To nie przypadek, że to pierwsze ciasto i jakikolwiek wyrób w ogóle z agrestem na moim blogu. Przyznaję się, że z agrestem zawsze było mi nie po drodze, chociaż w naszym ogrodzie niektóre jego krzaczki pamiętają jeszcze czasy przed moim urodzeniem :) Co więcej, od zawsze rosły tam przynajmniej trzy odmiany agrestu - biały (a faktycznie zielony ;)), o twardej, omszałej skórce, czerwony i zielony winny, o cienkiej, gładkiej skórce i bardzo słodkim miąższu.
Pamiętam z dzieciństwa marmolady i dżemy z agrestu, pełne małych, charakterystycznych pesteczek, które ładnie wyglądały w słoikach, ale tak sobie smakowały na kanapce. Pamiętam też szklane bańki agrestowego wina, które pracowało, bulgocząc wesoło przez zakręconą szklaną rurkę całe lato, a którego wtedy nie dane mi było spróbować (teraz spróbowałabym bardzo chętnie, ale tradycja jakoś zanikła...) Największą przyjemność sprawiało mi rozgryzanie dojrzałego już mocno agrestu i wysysanie słodkiego miąższu ze środka, odrzucając jednocześnie, kwaśną skórkę. Przyznaję, że robię to czasem do dziś ;), chociaż dobrze wiem, że całe dobro agrestu zawiera się w tej nieszczęsnej skórce. Co roku staram się też zrehabilitować i podejść do tematu agrestu, jak do każdego innego letniego owocu, na który czeka się z utęsknieniem cały rok. Na przykład, od paru lat mam zamiar zrobić galaretkę agrestową, ale szkopuł w tym, że na galaretkę (tak jak zresztą na inne przetwory) potrzebny jest agrest zupełnie zielony i niedojrzały, bo wtedy zawiera najwięcej pektyn, a mnie co roku udaje się skutecznie przegapić ten magiczny moment (który przypada zwykle na początku czerwca) :)
Znowu więc nie zrobiłam galaretki, ale postanowiłam przynajmniej coś upiec, szczególnie, że znalazłam bardzo zachęcający przepis. Zapieczenie agrestu w migdałowej kruszonce okazało się bardzo udane i jeżeli tak jak jak, wciąż podchodzicie do niego, jak pies do jeża, to ciasto na pewno zachęci Was do dalszego eksperymentowania :) Z tym jeżem to wcale nie przesadzam - zbieranie agrestu to też prawdziwe wyzwanie - wciąż jeszcze opatruję pozakłuwane długimi kolcami palce, aaauć :/
Kruszonkowa krajanka z agrestem:
250 g zimnego masła,
250 g mąki,
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
125 g mielonych migdałów,
100 g jasnego cukru muscovado,
350 g agrestu,
50 g płatków migdałowych,
cukier puder
Masło posiekać z mąką wymieszaną z proszkiem do pieczenia, mielonymi migdałami i cukrem brązowym, po czym opuszkami palców rozetrzeć składniki, aż utworzą się grudki. Odstawić miskę z kruszonką do lodówki.
Agrest umyć, oczyścić i wymieszać z 1-2 łyżkami cukru pudru. Rozgrzać piekarnik do temperatury 190 stopni.
Foremkę do pieczenia o wymiarach 27 x 18 cm wysmarować masłem lub wyłożyć papierem do pieczenia. 2/3 kruszonki wyłożyć na spód i lekko docisnąć do dna. Ułożyć wymieszany w cukrze agrest. Resztę kruszonki wymieszać z płatkami migdałowymi i wyłożyć na agrest.
Piec około 45 minut. Upieczone i ostudzone ciasto oprószyć cukrem pudrem i pokroić w kwadraty.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
sam agrest bardzo lubię, ale nigdy nie robiłam z niego żadnych ciast ani przetworów... mamy na podwórku dwa krzaczki i zawsze pozbywamy się owoców jedząc je normalnie, na surowo. może rzeczywiście warto poeksperymentować z agrestem? tylko teraz to już nie z moim, bo niestety oba krzaczki już z owoców obskubane. ;) a może w przyszłym roku spróbuję...
OdpowiedzUsuńKomarko- ja natomiast agrest uwielbiam. zawsze robię z niego dżem.
OdpowiedzUsuńWina nie kosztowałam z tego owocu. Najchętniej zjadam prosto z krzaczka- niestety przez alergię na takie Twoje cuda pokusić się nie mogę.
jeśli mam powiedzieć prawdę... patrząc na te rarytasy aż mi się serce kraje, że moje wypieki nawet do pięt tym nie dorastają... chyba idę coś upichcić xd
OdpowiedzUsuńKrajanka wygląda po prostu obłędnie. Cudowne ciacho na pieknych zdjęciach.
