Kolejny z wiosennych sezonów można powoli uważać za zamknięty. Delikatne, białe i wonne kwiatki czarnego bzu przekwitają, przekształcając się w zielone kulki, które do jesieni zmienią kolor na czarny. Syrop na zimę już zabutelkowany, opisany i odstawiony, przynajmniej w większej części, na piwniczną półkę. Reszta została w lodówce, pod rękę, aby na bieżąco gasić pragnienie w postaci "bzowej lemoniady", po wymieszaniu ze schłodzoną wodą mineralną i plasterkiem cytryny. A ostatnie zebrane baldachy bzu zapakowałam w słoiki :)
Jednym z moich ulubionych przetworów owocowych są galaretki. Nie mam na myśli żelatynowych galaretek w proszku, ale pektyny zawarte w owocach, dzięki którym miąższ lub sok żeluje się w sposób naturalny. Najłatwiej przygotować galaretki z owoców, które posiadają dużo pektyn - porzeczek, malin, jabłek. Do takich owoców należy też agrest, a najwięcej właściwości żelujących posiada wtedy, kiedy jest jeszcze zielony i niezbyt dojrzały i jego zjedzenie na surowo grozi długotrwałym wykrzywieniem twarzy ;) Zdarza mi się przegapić ten moment i żeby uzyskać bardziej zwięzłą konsystencję galaretki, muszę ratować się dodaniem innych pektyn. Sama galaretka agrestowa jest bardzo smaczna (przyjemnie kwaskowata :)), ale warto poeksperymentować i dodać jej aromatu kwiatowego :) Pięknie komponuje się z kwiatem bzu, ale w identyczny sposób można zrobić też galaretkę agrestowo-różaną, zastępując baldachy szklanką płatków róży.
Galaretka agrestowa z kwiatem czarnego bzu:
2 litry niezbyt dojrzałego agrestu,
1 szklanka rozkwitniętych baldachów bzu czarnego,
1 kg cukru,
1,5 litra wody,
1 łyżka pektyn (opcjonalnie)
Baldachy bzu oczyścić i oddzielić same kwiaty, po czym zalać je wrzątkiem. Odstawić na co najmniej 3 godziny.
Agrest oczyścić z szypułek i przełożyć do garnka. Napar z kwiatów bzu przecedzić i zalać nim agrest. Gotować na niewielkim ogniu do całkowitego rozgotowania owoców. Przecedzić przez sito wyłożone gazą. Na litr uzyskanego płynu odmierzyć 50 g cukru (wyszły mi 2 litry i kilogram cukru), dodać i rozmieszać. Dodać też pektyny i gotować 20 minut. Po tym czasie najlepiej zrobić próbę - jeżeli galaretka zsiądzie się na zimnym talerzyku, jest gotowa i można przelać ją do wyprażonych słoików.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wygląda bardzo apetycznie.. :)
OdpowiedzUsuńCzy kg to przypadkiem nie 1000g? Piszę bo napisałaś, że na 2 litry (litr po 50g) wyszedł ci kg. Możliwe, że się mylę.
OdpowiedzUsuńPoza tym galaretka wspaniała! Nie jadam żelatyny i do galaretek dodawałam zawsze agar. Następnym razem wypróbuję twój przepis z pektynami :)
Wspaniala galaretka! Bardzo ciekawa i chętnie bym jej skosztowała.
OdpowiedzUsuń:)
Lubię bardzo agrest. Mam nadzieję,ze u mnie będzie go troszkę, bo czaję się na jakiś dżemik :)
Pozdrowienia Komarko:)
Uwielbiam galaretki, są świetnym lekkim deserem.
OdpowiedzUsuńKomarko, ślicznie, jak zawsze, u Ciebie:). I jaki agrest słoneczny cudowny!
OdpowiedzUsuńGalaretkę robiłam tylko z porzeczki - jak dotąd. Niestety wiem, że czas - nieprzyjaciel - nie pozwoli mi w tym roku zrobić agrestowej. Choć mam nadzieję pojeść go z krzaka:)
Pozdrawiam, Komarko, serdecznie!
U nas ostatnio była drożdżówka z agrestem - zapraszamy :) A galaretka zapowiada się fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńJakich pektyn używałaś Komarko? Gdzie można dostać same pektyny?
OdpowiedzUsuńWygląda apetycznie.
OdpowiedzUsuńAgrest bardzo lubię, ale niestety nie jem go często.
Piękna, uwielbiam agrest!
OdpowiedzUsuńMoja babcia specjalizuje się we wszelkiego rodzaju galaretkach - ja jakoś o ich istnieniu zapomniałam. Dziękuję za przypomnienie:)
OdpowiedzUsuńbędąc mała nie przepadałam za agrestem, teraz też w ogóle go nie jem, ale galaretka na pewno jest bardzo smaczna (:
OdpowiedzUsuńWspaniała ta Twoja galaretka, a my mamy na działce mnóstwo agrestu, więc kto wie... :) Pozdrawiamy serdecznie!
OdpowiedzUsuńale to musza byc fajne smaki:)
OdpowiedzUsuńa tu oczywiście znowu czary :D
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł brzmi magicznie , Komarko Wróżko uwielbiam ciebie i twoje kreacje :)