Le Champignon Sauvage, Cheltenham. Z wizytą u mistrza

10 października 2010

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

Marzyliście kiedyś, żeby ze swoich domowych kuchni, chociaż na chwilkę, chociaż przez dziurkę od klucza zajrzeć do kuchni jednej z najlepszych restauracji na świecie i poznać jej tajemnice? Ja marzyłam, a mimo to nawet nie śniło mi się, że marzenie to może kiedyś się spełnić. A jednak! :) Dziełem paru zbiegów okoliczności i przypadków, a przede wszystkim, jak to się zwykle zdarza, z dużą pomocą starych, niezawodnych przyjaciół (Justyna – wielkie dzięki i dozgonne wyrazy wdzięczności! :)) znalazłam się w brytyjskim Cheltenham, gdzie spędziłam parę niezapomnianych, inspirujących chwil w dwugwiazdkowej restauracji Le Champignon Sauvage.

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

Zanim niemożliwe okazało się możliwe i przekroczyłam drzwi restauracji, dostałam dwie autorskie książki szefa Le Champignon Sauvage Davida Everitt-Matthiasa - pierwsza, debiutancka „Essence”, z przepisami dań serwowanych w restauracji, od starterów, przez dania główne po desery i druga, poświęcona tylko i wyłącznie deserom. Od pierwszej chwili zafascynowała mnie nie tylko wyrafinowana fantazja Davida w komponowaniu smaków i oryginalnych połączeń składników, która wyróżnia większość gwiazdkowych szefów kuchni, ale przede wszystkim ogrom i różnorodność używanych przez niego dzikich ziół, owoców, korzeni i kwiatów. W książkach przewijały się kremy z rukwi wodnej, sałatki z szczawiku zajęczego, podagrycznika, krwawnika, liści lubczyku, fiołkowe lody, głogowa panna cotta, krem nagietkowy (wcale nie do smarowania twarzy na noc ;)), kasztanowy sorbet i wiele innych zaskakujących dań, dodatków i deserów, które można wyczarować ze składników dostępnych w lesie i najbliższej łące. Wtedy pomyślałam, że oto znalazłam swojego kuchennego guru :)

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

David Everitt-Matthias wraz z żoną Helen otworzył swoją restaurację w spokojnym, malowniczym Cheltenham w 1987 roku, kiedy po latach nauki i terminowania u najlepszych szefów kuchni w Londynie, postanowił pójść swoją drogą. Zdobyta wcześniej wiedza i nieustanne eksperymentowanie ze składnikami i smakami, pozwoliły mu na wypracowanie własnego stylu, który był na tyle dobry i oryginalny, że przyniósł mu najbardziej zaszczytne i prestiżowe nagrody w świecie szefów i restauratorów. Obok wspomnianych już dwóch gwiazdek w przewodniku Michelin, Le Champignon Sauvage może pochwalić się dwiema gwiazdkami w przewodniku Hardena, czterema rozetkami AA, a sam David – tytułem najlepszego szefa Wielkiej Brytanii 2007 roku i najlepszego cukiernika roku w rankingu Egona Ronaya. Do tego David od lat przyjaźni się z Gordonem Ramsayem, który jest również autorem słowa wstępnego do jego pierwszej książki, a sam Heston Blumenthal, zaszczycił swoim wstępem jego „Desery”.

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

Mając na uwadze to wszystko, możecie sobie wyobrazić, jaka onieśmielona byłam jadąc tam jako skromny, niewykwalifikowany, kucharzący amatorsko bloger :) Na szczęście okazało się, że zupełnie niepotrzebnie :) Już od progu przywitał mnie szeroki uśmiech Davida (który jak wnioskuję z reszty mojego pobytu, chyba ogólnie bardzo rzadko znika z jego twarzy ;)), który zaprosił mnie prosto do swojego królestwa, czyli kuchni, gdzie trwała już poranna sesja przygotowań do popołudniowego serwisu. Kiedy do tego otrzymałam biały kitel, sygnowanych wyszytym na piersi imieniem i nazwiskiem szefa kuchni do przebrania, cały stres zniknął, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki (fajnie poczuć się jak prawdziwy szef! ;)) i po chwili czułam się już jak jeden z członków kuchennego zespołu :) Wszystkie patetyczne wizje, związane z wyglądem i atmosferą „gwiazdkowych” restauracji, które wcześniej przewijały mi się w głowie, zweryfikowałam równie szybko. Bo kuchnia w La Champignon Sauvage jest mała i przytulna, a zespół młodych kucharzy roześmiany, jak ich szef, żartujący i bawiący się swoją pracą z nieukrywaną przyjemnością i radością. Jedyną rzeczą, która może budzić respekt, to piękny, srebrny piec francuskiej marki Molteni, nazywany Rolls Roycem profesjonalnych kuchni.

