Początek jesieni, to czas porządków w ogrodzie. Warzywa i owoce wędrują z grządek, krzaków i drzew do skrzynek i piwnicy, aby schronić się przed zimnem. Kiedy na drzewach zostają tylko jesienne jabłka, na krzakach aronia, a na grządkach pękate dynie i "zimnolubne" warzywa, to znak że prawdziwa jesień już za pasem (niestety). Póki pierwsze dotkliwe chłody nie hulają jeszcze na dobre między drzewami, wybrałam się na zbiory i pierwsza zebrana porcja dojrzałej aronii, właśnie trafiła do słoików :)
Bardzo lubię dodatek owoców do mięsa i serów. Schab faszerowany śliwkami lub morelami, karkówka lub polędwica z owocowym sosem i camembert na gorąco, koniecznie z żurawiną, borówką albo jarzębiną. Świeża żurawina i czerwona borówka jest bardzo trudno dostępna w mojej okolicy, więc zwykle polegałam na gotowych produktach "do mięs i serów". Do czasu, kiedy odkryłam, że aronia, od której uginają się co roku krzaki w ogrodzie, świetnie nadaje się na ulubiony owocowy sos, który mogę zrobić sama w domu. Kwaskowate, lekko cierpkie owoce aronii, zwanej też czarną jarzębiną, utopione w słodkim gruszkowo-jabłkowym sosie o konsystencji rzadkiej galaretki, świetnie współgrają smakiem z serami i mięsem. Nie muszę wspominać nawet o pięknym, karminowym kolorze, którym aronia zabarwia wszystko, co tylko zechce wejść z nią w bliższy kontakt (ręce przede wszystkim ;)) Często wykorzystuję te jej "barwiące" właściwości do podkolorowania np. musu z jabłek. Kilka kulek aronii dodanych do gotujących się jabłek, wystarczy do uzyskania ładnego, różowego koloru do np. różowej szarlotki :) Ale przede wszystkim aronia to samo zdrowie (dziewczyny - naprawdę warto się z nią zaprzyjaźnić, bo ma silne działanie przeciwutleniające, hamując powstawanie wolnych rodników, odpowiedzialnych m.in. za naszą zmorę - zmarszczki :)) więc warto przemycać ją do potraw i przetworów.
Zakręcam ostatnie słoiczki i znikam na dwa tygodnie. Jadę do... a zresztą wszystko opowiem jak wrócę :) Do usłyszenia w październiku!
Aronia do serów i mięsa:
1 kg aronii,
1 kg gruszek*,
1 kg winnych jabłek (użyłam bankroftów)*,
1 kg cukru,
1 szkl. wody
* waga po oczyszczeniu ze skórki, gniazd nasiennych i szypułek
Oczyszczone i umyte owoce aronii zalać wrzątkiem i odstawić na 2 godziny.
W dużym, płaskim garnku przygotować syrop z wody i cukru. Kiedy cukier całkowicie się rozpuści, dodać obrane pokrojone w ósemki gruszki i jabłka. Smażyć na niewielkim ogniu, mieszając od czasu do czasu.
Do zeszklonych owoców dodać odsączoną aronię. Całość doprowadzić do wrzenia i smażyć na niewielkim ogniu 2-3 minuty. Odstawić z ognia.
Na drugi dzień podgrzać owoce i od chwili zagotowania smażyć 20 minut. Aronia jest gotowa, kiedy jabłka i gruszki zupełnie się rozgotują i utworzą czerwoną galaretkę.
Gorące owoce przełożyć do słoików. Dobrze wysmażona aronia nie wymaga pasteryzacji, ale jeżeli nie macie zaufania, można zabezpieczyć słoik z owocami krążkiem celofanu zmoczonym spirytusem lub zapasteryzować słoiki, gotując je 2-3 minuty.
Przepis znalazłam w książce "Ziołowe królestwo".
[wydrukuj przepis]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja to bym tę aronię wyjadała ze słoiczka łyżeczką, mniam:)
OdpowiedzUsuńPiekne zdjęcia Komarko:))
Uściski serdeczne:*
Bardzo lubię takie połączenie. Chyba bardziej tylko żurawinę do serów i mięs.
OdpowiedzUsuńA słoik od razu bym porwała.
Pozdrawiam
Ania
ja ostatnio dostałam aroniową nalewkę - coś pysznego! pierwszy raz miałam okazję jej posmakować.
OdpowiedzUsuńKomarko orientujesz się czy jarzębina jest jadalna dla ludzi? (;
aha! miłego wyjazdu (:
OdpowiedzUsuńMajanko, wiem coś o tym, bo sama to robię ;)) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPrzypraw_mnie, też bardzo lubię żurawinę i bardzo żałuję, że nie mogę jej dostać świeżej :/ Pozdrawiam! :)
Viridianko, tak, jarzębina - ta czerwona, jest jadalna, ale tylko i wyłącznie po przetworzeniu (gotowaną albo suszoną). Na surowo co prawda nie jest bardzo trująca, ale zawiera jakiś kwas, który wywołuje nieprzyjemne skutki uboczne (wymioty, biegunki). Jarzębinę do celów kulinarnych najlepiej zbierać po pierwszych przymrozkach albo zebrać i przemrozić w zamrażalce.
