Lody imbirowo-cytrynowe zrobiłam na życzenie moich majowych gości :) Najważniejszym wymogiem był ich mocno imbirowy smak. Odpadał więc suszony, sproszkowany imbir, który bardzo szybko wietrzeje i jego dodatek na pewno nie byłby tym czego oczekiwali szanowni "zleceniodawcy" ;) Całą kwintesencję smaku wydobyłam ze świeżego korzenia, podgrzewanego z mlekiem i śmietanką i to był strzał w dziesiątkę. Nie bardzo mogłam sobie wyobrazić czysto imbirowego lodowego smaku, postanowiłam więc trochę go podkreślić i urozmaicić cytryną.
Szczerze mówiąc, sama byłam bardzo ciekawa tego tych lodów i figurowały one nawet na mojej liście do wypróbowania, więc tym bardziej ochoczo zabrałam się do pracy, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że tym samym odkryję swój ulubiony (na dzień dzisiejszy :)) smak! Wiecie, że nie jestem nałogowym lodożercą i lody nigdy nie były moim ukochanym deserem, ale od imbirowo-cytrynowych wprost nie mogłam się oderwać! :) Są wspaniałe, intrygujące i zaskakujące. Bo znacie drugie takie lody, które równocześnie rozgrzewają? Albo takie, które mogą świetnie zastąpić tabletkę do ssania na chore gardło, uśmierzając ból chłodnym okładem, dostarczając witaminy C ze świeżo wyciśniętego soku z cytryny i lecząc zbawiennymi właściwościami imbiru? Wszyscy zakatarzeni wiosną i latem - jedzcie lody imbirowo-cytrynowe! :) Zdrowym pozostaje czysta przyjemność :) Mniam!
Lody imbirowo-cytrynowe:
500 ml śmietanki kremowej (30%),
250 ml mleka,
5 żółtek,
3/4 szklanki cukru,
spory korzeń świeżego imbiru,
1 cytryna
szczypta soli
Imbir obrać i pokroić na plastry (musi być ich przynajmniej pół szklanki). Mleko i śmietankę przelać do rondelka, dodać sól i imbir i podgrzewać na wolnym ogniu prawie do zagotowania. Zdjąć z ognia, dodać skórkę otartą z cytryny i pozostawić pod przykryciem na co najmniej pół godziny (im dłużej,tym uzyskamy bardziej intensywny imbirowy smak).
Żółtka utrzeć z cukrem. Mleko ze śmietanką i imbirem znów podgrzać. Około pół szklanki gorącej cieczy dodać do żółtek i dokładnie wymieszać, po czym całość wlać do rondelka. Podgrzewać mieszając, aż masa zgęstnieje (będzie oblepiać łyżkę), do około 80 stopni C. Zdjąć z ognia, przecedzić przez gęste sitko i ostudzić.
Do zimnej masy dodać około 1/4 szklanki świeżo wyciśniętego soku z cytryny. Wymieszać i przelać do maszynki do lodów, dalej postępując wg instrukcji producenta.
[wydrukuj przepis]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Litości nie masz Kobieto!
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj postanowiłam - nie kupię maszynki do lodów. Zamiast niej będzie sokowirówka :)
Może to i lepiej, bo chyba mnie więcej ostatnio :(
Dobrej nocy Nocny Komarku :)
O wow! Ależ lody!
OdpowiedzUsuńTo musi być obłędny smak! A ja lody uwielbiam:))
Imbir i cytryna - super pomysł.
Prześliczne zdjęcia Komarko:))
wspaniałe i lody i zdjęcia! niesamowicie ciekawa jestem ich smaku!
OdpowiedzUsuńWyglądają cudnie!
OdpowiedzUsuńI już sobie wyobrażam jak dobrze smakują.
dziekuje Ci za przepis! ktos kiedys podsunal mi pomysl lodow imbirowych, ale z cytryna to musi byc to! na pewno zrobie! musze tylko odkurzyc maszynke! a ja chce przypomniec sobie smak rabarbarowych, bo nie moge o nim przestac snic! ;-)
OdpowiedzUsuńchciałabym byc Twoim majowym gościem. i miec życzenie na domowe lody.