Sala restauracyjna także w niczym nie przypomina sterylnego, sztywnego i zimnego miejsca, którego większość ludzi omijałaby z daleka. Są za to ciepłe kolory, na ścianach spokojne obrazy malarstwa sztuki nowoczesnej z prywatnej kolekcji gospodarzy i coś co całkowicie podbiło moje serce – nakrycia stołów , których głównym akcentem są piękne talerze, ręcznie malowane... przez samego Davida! :)

Zostałam również oprowadzona po małym przydomowym ogródku na zapleczu restauracji, gdzie w skrzynkach i na rabatkach rosną zioła i rośliny, które prosto stamtąd trafiają do kuchni. Poza tym szef, często wraz z całym swoim zespołem, osobiście organizuje wyprawy do pobliskich lasów po grzyby, jagody, borówki, dziką różę, głóg, jarzębinę i rośliny z długiej listy jadalnych, o której w przynajmniej połowie nie miałam pojęcia (okazuję się, że jakieś 95% trawnika jest jadalna... ;))

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

Nie byłam tylko biernym obserwatorem. Miałam niesamowitą frajdę uczestniczenia w przygotowywaniu potraw, a najwięcej czasu spędziłam na moim wciąż najbardziej ulubionym stanowisku cukierniczo-deserowym :) Robiłam między innymi czekoladowy sorbet, bergamotkową galaretkę, ciasto migdałowo-malinowe, karmelizowane płatki gruszki, panna cottę z tonką, lukrecjowy creme brulee. Podglądałam jak przygotowuje się mięsne terriny i wywary, pieczenie, sosy i warzywne dodatki, a na końcu garniruje dania. Zostałam też poproszona o przygotowanie jakiegoś tradycyjnego polskiego dania z kaszą jaglaną. Padło na staropolskie pierogi z kaszą jaglaną i twarogiem (twaróg kupiłam bez problemu na miejscu w polskim sklepie :)), które udały się na medal (uff! ;)) i smakowały bardzo całemu zespołowi. A David skrupulatnie zanotował przepis :)

Całe menu La Champignon Sauvage inspirowane jest przede wszystkim kuchnią francuską. Jednak przemycane do dań najróżniejsze, dzikie rośliny i owoce nadają mu bardzo indywidualnego stylu. Zaopatrzona w przepisy z książek, postaram się odtworzyć kilka potraw w mojej kuchni i podzielić się nimi tutaj na blogu.

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

Tymczasem jeszcze długo wspominać będę tę niesamowitą przygodę, a David Everitt-Matthias, jego prawdziwa pasja, kunszt kucharski, a przede wszystkim godna podziwu skromność, pozostanie moim wielkim autorytetem. I pamiętajcie – marzenia się spełniają :)

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

restauracja Le Champignon Sauvage, Cheltenham - z wizytą u mistrza

THANK YOU David and all Le Champignon Sauvage team!


LE CHAMPIGNON SAUVAGE RESTAURANT,
24-26, SUFFOLK ROAD,
CHELTENHAM, GLOS. GL50 2AQ
UK

http://www.lechampignonsauvage.co.uk/


41 komentarzy

  1. Agnieszka gratulacje! Wszystko wiem z tej drugiej strony też :) ty też wypadłaś ekstra !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie fajne muszą być takie odwiedziny :) I przyglądanie się temu wszystkiemu, wąchanie, smakowanie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał! Gratuluję i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  4. ooo!!! [wielkie oczy]

    co za przygoda!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniała przygoda i cudowne doświadczenie. Nie dziwię się, że jesteś pełna wrażeń. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Komarko! Cóż za wspaniała przygoda! Czekam, czekam, co będzie dalej! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Agnieszko - to musiała być niezwykła przygoda, zajrzeć za kulisy i zobaczyć jak wszystko powstaje od kuchni. Pozdrawiam serdecznie i czekam na cd:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. wow gratulacje :)) a ja mam zabi skok do Cheltenham :) chyba musze sie tam wybrac :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Agnieszka, ale świetny prezent urodzinowy dostałaś! Gratulacje, wszystkiego najlepszego i sto lat!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudownie!
    Gratuluję i czekam na dalsze wpisy, bardzo ciekawe!

