Mały suplement do ostatniego wpisu, czyli fiołków ciąg dalszy :)
W tym roku postanowiłam częściowo pójść na łatwiznę ;) Każdy, kto kiedykolwiek kandyzował własnoręcznie fiołki, dobrze wie, jaka to żmudna, krecia robota, wymagająca anielskiej cierpliwości. Każdy, maleńki kwiatek trzeba przy pomocy pędzelka pokryć rozbitym białkiem i obsypać cukrem pudrem. Fiołki są bardzo delikatne i ich płatki łatwo sklejają się, tracąc swój kształt, więc trzeba je starannie rozkładać na pergaminie, uważając przy tym, aby całkiem nie zniszczyć kwiatka. Krótko mówiąc, to niemal koronczarska praca i przy kandyzowaniu większej ilości fiołków można dostać przysłowiowego fioła ;)
Dlatego tym razem oszczędziłam sobie czasu i nerwów i część świeżych, pachnących kwiatków najzwyczajniej w świecie zapakowałam do słoika :) Warstwę cukru kryształu przykrywałam warstwą fiołków, ugniatając je lekko, tak aby wydobyć z nich cały aromat i tak na przemian do napełnienia całego słoika. W ten sposób mam już pierwszy zapas wiosny do zimowej spiżarni. I chociaż do kolejnej zimy jeszcze tak bardzo daleko (i bardzo dobrze!! ;)) to jej perspektywa wydaje się o wiele przyjemniejsza, kiedy pomyśli się o zimowej herbatce słodzonej fiołkowym cukrem :)
Wcale nie znaczy to, że w tym roku nie kandyzowałam fiołków w ogóle ;) Kandyzowałam, ale innym sposobem. Klasyczny przepis z surowym białkiem nie podobał mi się od początku. Pomijając fakt technicznych trudności z pokrywaniem fiołkowych płatków, o których pisałam wyżej, jednak to surowe białko i do takich np. półrocznych białkowo kandyzowanych fiołków podchodziłam już z rezerwą. A przecież kandyzowanych kwiatów nie używa się do wszystkiego i na co dzień, więc długi termin przydatności do spożycia w ich przypadku jest szczególnie pożądany. Dlatego zrezygnowałam z białka i tym razem kandyzowałam fiołki w czysto cukrowym syropie (cukier + woda w proporcji 1:1, gotowane do uzyskania syropu), po prostu mocząc w nim kwiaty kilka godzin, a później susząc je na pergaminie. Bardzo polecam ten sposób, bo jest o wiele szybszy i do tego kwiatki są ładniejsze, zachowują swój kształt i kolor. I co najważniejsze - cukrowe fiołki można przechowywać na pewno o wiele dłużej niż białkowe :)
Chyba już nikt nie ma wątpliwości, że jestem kwiatożercą ;) więc wraz z moimi fiołkowymi szaleństwami dołączam do Klubu Kwiatożerców, któremu przewodniczy Pinkcake :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A dla kogo trafi ten obiecany słoiczek kandyzowanych fiołków?:) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że do jedzenia fiołków zachęciły mnie twoje wpisy :) Dziś sama jestem fiołkolubna, ale na kandyzowanie fiołków jeszcze nie miałam natchnienia, ten pszepis wydaje się bardzo sprytny:)
OdpowiedzUsuńNiestety w mojej okolicy już niewiele fiołków kwitnie i nie mam co zasypywać cukrem, ale to co już mam na zimę to paczuszka suszonych płatków :)
Wyglądają cudnie :)
OdpowiedzUsuńNiestety w moim ogrodzie fiołki są, ale nie w ilościach hurtowych, więc nie mam co marzyć o takich delicjach :)
pozdrawiam :)
cudny ten słoiczek
OdpowiedzUsuńwiosna zimową porą.. będzie pysznie
Pieknie wygladaja te fioleczki :) Ja do jadalnych kwiatow wciaz podchodze z rezerwa ale mysle, ze czas najwyzszy to zmienic :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Śliczne te fiołki w syropie! W mojej okolicy fiołków mało więc poprzestanę na ich oglądaniu i wąchaniu :-)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńUwielbiam fiołki, ale przede wszystkim wąchać...ale Twoje 'wyczyny' podziwiam....pozdrawiam!
