W tym roku ominęła mnie jedna z ulubionych akcji blogowych, czyli Czekoladowy Weekend Bei. Żałuję bardzo, ale jak mówi klasyk M.Jagger - you can't always get what you want i kiedy większość z Was delektowała się czekoladowym smakiem na setki sposobów, ja wraz z paroma innymi blogerkami, zgłębiałam tajniki przyrządzania ryb, o czym więcej następnym razem :)
Dzisiaj, ku czekoladowemu pokrzepieniu się mimo wszystko, dzielę się z Wami nowym odkryciem :)
Zima w tym roku trzyma nas twardo swoim mroźnym uściskiem i straszy srogim obliczem i kubek gorącej, mlecznej czekolady ratuje często nasze przemrożone do szpiku kości ciała i dusze. Tym bardziej ucieszyło mnie pojawienie się nowej super czekoladowej marki, dostępnej w Polsce.
Chocolate Company to firma holenderska, specjalizująca się w ręcznie wykonywanych wyrobach na bazie słynnej czekolady Valrhona. Właśnie otworzyła swój pierwszy sklep firmowy w Warszawie, połączony z małą kawiarenką, gdzie można na miejscu wypróbować produkty z jego oferty, a przede wszystkim napić się wybornej, gorącej czekolady. Czekolada do picia na patyku nie jest nowością, ale to Chocolate Company wpadła na pomysł, by patyk przekształcić w zgrabną i praktyczną, drewnianą łyżeczkę, zatopioną w dużej kostce czekolady, tworząc z niej swój flagowy produkt - Hotchocspoon. Nie tyle sama idea czekolady na łyżeczce powaliła mnie na kolana, co szalony wybór smaków i rodzajów tejże kostki. Stając przed sklepową półką od sufitu do podłogi wypełnionej Hotchocspoon'ami ;) najpierw kręci się w głowie, a później wydaje się, że wybranie kilku kostek, spośród ponad pięćdziesięciu najróżniejszych kombinacji jest misją niemożliwą. Czekolady białe, mleczne, ciemne, łączone, z dodatkiem orzechów, pralinek, cukrowych perełek, suszonych owoców, kawy, ziół, korzennych i nie tylko przypraw, a nawet małych fiolek z alkoholami (dla wielbicieli czekolady z prądem ;)) zadowolą chyba każdego czekoholika. Ja miałam przyjemność wypróbowania wyrafinowanego smaku ciemnej czekolady z dodatkiem pomarańczy i chili, delikatnej, trójkolorowej latte macchiatto, słodkiej nugatowej praliny i klasycznego połączenia czekolady ciemnej z białą. Gwarancją niebiańskiego smaku jest kubek gorącego, pełnotłustego mleka, a dołączony przepis jest prosty:
Usiądź wygodnie. Rozpakuj czekoladę i zanurz ją w gorącym mleku. Powoli mieszaj. Rozpływającą się czekoladę można co jakiś czas oblizywać lub poczekać do całkowitego rozpuszczenia i wtedy wypić gorący napój...
Chocolate Company
Wołoska 12 (Galeria Mokotów)
Warszawa
www.chocolatecompany.pl
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Co za świetny pomysł :) Będę musiała się wybrać do Galerii Mokotów i przetestować :)
OdpowiedzUsuńSuper! Dzięki za podzielenie się tym odkryciem, na pewno tam niedługo zajrzę :) Mmmm..
OdpowiedzUsuńsuper! nigdy nie słyszałam o takich magicznych łyżeczkach :)
OdpowiedzUsuńAle fajny pomysl... i mozna go ze soba zabrac do pracy na przyklad... teraz mozna juz pozegnac sie z gotowymi chocko-smieciami w saszetkach... a do tego wyglada uroczo...
OdpowiedzUsuńuprzedziałś mnie, chciałam o nich napisać :) wybór smaków jest niesamowity, to prawda. w mniejszej ilości czekoladowe łyżeczki są do nabycia i wypicia także we "wrzeniu świata" na ul. Gałczyńskiego 7
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Boski pomysł! Przetestuję przy okazji wizyty w stolicy :)
OdpowiedzUsuńTo jest świetne! Nigdy nie widziałam takiej łyżeczki.Chciałabym spróbować. Mniam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
To i ja do Galerii Mokotów spieszę:)
OdpowiedzUsuńOj to musi być pyszne :)
OdpowiedzUsuńjakie ciekawe!
OdpowiedzUsuńświetna ta łyżeczka...
niekonwencjonalna i arcykreatywna.
szkoda tylko, że do Warszawki mam tyle godzi jazdy...