Myślę, że ten przepis można spokojnie spróbować w wersji z jarzębiną zamiast aronii.
Dzięki ;)
Cudna zawartość słoiczka! Ogromnie żałuję, że u mnie dostanie wszelkich możliwych 'zamienników' czy też samej aronii graniczy z cudem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
I miłego wyjazdu życzę!
Komarko to zabieram przepis, bo do tej pory robiłam tylko alkoholowe ...przetwory z aronii, a tu taakie cudo... Urocze zdjęcia Będzie i u mnie:)
OdpowiedzUsuńPycha!! Koniecznie zrobie jak tylko znjde aronie gdzies :)
OdpowiedzUsuńPS.Uwielbiam twojego bloga..
I ja poszukam aronii :) Dobrych wakacji :)
OdpowiedzUsuńPiękne ismakowite foty! :)
OdpowiedzUsuńUdanych wakacji :)))
aronia... uwielbiam konfitury z aronii i soki. są wspaniałe ;] a aronia do mięs? chyba się skuszę i przepis pożyczę ;] mam nadzieję, że się nie obrazisz? xd
OdpowiedzUsuńAbsolutnie uwielbiam aronię i to koniecznie z gruszkami. Dodatek jabłek tez mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM ARONIE - NALEWKA ARONIOWA STOI NA PÓŁCE , OBOK NIEJ DŻEMY TEŻ Z ARONII ... W KOLEJCE DO ZAMKNIĘCIA W SŁOIKI CZEKAJĄ OWOCE DERENIA , KTÓRE WCZORAJ ZERWAŁAM(SĄ PRZEPYSZNE)-POZDRAWIAM JESIENNIE :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam aroniowe słoiczki przygotowywane przez Mamę.
OdpowiedzUsuńto taki specyficzny smak i nie każdemu odpowiada, w mojej rodzinie ja i Tata się nimi zajadamy.
No a u mnie o aronię trudno, ale trudno, nie można mieć wszystkiego. Miłych wakacji :)
OdpowiedzUsuńJeśli tylko uda mi sie kupić aronię, zrobię z niej przetwory i ten przepis napewno wykorzystam.
OdpowiedzUsuńMuszę obskubać w takim razie krzaczki Teściowej :)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia!
I udanego wyjazdu życzę!
Od dawna nurtuje mnie pytanie jak zaprzyjaznic sie z aronia? Chetnie cos z niej zjem/wypije jek dostane, ale nie moge sie przekonac by wlasnorecznie...
OdpowiedzUsuńA u Komarki pomyslow moc :)
Popatrz - a ja od jakiegoś czasu zastanawiam się jakby zutylizować aronię :-)
OdpowiedzUsuńSwietny pomysł!
Pyszna! bardzo dobra musi być z serem.A z kozim...,no poezja!
OdpowiedzUsuńchciałabym zatopić swoją łyżeczkę w takim pysznym słoiczku :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje przepisy i zdjęcia. Jesteś cudowna tak jak twoje dzieła kulinarne.
OdpowiedzUsuńJeśli masz chwile to zapraszam do mnie i proszę o dobre rady
http://littlecookery.blogspot.com/
Aronię nie bardzo lubię (jeśli chodzi o jej smak), ale! mój dziadek robi z niej pyszne, swojskie, wytrawne winko.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Camembert z ciepłą żurawiną...aż się rozmarzyłam czytając Twój wpis:) Aronia jest również cudownym dodatkiem. Chętnie ukradłabym jeden z Twoich słoiczków :)
OdpowiedzUsuńRok temu w prawie identyczny sposób przygotowałam kilka słoiczków aronii i rzeczywiście idealnie pasuje do mięs, mi szczególnie smakowała w połączeniu z udżcem indyczym !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://suma-wszystkich-smakow.blogspot.com/
Jest i u mnie, Komarko! Przepyszna! Bardzo dziękuję za przepis!
OdpowiedzUsuńświetna! zmodyfikowałam lekko, zostały mi gruszki w kawałkach, bo miałam twarde, i użyłam mmniej cukru. ale pyszne to jest, wyżerałam przed zamknięciem do słoików :)
OdpowiedzUsuńZostałam "uszczęśliwiona" ponad 4 kilogramami aronii - Twój przepis mnie zbawił o pół kilo, jutro będę robić :)
OdpowiedzUsuńTo cieszę się, że Cię wybawiłam z opresji ;)) Jak posmakuje Ci aronia w tej wersji, możesz wykorzystać całą resztę :)
UsuńWyyyyyszła obłędna!! Z tym, że ja swoją zmiksowałam na mus :)
Usuń