Podglądalam Twoje fiołkowe zaiłowania juz w roku ubiegłym, ale dopiero teraz chyba nabrałam ochoty na fiołkowy zawrót głowy. A wszystko przez to, ze napisałaś o herbacie słodzonej fiołkowym cukrem... zastanawiam się tylko gdzie ja tu fiołki znajdę (?!?) Piękne zdjęcia i świetne pomysły!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Komarko to są cuda. Ja też jeszcze nie jadłam kwiatów, ale ten fiołkowy cukier strasznie do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńKochana Komarko alez ja się nacierpie oglądając Twoje fiołkowe wpisy - z wielkim bólem serca musze stwierdzic iż w mojej okolicy nie ma fiołków, ot widziałam parę sztuk w ogródkach.
OdpowiedzUsuńA tak bardzo bym chciała choc malutki słoiczek sobie takiego cukru zrobic bo o Twoim cudownym soku z fiołków nawet nie mam co marzyć.
serdecznie pozdrawiam
Magia!
OdpowiedzUsuńWłaśnie ja też tak zrobiłam z fiołkami (ale oderwałam zielone, same płatki zostawiłam) i bałam się to opisać na blogu, bo nie wiem, co z tego wyjdzie. Czekam, aż mi się zmacerują, ale one nie chcą soku puszczać, tylko powoli kolor tracą. Ratunku! Co robić? Może przesmażyć, jak różę?
OdpowiedzUsuńchyba się przejdę na spacer w poszukiwaniu fiołków...
OdpowiedzUsuńto rzeczywiście już wiadomo skąd się bierze powiedzenie o dostaniu fioła:-))
OdpowiedzUsuńSłoiczek wygląda przecudnie! Masz Komarko własne fiołki czy gdzieś je zbierasz?
Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak mnie zaskakujesz a poza tym dużo się uczę czytając Twoje wpisy...dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńostatnio miałam okazję próbować i powiem tylko, że są przepyszne :) choć po opisie jak trudno je zrobić to raczej się tej żmudnej roboty nie podejmę. Gratuluję kunsztu i cierpliwości
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKomarko, chwała Ci za ten drugi przepis na kandyzowane fiołki. Kiedyś usiłowałam je zrobić używając białka i myślałam, że dostaną nie tylko fioła... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i idę szukać fiołków :)
No i cóż mi pozostaje innego, jak nie przekonać się w końcu do spróbowania kwiatów? Szkoda tylko, że w mojej okolicy więcej toksyn niż zdrowia w nich znajdę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jak pięknie! Ja suszyłam fiołki w cukrze rok temu;) W tym roku postawiłam jednak na białko. Bo już mi wolno;)
OdpowiedzUsuńPokrywanie kwiatków białkiem przy pomocy pędzelka ma w sobie coś magicznego, ale jeżeli nie jest się w nastroju do medytacji to faktycznie fioła można dostać:)
A sałatkę też dołączysz do KK?
Rewelacja są te fiołki! Nie dość,że piękne, pachnące to jeszcze można je jeść.Poezja i magia w jednym:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię KOmarko:)
Cudowne!
OdpowiedzUsuńJak tylko wylukam fiołki, to zaraz wezmę się za ich sporządzanie:)
Ps: W takim samym słoiku, bo mam akurat wolny:)
Pozdrawiam.
ależ się rozfiołkowałaś :) jak tylko znajdę chociaż jednego to nie popuszczę i zjem...:)
OdpowiedzUsuńWygląda znakomicie! Aż mi się buzia uśmiecha:) Z resztą wszystkie Twoje propozycje są potwornie inspirujące!
OdpowiedzUsuńPozazdrościłam Wam tych pyszności i też założyłam bloga… Dopiero zaczynam – SERDECZNIE ZAPRASZAM!