OdpowiedzUsuńPiękna kompozycja. Smakowa i wizualna :)
OdpowiedzUsuńNigdy takich nie jadłam. A zdjęcia są po prostu przepiękne, świetnie to skomponowałaś!
OdpowiedzUsuńNa pewno smakują nieziemsko. Zaskakujesz mnie pomysłami, a te zdjęcia lodów są bajeczne.
OdpowiedzUsuńHmmm musze wypróbować :)
OdpowiedzUsuńA jak ktoś nie jest szczęśliwym posiadaczem maszynki do lodów to odpadają mu takie przyjemności? :(
OdpowiedzUsuńLody! Komarko, mogę Cię odwiedzić? ;-))
OdpowiedzUsuńA ja właśnie chora jestem, więc byłyby idealnym lekiem. Choć przyznam się, że leczyłam się deserem lodowym z likierem wiśniowym, ale podejrzewam, że od tych imbirowych byłabym zdrowsza ;)
OdpowiedzUsuńAle obiecałam sobie, że pierwsze lody jakie zrobię w tym roku będą waniliowe.
@Olu, bez maszynki można też zrobić lody, tylko po wstawieniu do zamrażarki, trzeba je co jakiś czas (np. co godzinę) zmiksować, żeby rozbić kryształki lodu, bo bez tego wychodzą lody z wartstwą lodu na spodzie (nadal są dobre, tylko ciężej je zjeść) ;)
Pozdrawiam Wiosanna Bezmaszynkowa ;)
Opis faktycznie zachęca, Komarko.
OdpowiedzUsuńInteresujące!
Pozdrawiam! :)
Zaintrygował mnie ten smak. Ostatnio nałogowo robię lody, a więć i te na pewno wypróbuję. Widać sezon lodowy otwarty. U mnie na blogu też lody. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie... imbirowe lody... i ten kuszący opis :)
OdpowiedzUsuńMoże pora pomyślec o maszynce do lodów? :)
Poleczko, a może jeszcze uda się zmienić decyzję (maszynkę, maszynkę!!!):D Założę się, że wiele wody nie upłynie, jak sprawisz sobie też piękną maszynkę do lodów ;)
OdpowiedzUsuńMajanko, naprawdę są obłędne. Jak dla mnie połączenie ideał :) Chyba zaczynam lubić lody ;D
Paulo, Karolino dziękuję :)
Cudawianki, tak to już czas najwyższy na odkurzenie maszynki :) A ja rabarbarowych jeszcze nie jadłam. Jak już doczekam się mojego ogrodowego rabarbaru, to chyba się skuszę :)
Asiejko, wpadnij kiedyś na lody, zapraszam! Masz przecież całkiem bliziutko ;)
ŚwiatSłodyczy, Retrose, Usagi, dziękuję Wam za miłe słowa :) Lody okazały się w dodatku bardzo fotogeniczne ;)
Aklat, jeżeli lubisz imbir, polecam ten przepis z czystym sumieniem :)
Olu, właściwie lody można też zrobić bez maszynki. Wymaga to tylko więcej zachodu, bo mrożącą się masę trzeba co jakiś czas mieszać, żeby nie powstały niemiłe dla języka kryształki.
Goś, zapraszam serdecznie! :)
Wiosanno, ten deser z likierem to też bardzo kusząca kuracja :D
Ja się zabieram do lodów waniliowych od początku posiadania maszynki, ale jakimś dziwnym sposobem zawsze wpadają mi w ręce inne, kusząco dziwaczne przepisy.. ;D
Zaytoon, dzięki :) Też pozdrawiam :)
Lo, oj tak - sezon już rozpoczęty. Nawet temperatura ostatnio taka lodowo-letnia ;)
Biegnę zobaczyć Twoje lody.
