Mój staropolski obiad, kończę dziś obiecanym deserem.
Kiedy Brytyjczycy szczycili się swoimi puddingami, na stołach francuskich królował migdałowy Blanc-Manger, u nas jadano leguminy. Nazwa deseru nie kojarzy się szczególnie smakowicie (zupełnie jak osławiony angielski 'pudding' ;)) i przywodzi na myśl coś "budyniowatego" i mdłego, coś co mogło smakować jedynie i tak cierpiącemu dla idei dziewiętnastowiecznemu, blademu, romantycznemu poecie ;) Postanowiłam obalić ten mit, testując na własnej skórze leguminę dyniową, która okazała się jednym z najlepszych domowych deserów, jakie ostatnio jadłam i którą będę powtarzać pewnie przynajmniej przez najbliższy miesiąc (dopóki wyczerpię zapasy dyniowego puree ;))
Bo legumina niekoniecznie musi mieć konsystencję budyniu zagęszczanego mąką, śmietaną lub żelatyną. Ta, na bazie dyniowego puree i kaszy manny smakuje bardziej jak wilgotne ciasto (przypomina mi ciasto marchewkowe) z chrupiącymi kawałkami migdałów i pachnącej skórki pomarańczowej w środku. Najlepsze na ciepło, tuż po wyjęciu z pieca, oprószona cynamonem i skropiona aromatycznym likierem. Jeżeli tak wyglądały i kończyły się staropolskie uczty, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu naszych przodków jest jak najbardziej uzasadnione ;)
Legumina dyniowa:
500 g obranego ze skórki miąższu dyni,
1 czubata łyżka miękkiego masła,
4 jajka,
4 łyżki cukru,
2 łyżki smażonej w cukrze skórki pomarańczowej,
1/2 szklanki posiekanych blanszowanych migdałów,
1/2 szklanki kaszy manny,
1 kieliszek rumu,
szczypta soli
Dynię ugotować na parze do miękkości, przetrzeć przez sito i ostudzić (powinny powstać 2 szklanki dyniowego puree).
Żółtka utrzeć z cukrem do białości. Dodać miękkie, ale nieroztopione masło, dyniowe puree, migdały, skórkę pomarańczową, kaszę mannę i rum. Całość delikatnie, ale dokładnie mieszamy.
Białka ubić na sztywną pianę ze szczyptą soli i delikatnie wymieszać łyżką z masą dyniową. Głęboką formę do pieczenia wysmarować masłem i przełożyć ciasto.
Zapiekać w piekarniku nagrzanym do 160 stopni około 20 minut. Legumina jest upieczona, kiedy wierzch zarumieni się, a ciasto zaczyna odstawać od boków formy.
Podawać na ciepło z cynamonem albo kieliszkiem rumu lub likieru pomarańczowego. Legumina jest smaczna również na zimno.
Wyglada wybornie, choc ja od dziecka jadalam legumine na zimno i raczej konsystencja przypominala terazniejsze ptasie mleczko. Bynajmniej taka robi moja babcia, ktora oczywiscie nie chce zdradzic przepisu
OdpowiedzUsuńWytworny deser.
OdpowiedzUsuńWygląda wspaniale, ma piękny kolor. Nigdy nie jadłam leguminy, więc chętnie się wproszę na smakowanie;).
Pozdrowienia Komarko:)
Piękny był Twój polski obiad.:)
Po prostu muszę spróbować :D
OdpowiedzUsuńRobiłam kiedyś coś bardzo podobnego, ale w formie serniczka. :) Pyszności.
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis, nabrałam ochoty, żeby taką zrobić :)
OdpowiedzUsuńte słoneczne obrazki bardzo działają na kubki smakowe. mi od zawsze 'legumina' kojarzy się z czymś takim przyjemnym, pysznym.. czasem żartobliwie mówimy tak w domu na deser, i wcale nie musi on miec budyniowej konsystencji :-)
OdpowiedzUsuńLeguminy robila mi w dziecinstwie moja babcia Teresa... znala je z Wilna, ze swojego domu. Twoj przepis podoba mi sie bardzo.
OdpowiedzUsuńBardzo żałuje, że takiej leguminy jeszcze nie jadłam, bo wygląda przepysznie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAgnieszka, dzieki za dyniowe przepisy! Drukuje i skladam do teczki (narazie) :)) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKomarko, jestem pod wrażeniem Twoich propozycji na akcję Ireny i Andrzeja :)
OdpowiedzUsuńA co do leguminy - legumina karmelowa, którą robiła moja babcia Ela, nie miała z budyniem nic wspólnego. To był (i jest!) deser o wyjątkowo delikatnej konsystencji, tylko panna cotta wytrzymuje porównanie do leguminy.