Musiałam do Ciebie zajrzeć, bo mam w planach ciasto, w którego skład wchodzą kandyzowane fiołki i zastanawiałam się, czy pomijając je stracę, czy zyskam. Teraz przynajmniej mam jeden głos, żeby ich jednak użyć. Sama z pewnością ich nie zrobię, chociaż wyglądają tak pięknie, ale może gdzieś się uda dostać.
OdpowiedzUsuńZapach fiołków jest piękny. Twoje lody mnie uwiodły. teraz czas na kwiatki w cukrze.
OdpowiedzUsuńAnno-Mario, ubolewam, że nikt oprócz Antoniego nie podjął rękawicy ;))) Zdaje się, że będę musiała urządzić dogrywkę, ale z końcem sezonu fiołkowego słoiczek na pewno do kogoś trafi :)
OdpowiedzUsuńBee-3, cieszę się bardzo, że Cię zachęciły :) Na dobry początek warto kandyzować nawet kilka fiołków, do dekoracji deserów :)
Wiewiórko, dziękuję :) Moje fiołki rozrastają się same i pewnie Twoich też z roku na rok będzie dwa razy więcej :)
Asiejko, oj tak, zimą będzie smakował wyjątkowo :)
Majko, spróbuj chociaż raz, bo warto! :)
Aniu, Kass, dziękuję :)
Piegowata, dziękuję :) Jestem pewna, że fiołki jeszcze można spokojnie znaleźć w parkach i lasach.
Kabamaiga, ten kolor jest uzależniający, prawda? ;)
Eweloso, Dragonfly, jak ja bym chciała nazbierać tych fiołków i przerobić tyle, żeby Was wszystkich obdarować :)
Muscat, moje fiołki w cukrze puściły sok i też lekko zbladły. Powinny się w tym cukrze całkowicie zasuszyć, więc stracą swój intensywny kolor tak czy inaczej. Najważniejsze, żeby zapachu nie straciły :)
Paula,na spacer zawsze warto! :)
Daga, mam to szczęście, że fiołki rosną w moim ogrodzie (do tego same się tam zasiały! :)) więc daleko ich szukać nie muszę. I najważniejsze, że mam tą pewność, że są eko i organic ;)
Kamilciu, nawet nie wiesz jak mi miło :) Dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAnulko, w tej drugiej cukrowej metodzie robi się je o wiele szybciej i przyjemniej :) Naprawdę warto spróbować.
Anoushko, nawet Ci się nie dziwię ;D Mam nadzieję, że teraz da się polubić to zajęcie ;)
Zaytoon, jestem pewna, że przypadną Ci do gustu :) Tylko koniecznie takie z dala od toksycznej cywilizacji! :)
Pinkcake, magiczne jest przy przerabianiu pierwszej ich garści - z każdą następną rośnie poziom fioła ;D
Sałatkę też mogę? Fiołki tam raczej w charakterze dekoracyjnym i na przywitanie wiosny wystąpiły :)
Majanko, dlatego to chyba nie przypadek, że można się w kwiatach zakochać :) Pozdrawiam!
Olciaky, spróbuj koniecznie! A słoik sprawdza się bardzo dobrze :)
Myniolinko, to życzę Ci wiele fiołków na Twojej drodze! :)
Nika, witaj! Dziękuję za miłe słowa i zaproszenie :)
Karolinko, ja jestem obiema rękami 'za', że warto ich użyć do ciasta :)
Lo, próbowałaś już lodów fiołkowych? A kwiatkami w cukrze można je dodatkowo ładnie przystroić :) Pozdrawiam!
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego co robisz do tego stopnia, że nie mogłam sie doczekac tegorocznych fiołków kiedy to dowiedziałm się że z nich można sok zrobic. I zrobiłam coprawda ilośc musiałam "okroić" bo takiej ilosci fiołków nie miałam :( ale jest a to najważniejsze,przy białku się poddałam a następną porcję zasypałam cukrem wg. twego przepisu.Powiedz prosze czy one puszczą sok teraz i czy używanie tego rarytasu do herbatki to nie profanacja ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Słoiczek ślicznie się prezentuje :))
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że sałatkę też możesz! Musisz:D Bo przecież zjadłaś te fiołki? ;) Tylko niejadalne dekoracje się nie nadają.