    OdpowiedzUsuń
  11. gratuluję i uprzejmie zazdraszczam ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Fantastyczne przeżycie. Kuchnia w restauracji jest dla mnie miejscem magicznym. Miałam okazję kilka razy oglądać od kuchni ten niesamowity teatr wielu aktorów pod dyrekcją szefa kuchni. Bardzo ciekawe doznanie. Gratuluję wspaniałej przygody i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Komarko! Całą Twoją relację przeczytałam z szeroko otwartymi oczyma. Po prostu... niesamowite! Spotkanie z uznanym szefem kuchni i do tego gotowanie w jego restauracji! To chyba jedno z marzeń każdej osoby zakręconej na punkcie gotowania. Wspaniale, wspaniale! Z niecierpliwością czekam na przepisy z książek Davida.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. SERDECZNE GRATULACJE!! Z pewnością każdy z nas chciałby być w takich chwilach na Twoim miejscu :D

    OdpowiedzUsuń
  15. No! w koncu sie doczekalam! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin i strasznie mi milo,ze moglam spelnic czyjes marzenie:)pozdrawiam i juz do Davida wysylam-Justyna xoxo

    OdpowiedzUsuń
  16. Wow! Ale Ci zazdroszczę! Myślę, że podczas takiej wizyty można bardzo dużo się nauczyć. Nie mogę doczekać się, kiedy podzielisz się z nami jakimiś przepisami szefa kuchni :)

    Zapraszam na swojego nowego kulinarnego bloga:
    http://kraina-szczesliwosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. wroc, nie ,ze moglam spelnic marzenie a ze przyczynilam sie w jakiejs mierze do jego spelnienia, to mialam na mysli,no, tak lepiej:)
    paps

    OdpowiedzUsuń
  18. Komarko, piękny prezent, wspaniałe przeżycie :)
    Cudne zdjęcia! Jeszcze raz wszystkiego najlpeszego :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękny prezent, piękne uśmiechy. Zazdroszczę, a co ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. No Komarko, oniemialam! w takim razie zaczynam od dzis wierzyc, ze marzenia sie spelniaja! super super przygoda!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Niesamowite doswiadczenie! A przepisy jakies beda ?

    OdpowiedzUsuń
  22. Gratuluję i trochę zazdroszczę!
    Piękne zdjęcia,aż ślinka leci, gdy się na to wszystko patrzy. To jak dzieła sztuki!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Komarko! Ale jestes! wiesz, nic nie powiedzialas jak sie spotkalismy, nie bawie sie z Toba!;)) Super doswiadczenie, poza tym David powinien Cie zatrudnic przy nastepnej ksiazce do fotografowania jego dziel, nie mowiac juz o pomocy w gotowaniu i pieczeniu. Mowie powaznie! Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  24. i to się nazywa przeżycie! no i jedno marzenie do spełnienia mniej na liście ;)
    pozdrawiam Komarko!

    OdpowiedzUsuń
  25. Komarko, to cudownie spełniać marzenia! Wspaniała przygoda Cię spotkała. Oby takich więcej! pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  26. gratuluję, pięknie musiało być

    OdpowiedzUsuń
  27. podziwiam,
    GRATULUJĘ!
    i zazdroszczę :)

    to musiała być niezapomniana wizyta! :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ależ fantastyczna przygoda kulinarna. Serdecznie gratuluję! Muszę to sobie zapamiętać: marzenia się spełniają:-)

    OdpowiedzUsuń
  29. Ależ ci wszyscy zazdroszczą.
    Ja zresztą też.
    Piękne zdjęcia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Komarko, alez wspaniala przygoda!!! Wiem, ze to nieladnie, ale chyba zazdroszcze ;) tak pozytywnie rzecz jasna ;))

    Usciski!

    OdpowiedzUsuń
  31. Zazdroszcze :-)
    Ale jak Ci sie udało tam wkręcić?
    Są takie książki w polskim wydaniu? :P

    OdpowiedzUsuń
  32. Wow Komarko, ależ miałaś fantastyczną przygodę!:)))

    OdpowiedzUsuń
  33. Dzięki! Mam nadzieję, że dobrze wypadłam ;))

    Kuchareczko, to prawda - doświadczenie zupełnie niesamowite :)

    An-no, teraz będę już samodzielnie testować przepisy :)

    Nino, Lo, Anno-Mario, Małgosiu M. - wrażeń co niemiara :) Sporo mi zajęło samo ich uporządkowanie! :)

    Qoopko, polecam bardzo! Pomijając samą restaurację, Cheltenham jest uroczym miasteczkiem, zdecydowanie wartym odwiedzenia :)

    Agnieszko, dziękuję ślicznie! :)

    Kass, Jswm, dzięki! Jeszcze długo będę to wspominać na pewno :)

