Cieszę się bardzo, że znowu, jak co roku, pod przewodnictwem Bei, rozpoczął się Dyniowy Festiwal :) Ba, tym razem cieszę się nawet podwójnie, bo dyniowy weekend zmienił się w calutki dyniowy tydzień (z kawałkiem! ;)) i w końcu będzie czas, aby pękatą królową jesieni do woli się nacieszyć. Bo ja już w tamtym roku miałam niedosyt, obserwując przy okazji z uciechą, jak z całkowitej dyniowej ignorantki jeszcze kilka lat temu, staję się powoli dyniowym koneserem, raz za razem odkrywając nowe oblicza tego niezwykłego warzywa. Zdążyłam już przekonać się, że dynia równie dobrze smakuje na słodko, słono, kwaśno, ostro, na surowo, pieczona, gotowana, w wersji obiadowej i deserowej. I wiem, że jeszcze nie raz mnie zaskoczy :)
Moją dzisiejszą propozycją festiwalową jest pierwszy, z obiecanych przepisów Davida Everitt-Matthiasa - danie, podawane jako jeden z sezonowych starterów w restauracji Le Champignon Sauvage. Okazuje się, że nawet proste dyniowe gnocchi można podnieść do rangi kulinarnej sztuki. Tajemnicą dania jest na pewno idealnie aksamitna tekstura dyniowo-parmezanowych kluseczek, ale też połączenie jej ze spienionym, słodkawym mlekiem fistaszkowym. Spokojnie można zadowolić się samą porcją gnocchi z mlecznym sosem, ale w restauracji podawana jest razem ze smażonymi kalmarami i paskiem marynowanej, gotowanej i na końcu podsmażonej na chrupiąco słoniny, bo David znany jest z łączenia mięs i ryb w swoich popisowych daniach. Ze słoniny zrezygnowałam bez żalu ;) ale gdybym miała dostęp do świeżych owoców morza, chętnie spróbowałabym z kalmarami, co i Wam polecam. Tymczasem musiałam zadowolić się usmażonym i skropionym cytryną dorszem, a i tak całość smakowała wybornie :)
Dyniowe gnocchi z mlekiem fistaszkowym:
gnocchi -
800 g obranej i wypestkowanej dyni*,
130 g semoliny (lub innej mąki makaronowej),
1 jajko,
50 g startego parmezanu,
trochę oliwy z oliwek,
50 g masła,
sól, pieprz
mleko fistaszkowe -
400 ml mleka,
50 g orzeszków ziemnych,
50 g masła,
100 ml bulionu,
1/2 cebuli,
* Do gnocchi najlepiej wybierać mniej soczyste odmiany dyni. Jeżeli po upieczeniu dynia nadal będzie miała sporo soku, można połączyć ją pół na pół z pieczonymi i przetartymi ziemniakami.
Dynię pokroić na kawałki, ułożyć na płaskiej blasze do pieczenia i lekko skropić oliwą z oliwek. Blachę przykryć folią aluminiową i piec w temperaturze 200 stopni do miękkości. Upieczoną dynię przetrzeć przez gęste sitko i odstawić do ostudzenia.
Dyniowe puree wymieszać z semoliną, przyprawić solą i pierzem. Dodać roztrzepane jajko i parmezan i wszystko zagnieść w kulę. Blat lub stolnicę oprószyć mąką, odkrawać kawałki ciasta dyniowego i formować długie wałeczki. Każdy wałeczek podzielić nożem na małe kawałki (podobnie jak kopytka) i z każdego z nich uformować kulkę. Na każdej kulce, tylną stroną widelca odcisnąć charakterystyczne paseczki. W dużym, płaskim garnku zagotować wodę, lekko osolić i partami wkładać gnocchi, gotując je przez chwilę - do czasu aż wypłyną na powierzchnię (nie można gotować długo, bo są bardzo delikatne i mogą się rozpaść). Wyjmować łyżką cedzakową, od razu wkładając je do miski z zimną wodą. Po chwili odcedzić i przełożyć do innej miski lub pojemnika i lekko skropić oliwą z oliwek, aby nie sklejały się.