OdpowiedzUsuńA propos fioła to jeszcze gorszego się dostaje przy skubaniu płatków...
Gościu Anonimowy, witaj :) Cieszę się bardzo, że dałaś się przekonać do pierwszych fiołkowych eksperymentów :) Moje fiołki w cukrze puściły sok i teraz z zainteresowaniem obserwuję co będzie dalej ;) Myślę, że fiołkowy cukier do herbaty profanacją nie będzie, o ile będzie to herbatka na specjalne okazje ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAnytsujx, muszę się zgodzić, bo faktycznie już sam słoiczek z fiołkowymi warstwami jest dekoracyjny :)
Pinkcake, oczywiście że fiołki zostały zjedzone wraz z sałatką! :) W takim razie dorzucam i sałatkę :)
Jak patrzę na te fiołki to od razu dostaję na ich punkcie fioła :) Trzeba będzie rabatkę fiołków zasadzić :)
OdpowiedzUsuńKomarko dopiero co marudziłam iz katusze przechodze patrząc na Twoje cuda fiołkowe a dziś :O:O nie do wiary. Idąc z synkiem do lasu po kwiaty mniszka lekarskiego na miód zobaczyłam fioletowy dywan :):):)
OdpowiedzUsuńAleż się ucieszyłam - dobrze, że choć reklamóweczkę miałam. Zrobiłam som z fiołków i cukier z fiołkami - sok z połowy porcji bo musiałam jakoś podzielić kwiatki. Ale jeszcze się wybieram na fiołkowe zbiory a przy okazji nazbieraliśmy skrzypu takiego młodego na suszenie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam fiołkowo
chyba padnę , normalnie cudo
OdpowiedzUsuńTili, jak widzę fiołki są ogólnie fiołotwórcze ;D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńEweloso, cieszę się, że trafiłaś na fiołkowe pole!:)Mówiłam, że za fiołkami trzeba się tylko dobrze rozejrzeć, bo rosną naprawdę w wielu miejscach. To życzę przyjemnej fiołkowej degustacji :)
Margot, nie padaj proszę!! ;))
Wiesz Komarko, wogole mnie nie przeraza ta zudna robota :-) Tak sobie mysle, ze tyle fiolkow sie zmarnowalo, ze tez nie wiedzialam nascie lat temu, ze mozna je kandyzowac... Ale znow kiedys bede miec ogrodek :)
OdpowiedzUsuńUsciskow moc, wspanialy przepis!
Komarko, a myślisz że można skandyzować takie zwykłe, białe fiołki?
OdpowiedzUsuńMoja Babcia ma takie w ogrodzie (leśne)
Tylko chyba kolor stracą i nie będą takie ładne..
Od wielu lat przygotowuję sobie i najbliższej rodzinie porcję syropu z mniszka lekarskiego, czyli popularnego mlecza. Pozwala mi to przetrwać do następnego sezonu w zdrowiu. Syrop ten jest skuteczny na kaszel i przeziębienie, jest też substytutem naturalnego miodu, stąd popularna nazwa "majowy miodek".
OdpowiedzUsuńAtrio, szczerze mówiąc nie mam pojęcia czy te białe się nadają i czy są jadalne tak samo jak wonne, bo nie miałam z nimi do czynienia. Ale spróbować zawsze można ;)
OdpowiedzUsuńAdminie, tak znam oczywiście ten mniszkowy miodek, sama robię i chwalę sobie na jesienno-zimowe przeziębienia :) Pozdrawiam!
Dzień dobry potrzebuję kandyzowanych kwiatów do ozdobienia tortu i chciałam zapytać czy kwiaty moczy Pani w gorącym syropie cukrowym czy ostudzonym?