OdpowiedzUsuńA wiesz Komarko,ja zawsze lubiłam agrest. W ogóle lubię kwasne owoce, więc agrest to dla mnie zawsze rarytas.
Ciasta z nim jeszcze nie piekłam, będę musiała zrobić za rok własnie takie.
Ślinka cieknie:)
Pozdrowienia:)
o obłędnie się prezentuje krajanka ,a ja takie ciasto to zawsze a latem to koniecznie lubię piec
OdpowiedzUsuńJa tam agrest lubię i to bardzo , to tym bardziej skuszę się na ciasto
Uwielbiam agrest, kocham ciasta z kwaśnymi owocami, więc zupełnie nie rozumiem dlaczego jeszcze nie piekłam z nim ciasta. Twoje jest rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńPiekna ta krajanka. I do tego z moim ukochanym agrestem. Zawsze wcinam agrest prosto z krzaczka, w wypiekach jeszcze u mnie nie zagoscil. Podejrzewam, ze wkrotce to sie zmieni bo widzialam ostatnio w sklepie pudeleczka pelne pieknego agrestu :)
OdpowiedzUsuńJa też nigdy nie używałam agrestu w mojej kuchni, mam jakiś jeden krzaczek w ogrodzie, ale w ogóle nie zwracam na niego uwagi, mimo, że agrest lubię. W tym przepisie przemawia do mnie niezwykle mocno połączenie agrestu z migdałami i brązowym cukrem, może jednak się skuszę? :)
OdpowiedzUsuńŚliczności i z całą pewnością pyszności,uhmmm.U mnie agrest zawsze w pleśniaku-jest znakomity lub w połączeniu z truskawkami w tymże,ale ta krajanka mnie mocno zaciekawiła.Koniecznie do wypróbowania.Pozdrawiam Magda z Gniezna
OdpowiedzUsuńpiekne zdjecia i ciasto tez piekne:) ciekawa jestem smaku, bo nigdy nie uzywalam agrestu do ciast.
OdpowiedzUsuńAgrest jest trochę zapomniany...zawsze,kiedy kupuję go na targu,sprzedawczyni stwierdza,że teraz to trzeba na agrest amatora.
OdpowiedzUsuńA ja robię chutney,galaretkę,piekę ciasta.Agrest jest WSPANIAŁY!
Twoje ciasto jest piękne!
uwielbiam agrest
OdpowiedzUsuńod zawsze, w każdym kolorze
Dla mnie agrest zawsze kojarzył się ze Skubańcem, którego piekła moja mama. A fanką agrestu nie jestem... Może po prostu nie odkryłam jeszcze jego wcielenia, które najbardziej by mi odpowiadało.
OdpowiedzUsuńagrestu w tym roku na działce zabrakło... niestety ;/
OdpowiedzUsuńmam jeszcze agreścik... piękny, czerwony... wygląda na to że skończy w krajance :)
OdpowiedzUsuńPiekne ciasto !
OdpowiedzUsuńUuuu. Świetnie wygląda ta krajanka. Uwielbiam wszelkie kwaśne owoce w połączeniu ze słodkim ciastem. Np. taki pleśniak z czerwona porzeczką. Ale niestety mam letnie postanowienie nie jedzenia słodyczy ;(.
OdpowiedzUsuńCudowna ta krajanka! Najchętniej od razu pobiegłabym ją piec. Szczególnie, że obecnie płynę na krajankowej fali, która jakoś dziwnym trafem nie chce opaść... ;))
OdpowiedzUsuńCo do samego agrestu - jeszcze kilka lat temu nazwałabym go jednym z moich ulubionych owoców. Ten najwcześniejszy, niedojrzały jeszcze i kompletnie kwaśny. Cudo! A teraz... Teraz odrobinę mi przeszło. Niestety?
Pozdrawiam!
a ja tak rzadko jadam agrest. chyba pasuje trochę nadrobić te zaległości :)
OdpowiedzUsuńagrest jako taki bardzo lubie,ale wiesz co??? jeszcze chyba nigdy nic nie pieklam z jego udzialem....blad....oj...blad...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
pyszności Komarko! mnie też nurtuje jakiś wypiek z agrestem i krajanka z kruszonką jest jednym z pomysłów :)
OdpowiedzUsuńściskam i pozdrawiam
A ja zawsze lubilem agrest. I zrywac i jesc, szczegolnie ten ciemny. Chetnie bym sprobowal Twojej kruszonki...w sumie to moge dac Ci w zamian makrele z agrestem hehe
OdpowiedzUsuńbardzo lubię agrest, pamiętam jak moja babcie robiła z nim placek, był pyszny. Ja kiedyś pokusiłam se o taki, ale nie ze swiezym agrestem, a z dzemem agrestowym - tez wyszlo pysznie. A twoj przepis bardzo bardzo mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńnęcisz, męcisz, kusisz, Kochana ;-)
OdpowiedzUsuńCookie_monster - ja jestem bardzo zadowolona ze swojego agrestowego eksperymentu :) Okazuje się, że w pieczeniu sprawdza się całkiem dobrze, więc polecam :)
OdpowiedzUsuńPanno_Malwinno - czyżbyś miała alergię na orzechy? Biedactwo :(
Karmel-itko, dziękuję :) Ale to tylko zwykła kruszona jest, nic bardzo specjalnego ;)
Majanko, to Ty należysz do tych amatorów owoców, dla ktorych im kwaśniejsze, tym lepsze ;D Znam takich, znam :) A ciasto bardzo polecam :)
Margot, taki kruszonkowy przekładaniec, to faktycznie hit lata :) Myślę, że ten smakowałby równie dobrze z porzeczkami i z wiśniami.