Gnocchi można zrobić wcześniej i przechować w lodówce.
Aby przygotować mleko fistaszkowe należy najpierw uprażyć na złoto orzeszki ziemne. Później rozgrzać masło w rondelku, dodać posiekaną cebulę i dusić 3-4 minuty. Dodać mleko, prażone orzeszki i bulion. Gotować na bardzo małym ogniu około 30 minut. Całość zmiksować blenderem, tak, aby orzeszki zostały drobno posiekane. Odstawić na 1-2 godziny, po czym doprawić do smaku solą i pieprzem.
Przed serwowaniem dania, pozostałą część masła rozgrzać na patelni. Włożyć porcję gnocchi i obsmażyć na złoto z każdej strony.
Mleko fistaszkowe lekko podgrzać i spienić jeszcze raz blenderem.
Gnocchi ułożyć w miseczkach lub głębokich talerzach (obok ryby i mięsa, jeżeli są serwowane razem) i wszystko polać mlekiem fistaszkowym.
[wydrukuj przepis]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wow! Te gnocchi wyglądają genialnie.. Uwielbiam te miękkie kluseczki z dodatkiem dyni, ale do tej pory zawsze serwowałem je na słodko.. Intryguje mnie to połączenie z mlekiem fistaszkowym i rybą.. Następnym razem porzucę śmietankę na rzecz Twojej propozycji.. A co!
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczylem tytul i zdjecie od razu pomyslalem, ze David jest inspiracja;) ale wykonanie, jak zwykle u Ciebie- MISTRZOWSKIE!!!
OdpowiedzUsuńMleko fistaszkowe mnie absolutnie przekonało - nigdy nie przyszło by mi coś takiego do głowy ale brzmi obłędnie - do wypróbowania w najblizszym czasie Komarko, juz to wiem :)))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ślę :)
kluseczki chyba z linijką formowałaś ;) fantastyczne danie!
OdpowiedzUsuńi wolałabym Twoją wersję z dorszem niż z owocami morza.
Oj bardzo lubie te dyniowe gnocchi, a twoje Komarko sa takie rowniotkie i przesliczne.
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo apetycznie.
OdpowiedzUsuńI piękne kolorki.
Ojejku, wyglądają tak pięknie, że teraz mam dylemat. Miałam jutro robić kopytka z dynią... Kopytka - gnocchi, gnocchi - kopytka... Co wybrać?
OdpowiedzUsuńKomarko u mnie dzisiaj też gnocchi dyniowe, ale nie umywają się do Twoich. Przepiękne, idealne.
OdpowiedzUsuńMleko fistaszkowe mnie zachwyciło...
OdpowiedzUsuńale ogólne wykonanie jest po prostu rewelacyjne - i te zdjęcia!
Mleko fistszkowe brzmi ciekawie!
OdpowiedzUsuńA gnocchi (lub jak to mówi moja Mam gnoczczi;)) przesmacznie!
Mleko fistaszkowe brzmi pysznie, ale i całość bardzo mi się podoba:) Dynia nadała kluseczkom bardzo ładnego koloru :) pyszności:)
OdpowiedzUsuńJejku,jakie one są ładne!:))
OdpowiedzUsuńPiękny kolor i na pewno pyszne :)
Miłego dnia Komarko:)
mmm, mleko fistaszkowe to to, na co mam teraz ochotę!
OdpowiedzUsuńTotalnie mnie oczarowalas tymi fotkami i ta propozycja,bo jak gnocchi dyniowe znalam,tak dodatek tego mleczka fistaszkowego calkowicie wprawil mnie w oczarowanie....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie :)
Piękne kolory, świetne zdjęcia i ta dynia...
OdpowiedzUsuńChyba mnie namówiłaś...