    Beatko, dziękuję :) Rzeczywiście, to jak mały teatr - organizacja opracowana do perfekcji. Nie mówiąc już o zegarmistrzowskiej precyzji i sprawności z jaką przygotowują i dopieszczają te dania przed ich wydaniem. Pozdrawiam! :)

    Zaytoon, Justin&Dorothy, dziękuję Wam :) A niesamowite przeżycie to było - nie zaprzeczę :)

    Justyna - jeszcze raz wielkie dzięki - Twoja w tym zasługa :D Jeszcze do tego pewnie będziesz musiała robić za tłumacza, bo nie wiem czy translator podoła ;D

    Fuchsia, oj tak, podpatrzyłam wiele kuchennych sztuczek, które na pewno przetransferuję do swojej kuchni :) Dzięki za zaproszenie! Na pewno wpadnę :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Anoushko, Kabamaigo, to właściwie taki prezent przed-urodzinowy był ;) Ale lepszego dla siebie nie mogłam sobie wymarzyć :) Dzięki!

    Cudawianki - spełniają się na serio! :D

    Miss_coco, będą na pewno :) Mam dwie obszerne książki do przetestowania :)

    Beatko, dziękuję :) Rzeczywiście większość tych gotowych dań była tak pięknie podana, że żal było burzyć kompozycję! ;)

    Arku, bo to niespodziewanka miała być! :D Gdybyśmy jeszcze z godzinkę posiedzieli, to pewnie bym się wygadała ;D A co do pomocy w książce (podobno trzecia się pisze!) nie miałabym nic przeciwko temu.. ;) Dzięki!

    Gwiazdko, prawda że już odhaczone, chociaż z miłą chęcią bym to powtórzyła ;)

    Emmo, oj tak - oby takich więcej, czego i Wam życzę :)

    Sylwiasil, Tylko Spróbuj, Daga - dzięki dziewczyny! :)

    Desperate, Bea, oj tam nieładnie - sama sobie zazdroszczę! ;D Pozdrawiam!

    Logan, niestety nie ma (jeszcze) wydania polskiego tych książek. W wersji oryginalnej można kupić przez internet.

    Majanko, oj miałam miałam! :)

    OdpowiedzUsuń
  35. O uau, gratuluję i zazdroszczę! Musiało być emocjonująco i pouczająco. Niecierpliwe czekam na prezentację przepisów z książki tego sympatycznego pana :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Komarko jak opowiadałaś to wiedziałam że przeżyłaś cudne chwile, ale zdjęcia... Wiem że to tylko odrobina tego co przeżyłaś ale jak tak sobie patrzę to ogromnie Tobie gratuluję i ogromnie chciałabym móc być tam z Tobą :)
    Jeszcze raz wszystkiego dobrego i czekamy tu na Was! :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Gratuluje swietnej przygody i dziekuje za ten post - bardzo lubie takie opowiesci. :)

    OdpowiedzUsuń
  38. WOW!! :)
    A takim szefom zazdroszcze, ze moga przprawy trzymac w wielkich pojemnikach i to nie szczegolnie mega szczelnych :D
    Pozdrawiam A!

    OdpowiedzUsuń
  39. Kurczę.. Ale Pani gratuluję i zazdroszczę za razem ! Cudnie, że spełniło się Pani marzenie :)
    Choć sama mam takie samo, to u mnie będzie to marzenie wieczne.. Ale jestem dobrej nadziei;)

    *Salvador-Dali*

    OdpowiedzUsuń
  40. Agnieszko dzis przypadkiem trafilam na Twoj blog, jak poszukiwalam przepisu na muffinki z kasza jaglana. Zaczelam go sobie przegladac i wyobraz sobie, jakie bylo moje zdziwenie, jak przeczytalam, ze bylas w Cheltenham! Ja tu mieszkam juz prawie od 6 lat i nie spodziewalabym sie, ze kiedys znajde jakis wpis o Champignon Sauvage! Ja osobiscie nigdy tam nie jadlam - przerazaja mnie ceny:) Ale po Twoim wpisie mysle, ze sie w koncu wybiore!
    Pozdrawiam cieplutko z Cheltenham ( u nas w tym tygodniu szal, bo Race Week nastal! )

    Ania

    OdpowiedzUsuń
  41. Aniu, witaj! Po raz kolejny ze zdziwieniem przekonuję się jaki ten świat mały! :) Tak, w Cheltenham spędziłam cztery piękne dni i zarówno doświadczenie w restauracji, jak i samo miasteczko bardzo mi się podobało. Słyszałam o Race Week :D W takim razie i w Le Champignon Sauvage nie mają teraz lekkiego życia ;)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń