasolą w środku robi się z mąki ze słodkiego ryżu! Ciasto trochę podobne do ciasta na ptysie, kształtowane na gorąco i posypywane mączką sojową, nadziewane mieloną słodzoną fasolą i podawane na deser :) Nie robiłam sama, ale jadłam gotowca z delikatesów koreańsko-japońskich. Pycha!!! I całkiem bezglutenowe!!!
OdpowiedzUsuńNalewko, masz na myśli jeszcze inny rodzaj bułeczek chińskich. Te oryginalnie robi się z chińskiej niskoglutenowej mieszanki mąki pszennej, tzw. bao flour. Ryżowe też mam na liście do wypróbowania :)
UsuńSprawiłaś, że uśmiecham się od ucha od ucha. Teraz takie świnki będą mnie nawiedzały po nocach. ;)
OdpowiedzUsuńjadłam takie kilka lat temu w Chinach na śniadanie, jedna z niewielu dostępnych rzeczy nadających się na poranny posiłek. ale na początku myśleliśmy, że to jakaś chińska czekolada ;)
OdpowiedzUsuńPodobno nigdy nie wiadomo na jaką się trafi, bo jedne są z nadzieniem mięsnym wytrawnym, inne ze słodkim, jeszcze inne zupełnie bez nadzienia - taka śniadaniowa loteria ;)
UsuńTym, co sprawia, że chętnie wracam na tego bloga jest wygląd i schludność potraw. Aż nie sposób oderwać oczu od zdjęć. To nie tylko świadczy o niesamowitym wyczuciu autorki, ale również zachęca do degustacji. ECYB wyróżnia się na tle innych blogów. Tak trzymać!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa - będę starała się trzymać poziom :) Pozdrawiam!
UsuńOdkrywasz przede mną zupełnie nowy kulinarny świat :) Bułeczki na parze kojarzą mi się bardzo dobrze, jako wspomnienie z dziecięcych obozów. Ale tak sobie myślę, że skoro chińskie foremki są dostępne tylko nielicznym, to może warto fasolowe nadzienie zamknąć w formie naszych małych babeczek? Nie powinno im to popsuć smaku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
D.
Pewnie, że można! Na pewno forma nie wpłynie na ich smak, a w kształcie okrągłych babeczek będą przypominały moon cakes jeszcze bardziej :)
UsuńKomarko!!!
OdpowiedzUsuńczarodziejko, mistrzyni moja! jeju, cuda.
a ta świnka jest taka urocza..
Przecudnie wygladaja! Wprawdzie chinski nowy rok juz sie zaczal, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by nieco przedluzyc jego swietowanie :)
OdpowiedzUsuńMaggie, Chińczycy świętują nowy rok całe dwa tygodnie! :) A u nas w końcu wciąż karnawał - można świętować :)
UsuńSą prześliczne :D Szczególnie podobają mi się w kształcie kotków, urocze! Co do sztuki japońskiej i chińskiej, to rzeczywiście, Azjaci są niezwykli jeśli chodzi o jedzenie. Z początku zadziwiało mnie to, że mają niewiele słodkości, a jeśli już, to wyglądają raczej średnio zachęcająco. Ale potem odkryłam ich niezwykły koncept na przygotowywanie posiłków, szczególnie drugich śniadań w pudełeczku. Niektóre są tak śliczne, że aż nie chce się ich jeść :D Na pewno wypróbuję przepis na te bułeczki :] W dodatku moja znajoma pisze pracę magisterską na temat bento i ładnego serwowania posiłków :D Zastanawia się w niej co zrobić, żeby dzieci chętniej zjadały posiłki :]
OdpowiedzUsuńToczko, to tylko pozory z tą niewielką ilością słodyczy w Azji - sama ilość rodzajów noworocznych ciasteczek, które pieką może przyprawić o zawrót głowy :) A podejścia do drugich śniadań zazdroszczę im bardzo :)
UsuńKotki! ^^
OdpowiedzUsuńurzekające;)
OdpowiedzUsuńUwielbialam je w Chinach, och bardzo dziękuję za przypomnienie i za przepis.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Ty to robisz, ale zawsze kiedy wchodzę na tego bloga jestem potwornie głodna:) Prawie nie jem ciast, ale Twoje wpisy dobrze się czyta a grafika i klimat tego bloga to coś wyjątkowego. Powyższy przepis wypróbuję, ujęły mnie te prosiaczki:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrześliczne. Prześliczne są te bułeczkoświneczki :-D
OdpowiedzUsuńfasolka stała w szafce czekając na lepsze dni...które właśnie nadeszły! :D Dziękuję za przepis:)
OdpowiedzUsuńStrona, jak i wszystkie przepisy świetna :)
OdpowiedzUsuńAle mam małe pytanko. Czy można użyć zwykłej czerwonej fasoli?
Dziękuję :) Ze zwykłą fasolą nie będzie smakować tak samo, bo fasolka adzuki ma specyficzny słodko-orzechowy smak, bardzo pasujący do słodkich wypieków.
UsuńA jaki miód do tego używać?
OdpowiedzUsuń