Amarantko, maszynka do lodów dobra rzecz :) Polecam i pozdrawiam :)
Jako szczęściara która miała okazję degustować powiem, że były simply marvellous. Dziękuje Komarko ;)
OdpowiedzUsuńNie lubie pisać komentarzy, gdy nie przetestuję jakiegoś przepisu, ale nie mogę się powstrzymać! Piękne zdjęcia i aranżacja. Tak samo jak zachwyciłam się nowym wydaniem Kuchni Polskiej, tak i tu zastanawiam się, skąd te wszystkie pomysły na aranżację i różnorodność zastawy :)
OdpowiedzUsuńKomarko, widze, ze oprocz fiolkow masz nowa specjalizacje :) Musialy byc pyszne!
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć,zakupuje się w składniki i biore się do roboty w najbliższym wolnym czasie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
rewelacja.
OdpowiedzUsuńSpróbuje choć maszynki u mnie niet
nigdy nie jadłam takich lodów i zachęciłaś mnie do tego, żeby takie pyszności przyrządzić. tym bardziej, że przepis nie wygląda na taki trudny ;)
OdpowiedzUsuńAch, lody, lody..
OdpowiedzUsuńJa jeszcze pamiętam te osiedlowe.. kiedy duże białe samochody jeździły między blokami z charakterystycznym sygnałem dźwiękowym.. "Lody, lody, lody" ... a teraz... :)))
Fotki naprawdę super. Dopiero teraz, jak też założyłam blog naprawdę to doceniam. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapowiadają się pysznie! Uwielbiam dziwne smaki lodów. Jadłam już sezamowe i z zielonej herbaty. Może skuszę się na zrobienie takich? Zwłaszcza, że przepadam za świeżym imbirem...
OdpowiedzUsuńPoświadczam bo również miałam to szczęście ich spróbowania: lody obłędnie imbirowe i pyszne. Dzięki za lody i pasłęcką gościnę!
OdpowiedzUsuńBasiu z Wrocławia, dziękuję ślicznie za takie miłe słowa :) Co do pomysłów na aranżacje, to pochodzą po prostu, na poczekaniu z głowy - kolor i faktura fotografowanego obiektu pociąga za sobą kolory i rodzaje dodatków i "ozdóbek" i tak to jakoś samo, spontanicznie wychodzi :)
OdpowiedzUsuńAnoushko, nigdy bym nie przypuszczała, że będą to lody! :D
Justinku, Fuerto, naprawdę bardzo polecam i już życzę smacznego :)
Kolorova, przepis na lody jest banalnie prosty. Jak już zrobi się je raz, później można bez końca eksperymentować na przepisie podstawowym.
Patrizio, ale założę się, że nie mieli smaku imbirowego w ofercie ;)
OSa, dzięki :)
B.B. te z zieloną herbatą też mam w planach :) Próbowałam kiedyś oryginalnych japońskich i były wspaniałe.
Jussi Latavcu i Borsuczku - cała przyjemność po mojej stronie :) A dla Was podziękowania za nieocenioną pomoc w doborze składników na sałatkę z łąki :) Zapraszam ponownie - na pewno znów wyczarujemy coś fajnego razem ;))
To głupie co teraz napisze ale niech tam:) a więc pomyślam sobie że skoro robisz takie ładne zdjęcia to umiesz polecić jakieś skrajnie włoskie ciasteczka, jakieś megadobre:P Ale nie biscotti bo już robilam. Wiem to bez sensu ale jakoś tak jak ktoś fajnie fotografuje to na profesjonalistę wygląda...:P Wiesz moja sis jedzie po raz pierwszy za granicę do Włoch właśnie a ja chcę jej coś na drogę uiec w klimacie:). Znasz coś??