Pozdrawiam
SWS
Pysznosci Komarko! I przecuuudne fotki! Bardzo 'ksiazkowe' rzecz by mozna :) Nie moge sie na nie napatrzec... :)
OdpowiedzUsuńA dyniowe gnocchi uwielbiam, choc nigdy nie laczylam ich z maslem fistaszkowym jeszcze. Pora sprobowac ;)
Pozdrawiam serdecznie!
mleko fistaszkowe... już sama nazwa brzmi po prostu przepysznie! :)
OdpowiedzUsuńCóż za prezentacja! Piękne danie wprost i niewątpliwie pyszne!
OdpowiedzUsuńKomarko! wspaniałe, bardzo apetyczne zdjęcia! jak z najlepszej kucharskiej książki!
OdpowiedzUsuńI gnocchi kuszą, oj kuszą :)
Komarko, ale pracowicie te gnocchi formowałaś! piękne i z pewnością pyszne! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudeńka! I ten oszałamiający kolor... Nic, tylko brać za widelczyk i zajadać. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
oryginalna nie będe, wyglądają pysznie, a to mleko fistaszkowe... mniami
OdpowiedzUsuńkrzyczę z zachwytu!
OdpowiedzUsuńte gnochci to prawdziwe mistrzostwo! takie kształtne, równiuteńkie. a to mleczko... oszaleję!
To ja zamawiam te nioki na obiad w sobotę za dwa tygodnie, mogą być bez dorsza :DDD Świetnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńczy moge porcje kurierem dostac? ;) sa takie cudne, moze w koncu przekonam sie do zrobienia wlasnych niokow.
OdpowiedzUsuńCudne, jak zawsze wszystko u Ciebie. Próbowałam ostatnio zrobić szpinakowe i nie pomyślałam, że zamiast semioliny mogę użyć mąki makaronowej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Jakie równe i słonecznie żółte.
OdpowiedzUsuńPięknie to zrobiłaś Komarko, aż chce się jeść.
mmmm uwielbiam gnocci, a takie słoneczne muszą smakować dopiero pysznie!
OdpowiedzUsuńFantastyczne są komarko!! Mogłabym powiedzieć, że cud miód i orzeszki, ale jest bez miodu, więc niech będzie cud orzeszki :)
OdpowiedzUsuńStrasznie mi sie podoba ich kolor.
gniotki ulepione profesjonalnie ;)
OdpowiedzUsuńmleko fistaszkowe brzmi slodko :)
Ależ to piękne!
OdpowiedzUsuńKażde zdjęcie mnie zachwyciło.
Wspaniale wygląda, gratuluję
i pozdrawiam
M.
Spencer, wyobraź sobie, że ja z kolei nie jadłam nigdy na słodko! :D I narobiłeś mi na takie ze śmietanką i cynamonem... :)
OdpowiedzUsuńArek, dzięki! :) Tych inspiracji od Davida jest o wiele więcej niż ja mam czasu na ich realizację! Ale powolutku - będę testować wszystkie :)
Moniko, mnie też nie! :) Też nie wpadłabym na to żeby orzechy gotować w mleku i do tego przyprawić na wytrawnie :) Ale to naprawdę pasuje - i to jak!
Viridianko, :))) nie, bez linijki - chyba nabrałam wprawy przy robieniu kopytek ;)
Miss_coco, spróbuj koniecznie z tym mlekiem - nie będziesz żałować :)
Desperate, dziękuję :)
Usagi - najlepiej pół na pół w imię kompromisu ;)
Kabamaigo, dziękuję :) I założę się, że obie wersje tak samo pyszne :)
Arven, Korniczku, dziękuję Wam :) A mleko fistaszkowe jest tak proste do zrobienia, że nie można nie spróbować :)
Atinko, Majanko - mam dynię w takim obłędnym pomarańczowym kolorze, że wszystko co z niej robię ma taki zabójczy kolor ;D
OdpowiedzUsuńMałgo, bardzo polecam :) Myślę, że i z kopytkami smakowałoby dobrze :)
Gosiu, to propozycja prawdziwego mistrza kuchni - nie mogło się nie udać :)
MZ, cieszę się bardzo i już życzę smacznego :)
Bea, dzięki :) Przepis mistrza zobowiązywał - fotki musiały niejako podeprzeć przepis ;D
Paulo, prawda? :) Też już sama nazwa mnie przekonała :)
Noblevo - pyszne naprawdę :) Bardzo polecam!