Kabamaigo, ja też właśnie sobie zadaję to pytanie ;) Teraz na pewno będę częściej sięgać po agrest :)
Majko, w takim razie z niecierpliwością czekam na Twoją wersję :)
Marto, polecam bardzo! Agrest poczuje się doceniony ;))
Magdo, ale mi narobiłaś smaku na pleśniaka z agrestem! :) A gdybym szepnęła o tym pomyśle znajomym, na pewno nie daliby mi spokoju ;D
Aga, agrest jak to agrest, zapieczony też jest kwaskowaty, ale bardzo ładnie kontrastuje ze słodkim migdałowym ciastem :)
Amber, chutneyem agrestowym to mnie zaintrygowałaś! Muszę sobie gdzieś zapisać, żeby przypomnieć sobie o nim w przyszłym roku.
Asiejko, Ty też kochasz kwaśne owoce? ;))
Isadoro, masz na myśli pleśniaka? :) Że też nie wpadłam, żeby pleśniaka w tym roku upiec agrestowego :)
OdpowiedzUsuńOlu, oj to przykro :( Może w przyszłym roku obrodzi :)
Myniolinko, i to będzie dla niego bardzo udany koniec ;D
Dorotko, dziękuję :)
Manajko, w takim razie musisz przestawić się na same owoce bez słodkiego, kalorycznego opakowania :)
Zaytoon, ta krajankowa fala rzeczywiście jest bardzo uzależniająca i nie chce odpuścić ;) Sama już myślę, o porzeczkowej, wiśniowej, malinowej...
Paulo, faktycznie trochę zapomniany ten agrest i mało go jemy, ale czasem miło do niego wrócić :)
Gosiu, ja byłam bardzo mile zaskoczona jego pieczoną wersją, więc z czystym sumieniem polecam :)
Gwiazdko, myślę, że nawet zwykłe crumble z agrestem (i lodami waniliowymi :)) jest dobrym pomysłem :)
Arku, makrela z agrestem??? Z ciekawości podejmę wyzwanie i zgadzam się na wymianę :D
Kuchareczko, masz na myśli placek drożdżowy, czy kruchy? Babciny w każdej wersji smakuje wybornie :)
Zuza, to nie ja, tylko ten agrest - niby kolczasty i kłujący a kusi ;)) Pozdrawiam!
Ojej, ale piękny, prosty przepis! Super :) Obiecuję sobie, ze jak się dorobię własnego skrawka ziemi, to agrestowey krzaczek jest obowiązkowy! :)
OdpowiedzUsuńWróżko , dostałam z 2 kilo porzeczko -agrestu czy jakoś tak , nada sie na ta krajankę co?Bo bym zrana jutro upiekła
OdpowiedzUsuńAniu, życzę Ci w takim razie pięknego kolczastego krzaczka :)) A tymczasem polecam krajankę z innymi owocami :)
OdpowiedzUsuńMargot, pewnie że może być z porzeczko-agrestem :)
to upiekłam , stygnie , ciut namieszałam , bo zamiast płatków migdałowych , dałam kokosowe -te grube wióry , płatki
OdpowiedzUsuńWiem ,że będzie pyszne , bo tak pachnie ślicznie ,ach
http://www.cincin.cc/index.php?s=&showtopic=8899&view=findpost&p=1012597
OdpowiedzUsuńach jakie to dobre
The gooseberries look so good! This recipe seems so tasty!
OdpowiedzUsuńMargot, zaszalałaś z tym kokosem! :D Bardzo fajny pomysł na odmianę :)
OdpowiedzUsuńToni, welcome to my blog! :) Yes, the gooseberries look and taste great in this cake. Greetings from Poland :)
Thank you! It does look very tasty. O can tell how moist it is by looking at it. I like seeing what people around the world actually blog about.
OdpowiedzUsuńMabuhay from the Philippines! :)
A shout out from the States in two weeks! :D I'm emigrating.