OdpowiedzUsuńzadziwiasz.. piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńKomarko! Intrygujące! Muszę koniecznie je zrobić! Zwłaszcza, że od kilku dni jestem nareszcie szczęśliwą posiadaczką maszynki do lodów. Zaczęłam od karmelowych z solą, ale Twoje (zwłaszcza w taką paskudną pogodę) wydają się najbardziej stosowne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Anonimie - jeżeli nie biscotti, to koniecznie amaretti :) Też skrajnie włoskie ciasteczka migdałowe na bazie białek. Nie mam co prawda przepisu na nie na blogu, ale polecam ten Doroty z Moich Wypieków:
OdpowiedzUsuń340 g zmielonych migdałów
300 g cukru pudru
4 białka
30 ml likieru amaretto (ewentualnie można użyć aromatu migdałowego)
Białka ubić na sztywno. Delikatnie wmieszać do nich zmielone migdały i cukier. Dodać likier i wymieszać. Blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia. Łyżeczką nakładać niewielkie porcje, zachowując między nimi odstępy (można to również robić rękawem, ale łyżeczką dużo prościej).
Piec około 15 minut w temperaturze 170ºC, do złotego brązu.
Niedużo z nimi roboty, a przyjemność wielka jak bella Italia ;)
Kredko, dziękuję :)
Anno-Mario, gratuluję maszynki do lodów! :) Jestem pewna, że lodowe eksperymenty wciągną Cię, tak samo jak mnie ;) Pozdrawiam!
Cudoowne;)
OdpowiedzUsuńJak będę miała maszynkę do lodów, to spróbuję:))!
Mhmmm ;D.
OdpowiedzUsuńWyglądają pysznie, kremowo i w ogóle teraz nie będę mogła zasnąć !
A, że maszyny do lodów się jeszcze nie dorobiłam( mam na szczęście jeszcze dużo czasu..) a połączenie imbiru i cytryny to dla mnie coś wyjątkowego postanowiłam, że jednak muszę je zrobić ! Nie interesowała mnie metoda miksowania w godzinowych odstępach, ale oglądałam program Rachel Allen i w odcinku 'Ryby' był przepis na najprostsze lody imbirowo-cytrynowe . Może nie będą identyczne jak twoje, ale smak mam nadzieję podobny ;D . Pozdrawiam i podziwiam ;)
Olu, w takim razie życzę Ci szybkiego nabytku maszynki - te lody są tego warte :)
OdpowiedzUsuńHolgo, zaintrygowałaś mnie tym przepisem Rachel - będę musiała go odnaleźć :) Chętnie wypróbuję inne wersje lodów imbirowych, bo zdaje się, że szybko mi się nie znudzą :) Pozdrawiam!
Ja oglądałam program, więc pamiętałam tylko składniki,a nie proporcje, ale znalazłam ;D .
OdpowiedzUsuńhttp://www.rachelallen.co.uk/_assets/pdf/Food%20at%20Home1.pdf
Podstawą jest lemon curd, ale przepisu Rachel nie szukałam. Ja używam domowego, ale bez masła ;D
Komarko, to zdjecie w prawym dolnym rogu barrrdzo podzialalo na moje kubki smakowe! Niestety o lodach musze jeszcze na troche zapomniec. Ale mam nadzieje, ze i tych kiedys skosztuje, brzmia bowiem genialnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Uwielbiam imbirrr!
OdpowiedzUsuńNiedawno też robiłam imbirowe z korzenia, ale zamiast cytryny dodałam gałkę muszkatułową, kardamon i odrobinę cynamonu - jak dla mnie idealna mieszanka smaków.
Dla chętnych posypane posiekanym kandyzowanym imbirem. Mmm :-)
Graziu i Kasiu, taką korzenną wersją na pewno będę raczyć się jesienią i zimą i już się na to cieszę :) Teraz ta cytrynowa jest akurat, bo cudownie orzeźwiająca (szczególnie, że nagle przyszły upały!) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWypróbuję na pewno, ale zamiast cytryny chyba użyję limonki :)
OdpowiedzUsuń