Dzisiaj po raz kolejny przekonuję się, że wcale nie potrzeba atmosferycznego ciepła, aby poczuć wiosnę :) Od rana na blogach kulinarnych zieleni się aż miło - mrugają z ekranu zielone ciasteczka, zielone babki (i wcale nie chodzi o leczniczy listek ;)), zielone sałatki, sosy i syropy. Od razu zrobiło się miło i radośnie w oczekiwaniu na ten magiczny dzień - pierwszy dzień kalendarzowej wiosny.
U mnie w kuchni na razie zieleni się tylko posiana na talerzu, wyłożonym ligniną rzeżucha i dumnie pełni rolę pierwszej w tym roku "nowalijki" :) Za to w zdumienie wprawia mnie stojący w sąsiedztwie zygokaktus, zwany grudnikiem, który od paru dni wypuszcza, piękne, dorodne pączki i tylko patrzeć jak ozdoba bożonarodzeniowych wnętrz obsypie się kwieciem na Wielkanoc :) I wcale mu się nie dziwię - w końcu mieszkając na parapecie stale wygląda przez okno i od kilku miesięcy niezmiennie widzi biały puch, więc co do świąt można się pomylić...
W piekarniku też mi się zazieleniło :) Niech tradycji stanie się zadość! W tamtym roku na św. Patryka były koniczynki, w tym też będą - i to również z azjatycką nutą ;) Przepis na pandanowe brioszki, znaleziony w sieci, odkładałam na dogodny moment cały rok, aż w końcu nadarzył się ten właściwy, kiedy zielone bułeczki w koniczynkowej formie znalazły się we właściwym czasie i właściwym miejscu :) Indonezyjska pasta pandanowa jest już dostępna w wysyłkowych sklepach w Polsce, ale jeżeli będziecie mieli trudności z jej dostaniem lub np. nie lubicie zielonego ;) brioszki bez jej dodatku - waniliowo-kokosowe również będą Wam smakować. W końcu nic tak nie poprawia humoru z rana, jak puszysta maślana bułeczka (w dowolnym kolorze ;)) na śniadanie. I aby do wiosny! :)
Brioszki pandanowo-kokosowe:
2 i 3/4 łyżeczki suszonych drożdży,
1/3 szklanki mleka,
4 łyżki cukru,
2 całe jajka,
1 żółtko,
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego (lub 1 łyżeczka cukru waniliowego),
1 łyżeczka pasty pandanowej,
100 g miękkiego masła,
2 i 1/2 szklanki mąki,
3/4 łyżeczki soli,
1/4 łyżeczki wiórków kokosowych
Podgrzać mleko. W małej misce wymieszać drożdże z 1 łyżeczką cukru i 1 łyżeczką mąki. Dodać 4 łyżeczki ciepłego mleka i wymieszać, aż cukier i drożdże rozpuszczą się. Miskę przykryć ściereczką i zostawić na 20 minut w ciepłym miejscu.
Mąkę przesiać do dużej miski, dodać sól i wymieszać. Jajka z żółtkiem i resztą cukru utrzeć na białą puszystą masę. Dodać ekstrakt waniliowy lub cukier. Połowę masy jajecznej oraz rozczyn drożdżowy i resztę ciepłego mleka dodać do mąki z solą i wymieszać łyżką. Dodać miękkie masło i resztę masy jajecznej oraz pastę pandanową. Na końcu dodać wiórki kokosowe i wyrobić ręką na jednolite, elastyczne, lśniące ciasto (jeżeli ciasto będzie bardzo rzadkie i długo nie będzie odchodzić od rąk, można dodać trochę więcej mąki). Uformować kulę, przykryć ściereczką i zostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu na około 2 godziny.
Rozgrzać piekarnik do 180 stopni.
Formę do mufinek z 12 otworami wysmarować roztopionym masłem i lekko posypać bułką tartą. Wyrośnięte ciasto jeszcze raz lekko wyrobić i podzielić na 12 części. Każdą część podzielić na 3 i uformować kulki, umieszczając je obok siebie w foremkach. Odstawić na 10-15 minut, aż ciasto lekko podrośnie. Każdą bułeczkę posmarować roztopionym masłem.