A ja zawsze sie zastanawialam, jak wyglada ta legendarna legumina. I choc nazwa, jak zreszta zauwazylas, nie kojarzy sie apetycznie, to juz wyglad sprawia, ze slinianki pracuja szybciej :)
OdpowiedzUsuńja na samo słowo legumina sie już uśmiecham ,a jeszcze jak widzę takie zdjęcia i taki przepis , Komarko Wróżko , jesteś genialna
OdpowiedzUsuńBajeczne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńChętnie bym spróbowała:) A ten kolor ... no ślicznie i bardzo smacznie to wszystko wygląda:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubie tego typu slodkosci, ale nie wiem, czy dasz wiare nigdy nie mialam okazji sprobowac leguminy. Nikt w mojej rodzinie jej nie przyrzadzal, niestety w knajpach tez sie nie spotkalam. A szkoda. Mam za to motywacje, aby sama sprobowac zrobic.
OdpowiedzUsuńJak apetycznie wyglada:) A mnie sie zawsze legumina kojarzyla wlasnie z czyms niezbyt dobrym a juz napewno nie ze smacznym deserem:)
OdpowiedzUsuńpięknie wygląda i prezentuje się bardzo szlachetnie :)
OdpowiedzUsuńojej, ale wspaniała!
OdpowiedzUsuńtak dawno nie jadła nim dyniowego... nie wspominając o legumienie!
prezentuje się pięknie!
http://www.slodkakarmel-itka.blogspot.com
http://www.karmel-itka.blogspot.com
Witam i zapraszam na mojego bloga po wyróżnienie http://oliwkawczekoladzie.blogspot.com/2011/11/wyroznienie-dla-mojego-bloga.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Komarko na parapecie stoi sobie jedna z moich dyń, więc legumina pojawi się, a jak. Może nawet jutro? No i masz te cudne foremki, nad którymi się zastanawiam od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńcudnie wyglada....tak slonecznie i cieplo i zachecajaco....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i milego weekendu zycze :)
Piękne, apetyczne zdjęcia. Twoja legumina wygląda pysznie!
OdpowiedzUsuńto ja poproszę choć kawałek, naprawdę prezentuje się pysznie
OdpowiedzUsuńWyglada wybornie! A jakie foremki ♥
OdpowiedzUsuńNigdy nie robilam leguminy, moze juz czas sprobowac ;)
dageART, pewnie legumina babci też jest pyszna - mam nadzieję, że kiedyś jednak zdradzi Ci recepturę :)
OdpowiedzUsuńMajanko, dziękuję i bardzo chętnie bym Cię ugościła taką leguminą :)
Slyvvia, koniecznie! :)
Shaday, wszystko w formie serniczka biorę w ciemno :)
Grażynko, polecam bardzo :)
Asiejko, dokładnie, okazuje się, że mianem leguminy określa się całą masę różnych deserów, niekoniecznie "budyniowatych" :)
Est_Quest, widzę, że mamy babcie z tych samych stron :) Moja też jest z Wileńszczyzny :)
Kamilo, taką leguminę robi się błyskawicznie - to kolejna jej zaleta :)
Agnieszko, proszę bardzo :) Chętnie dorzucę jeszcze niejeden przepis do Twojej teczki. Pozdrawiam! :)
Quinoamatorko, dziękuję :) Legumina karmelowa brzmi pięknie - już wyobrażam sobie jej smak!
Maggie, na oko wygląda dość pospolicie, chociaż akurat ta nawet pozwalała się pokroić jak ciasto. Ale za to smak wspaniały :)
OdpowiedzUsuńMargot, dziękuję :) Coś mi się wydaje, że rozpocznę teraz produkcję i testowanie różnych legumin :))
Mileno, dzięki! :)
Atinko, moje dynie w tym roku miały chyba wyjątkowo dużą zawartość karotenu - barwią na wściekło-pomarańczowo jak szalone ;)
Karolino, wierzę jak najbardziej, bo to też mój leguminowy pierwszy raz ;) W restauracjach raczej ze świecą ich szukać, bo to relikt przeszłości i niemodne (nie to co cupcakes ;)) A szkoda.
Marzenko, mnie dokładnie tak samo :) Ale zdążyłam się już przekonać, że wszystkiego trzeba najpierw spróbować, bo większość stereotypowych opinii to mity.
Wykrywaczu_smaku, jak na staropolski deser przystało ;) Dziękuję :)
Karmel_itko, a ja odwrotnie - od dyni od początku jesieni nie mogę się uwolnić ;))
Elian, dziękuję ślicznie za wyróżnienie :)
Kabamaigo, na zagospodarowanie dyni ta legumina nadaje się idealnie :) A foremki bardzo lubię (teraz pojawiły się w innych pięknych kolorach, ech) :)
Gosiu, Marto, dziękuję!
Aga-aa, proszę się częstować :)
Neringo, spróbuj - jestem pewna, że będziesz zachwycona :)
kolor jest przecudny!!! i tak sie ladnie prezentuje, ze z checia bym skosztowala:)
OdpowiedzUsuńA ja bardzo lubię słowo legumina. I na samą też się już czaję od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda, mniam, zbieram zdrowe przepisy dla dzieci, a że ostała mi się jeszcze jedna dynia, będziem próbowali:)
OdpowiedzUsuńcudo! narobiłaś mi smaka!
OdpowiedzUsuń