OdpowiedzUsuńFiołki moczyłam z ciepłym syropie. Nie może być bardzo gorący, ponieważ delikatne kwiatki mogłyby się zniszczyć, ale nie nie całkiem zimny, bo syrop szybko gęstnieje i wtedy trudniej pokryć nim płatki. Pozdrawiam :)
UsuńBardzo dziękuję za szybką odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńPiękne te Twoje fiołki. Wszystkie.
OdpowiedzUsuńU mnie też już kwitną, jutro wybieram się na zbiór i mam pytanie o te kandyzowane. Czy po wyjęciu z syropu posypujesz je cukrem pudrem? Będę wdzięczna za odpowiedź.
Jeżeli będziesz kandyzować w syropie cukrowym, można, ale nie trzeba już posypywać ich pudrem po wyjęciu z syropu. Syrop powinien zastygnąć na płatkach i lekko skrystalizować się, więc efekt będzie podobny do posypania ich pudrem.
UsuńDziękuję i pozdrawiam fiołkowo (-:
UsuńCoś poszło nie tak i mi nie wyszło :( Moczyłam fiołki w syropie(nie gorącym) kilka godzin,jednak kwiatki stuliły płatki niemal od razu po wrzuceniu. Problem był także przy wyjmowaniu, gdyż nie udało się odsączyć fiołów tak by syrop został tylko na kwiecie(Jak Pani to robi?) i w rezultacie kwiaty przywarły do pergaminu.
OdpowiedzUsuńMoże syrop był za długo gotowany i zrobił się za gęsty i był za ciepły? Ja gotuję wodę z cukrem przez chwilę 3-4 minuty po rozpuszczeniu się cukru, a potem wylewam cieniutką warstwę tego syropu na talerzyk i jak wystygnie przykładam do niego fiołki (frontem do dołu, tak jak na zdjęciu). Zostawiam aż syrop lekko zastygnie razem z fiołkami - zrobi się na nich taka skorupka, a później dosuszam przekładając kwiatki na drugą stronę.
UsuńUwielbiam takie porady. Takich szukałam parę godzin! Jak zrobić ładne, trwałe, słodkie fiołki. Pani doszła do tego, przecierając jednocześnie mój szlak!
OdpowiedzUsuńNie podobała mi się wizja pędzelkowania białkiem i posypywania cukrem. Wiedziałam, że uda się znależć coś lepszego i oto proszę, ktoś już miał te same problemy, co ja i je pokonał i podzielił się wiedzą. Dziękuję bardzo!!! Jest Pani WIELKA
Koryguję jednak swą pochwalną wypowiedź. Fiołki, owszem, łatwo się przygotowywało, ale wcale nie zastygały w syropie, lepiły się bardzo długo. Do tego, tak jak pisała jakaś pani wcześniej,zrobiły się z nich takie kluseczki. Robiłam ściśle według przepisu. Wyglądał na świetny.
UsuńPięknie dziękuję za modyfikację kandyzowania fiołków. Podejmę wyzwanie! :D
OdpowiedzUsuńW tym roku przyroda zwariowała... niestety, fiołki JUŻ kwitną! OD TYGODNIA, albo i dłużej! Pierwsze znalazłam 25 lutego i oniemiałam!!! Pachną oszałamiająco! Na razie przerobiłam je na nalewkę fiołkową :D oszałamiający zapach przechodzi "jakoś" do ekstraktu i ma bardzo elegancki, zrównoważony smak. Taka, w każdym razie jest moja nalewka sprzed roku. Wtedy udało mi się zebrać fiołków na jedną buteleczkę, teraz mam już 5... :D
I tak, biedne... nie zostaną zapylone przez owady... bo u mnie (lubuskie) jeszcze nic nie lata...
Szykuję się do ślubu córki, która kojarzy mi się jakoś z fiołkami :) i dlatego takie "wariactwo" ;)
Dorota
Jest to świetny przepis, uwielbiam robić cukier w różnych smakach.
OdpowiedzUsuń