Ooo jaaaaa!!! Czego to ludzie nie wymysla... Dobrze ze nie mam tego pod reka bo bym pewnie popadla w w uzaleznienie. A ostatnio i tak moja waga idzie szybko do gory... Ale juz mam pomysl na super prezent :D
OdpowiedzUsuńto jest obok mojej pracy. Wpadne tam i "se" kupię:)Dzięki za cynk:)
OdpowiedzUsuńhahhahahah:)
Chyba też nie potrafiłabym wybrać...Ale Twój wybór bardzo mi się podoba ;). Mam akurat czekoladę na patyku do rozpuszczania w mleku, choć gorzką i mocną, to dodam do niej skórkę z pomarańczy i chili, żeby poczuć smak przynajmniej zbliżony. A pomysł świetny! Muszę tylko znaleźć drewniane patyczki i spróbuję odtworzyć je w domu ;)
OdpowiedzUsuńAle fajna sprawa z tej czekoladowej łyżeczki :) Smakowicie wygląda i bardzo zachęca do spróbowania. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńKomarko, też zachwyciłam się ta czekoladą, i jej formą, kiedy zobaczyłam ja na lotnisku w Amsterdamie...Miałam pięć minut i kupiłam - później biegłam z kubkiem,..., a jeszcze później trzy osoby próbowały ją skończyć, bo najważniejsze czego wtedy pragnęliśmy było gorąco mleka, a ten kubeczek tego nie spełnił i przez to smak czekolady( nie pamiętam teraz jaki) gdzieś się ulotnił.
OdpowiedzUsuńJeśli tylko znajdę się w galerii M. spróbuje na spokojnie... Wtedy zobaczymy:0
Pozdrawiam ciepło:)
CO TU DUŻO MÓWIĆ ... MNIAM :)
OdpowiedzUsuńOstatnio pilam taka czekolade w Bruges... ;))
OdpowiedzUsuńNaprawdę wspaniały produkt. Ale gdzie z Rzeszowa do Warszawy!
OdpowiedzUsuńO Komarko, dzięki za niusa, przy najbliższej wizycie w stolicy nie omieszkam wstąpić do rzeczonego miejsca.
OdpowiedzUsuńPomysł naprawdę super ale niestety za daleko, buu...szkoda że nie można zamówić przez internet.
OdpowiedzUsuńprzecież to wybieranie jest właśnie największą przyjemnością.
OdpowiedzUsuńa wypróbować trzeba.
P.S.
śliczny kubek
super!!! ale fajna czekoladka:)
OdpowiedzUsuńgratuluje pomyslu! :)
OdpowiedzUsuńO looooooooooosie! Czemu nie ma tego sklepu w Galerii Bałtyckiej?! Ile kosztuje?
OdpowiedzUsuńChodzi za mną chętka na kubeczek ciepłej czekolady, chodzi i w końcu wychodzi :) Tylko u mnie koniecznie z chilli - ostrego mi ostatnio trzeba :)
OdpowiedzUsuńPosłałam Ci @ :)
Ha! właśnie w kilku miejscach we Wrocławiu owe czekoladki na patyku widziałam i się zastanawiałam, czy to oby na pewno smakuje :)
OdpowiedzUsuńAle skoro Komarka im wpis poświęciła - to je z chęcią wypróbuję niebawem :)
A smaki - faktycznie niebywałe!
Witam ! Mam pytanie dotyczące torta szampańsko-truskawkowego. Napisałaś w przepisie że do warstwy różowej dodajemy mus truskawkowy. Czyli co dokładnie bo nie wiem, a bardzo chciałabym upiec ten wspaniały tort :)?!
OdpowiedzUsuńA i jeszcze jedno, na zdjęciu pomiędzy biszkoptem a masą są chyba kawałki truskawek, trzeba je pokroić na połówki? I ile ma ich być?
Proszę o pomoc, jestem zupełnie zielona w pieczeniu tortów, a zbliża się specjalna okazji i bardzo chciałabym upiec ten niesamowity tort :) :)
POZDRAWIAM :)
Ja mam tylko nadzieję, że punkty dostępu do czeko-łyżeczek rozprzestrzenią się z czasem po kraju, bo do Warszawy też mam kawał drogi :)
OdpowiedzUsuńLimonko - właśnie - w Galerii Bałtyckiej przydałaby się taka czeko-pijalnia :)
Anonimie, odnośnie tortu szampańskiego - z tego pół kilo truskawek potrzebnych do ciasta odłożyć około 150 g, która będzie potrzebna na boki (kroimy truskawki na połówki i układamy przekrojoną częścią na zewnątrz). Resztę truskawek trzeba zmiksować na mus, który dodajemy do reszty składników części różowej. Jeszcze raz dokładnie przeczytaj cały przepis, bo trzeba dokładnie przestrzegać instrukcji, ponieważ torcik jest dość kapryśny :) Życzę powodzenia i pozdrawiam :)
Dziękuje za porady :) Dziś zaczynam robić tort, mam nadzieje że wyjdzie pyszny :D
OdpowiedzUsuńTo jest kawiarenka mojego znajomego :D Dostałem od niego nieco tych czekolad na łyżeczce. Jest to naprawdę świetne. Polecam wszystkim.
OdpowiedzUsuń