Amarantko, dziękuję za miłe słowa :)
Gwiazdko, z pomocą widelca formowanie idzie raz dwa :)
Zaytoon, proszę łapać za widelczyć i się częstować :)
OdpowiedzUsuńAga, dzięki! :)
Karmel-itko - sama się dziwię, że takie równe wyszły, ale jak pisałam wyżej - chyba kwestia wprawy ćwicząc na kopytkach ;D
Dziuunia - a nie może być za tydzień (albo za 3...)? Za dwa mnie nie będzie w weekend! Chyba że zrobię wcześniej do odsmażenia ;)
Cooking Marto, o właśnie - dobry pomysł - może kuriera niokiowego zorganizuję? :D
Jagno, dziękuję :) Tak, możesz z powodzeniem zastąpić semolinę mąką makaronową.
Lu, to w głównej mierze zasługa baaardzo pomarańczowej dyni ;)
Emmo, pyszne są bardzo - przepis godny polecenia :)
Kuchareczko, dobrze to określiłaś :D Odkąd Spencer narobił mi smaku na wersję na słodko, myślę też jak tu też dodać ten miód ;D
Anoushko, uff, widać trening u mistrza nie poszedł namarne ;)) Pozdrawiam!
Moniko, dziękuję i również pozdrawiam cieplutko :)
WOW !! Pysznie wyglądają, koniecznie do wypróbowania.
OdpowiedzUsuńCoz tu sie zachwycac - a no jest czym, gnocchi jak spod igly Komarko, moze warsztaty zechcesz zorganizowac? :-)))
OdpowiedzUsuńPiękne! ślinotoku dostałam...
OdpowiedzUsuńBasiu, bardzo chętnie :D Najchętniej takie wymienne warsztaty bym zorganizowała - ja bym pokazała jak formować gnocchi, ktoś inny jak formować i nacinać bochenki itd. :D Dobry pomysł!
OdpowiedzUsuńGnocchi wyglądają ślicznie. Ale jeśli ktoś ma uczulenie na arachidy, a co więcej, w ogóle ich nie lubi, to z jakim dodatkiem zrobić gnocchi?
OdpowiedzUsuńBrykanty, gnocchi można jeść właściwie z czym tylko się lubi :) Najprostsza wersja z masłem i wiórkami parmezanu. We Włoszech jedzą gnocchi z bazyliowym pesto, z sosem pomidorowym. Bardzo pasuje też śmietankowy sos ze świeżą szałwią. Można nawet na słodko, jak radzi Spencer - ze słodką śmietanką, np.wymieszaną z cukrem i cynamonem. Tylko wtedy nie dodajemy do ciasta sera ani ostrych przypraw oczywiście :)
OdpowiedzUsuńRobiłam gnocchi z innego przepisu, ale z podobnymi proporcjami i w ogóle nie dało razy zagnieść z tego w miarę zwartego ciasta. Musiałam dać duuużo więcej mąki, żeby móc je uformować w kuli. Tylko, że po ugotowaniu okazało się, że są ciężkie i zbite - przez tę ilość mąki zapewne... nie mam pojęcia co poszło nie tak. A taką mam ochotę na delikatne dyniowe gnocchi z proponowanym przez ciebie mleczkiem fistaszkowym...
OdpowiedzUsuńAune, ten przepis jest idealnie wyważony i gnocchi wychodzą mięciutkie i rozpływające się w ustach. Wręcz trzeba bardzo uważać, żeby ich nie przegotować, bo inaczej rozpadają się. Zdecydowanie godny polecenia :)
OdpowiedzUsuń