Piec 5 minut w temperaturze 180 stopni, po czym zmniejszyć ją do 160 stopni i piec kolejne 15-20 minut do lekkiego zarumienienia bułeczek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Komarko jesteś niemożliwa :D
OdpowiedzUsuńJeden wpis ledwo co skomentowałam a tu już następny :)
Śliczne te brioszki. Muszę poszukać tej pasty, bo już kusisz zdaję się nią drugi raz? ;)
Gdzie??? Błagam, gdzie można to zielone kupić?!
OdpowiedzUsuńJejku jakie cudowne! Nie mogę się napatrzeć :)
OdpowiedzUsuńniezwykłe zielone cudeńka i jak zwykle niezwykłe, śliczne fotki, muszę upolować tą zieloną pastę, a do tego czasu może spróbować ze szpinakiem? ale zieleń na pewno będzie inna, ta jest cudnie wiosenna
OdpowiedzUsuńJejku,jakiez one cudne! Cóż za zieleń piękna!
OdpowiedzUsuńBrioszki wyglądają tak mięciusieńko, cuuudownie Komarko!
Pozdrawiam cieplutko na dobry dzień:)
Prześliczne trójlistne cudeńka! Ja też marzyłam o zielonych babeczkach, ale niestety pasta pandanowa dostępna w Polsce od dawna jest sztucznie farbowana, więc się nie skusiłam:( Wielka szkoda, bo efekty oszałamiające!
OdpowiedzUsuńJakież to cuda cudowne!
OdpowiedzUsuńI dobrze, że o rzeżuszce przypomniałaś Komarko :)
też rzeżuchę chcę :)
p.s. wiosna idzie, idzie na pewno... i zaraz będzie :)
Fakt trochę kosmiczne w kolorze. Ale może może w ramach próbowania dziwnostek i ja się skuszę.
OdpowiedzUsuńPrzedziwne te brioszki ale jednocześnie pociągające. Kolor wprost niebywały.
OdpowiedzUsuńPoproszę jedną do kawy :)
Trochę radioaktywna ta zieleń ale śliczna :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają! Z braku laku (a w zasadzie pasty), zdecyduję się na wersję wanilia+kokos :)
OdpowiedzUsuńA to cudeńka, a pasty poszukam, bo azjatyckich sklepów u mnie nie brakuje. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKomarko, Komarko o indonezyjskim sercu :) Piękne brioszki.
OdpowiedzUsuńKomarko, zakochałam się w Twoich brioszkach! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, www.kuchnia-malolaty.blogspot.com
zauroczyły mnie ;) tylko skąd ja wezmę pastę pandanową
OdpowiedzUsuńPiękne, aż mi się milej na duszy zrobiło!
OdpowiedzUsuńPoleczko, ja to curry było dawno temu!! ;D Tak, z pandanem polecam też zielony szyfon - http://everycakeyoubake.blogspot.com/2009/03/pandanowe-ciasto-szyfonowe.html ;)
OdpowiedzUsuńMuscat, wrzuć w wyszukiwarkę "pasta pandanowa" ;) Sama nie korzystałam z tego sklepu (mam jeszcze indonezyjskie zapasy ;)) i trudno mi powiedzieć coś o jakości tej pasty. Pinkcake pisze, że z lekka syntetyczna :o Ale barwi na pewno ;)
Gosiu, dziękuję :) Dzisiaj niech wszystkim będzie zielono :)
Scholastyko, dziękuję ślicznie :) W wersji szpinakowej zmniejsz koniecznie ilość cukru ;)
Majanko, rzeczywiście wyszły ja puch :) Pozdrawiam wiosennie, mimo śnieżycy za oknem :/
Pinkcake, to mnie trochę zmartwiłaś, bo myślałam, że sama zaopatrzę się na miejscu, jak już skończą mi się zapasy indonezyjskie. Pewnie w charakterze zielonego barwnika spożywczego można ją traktować ;)
Amarantko, dzisiaj sieję już drugą paczkę rzeżuchy, bo ta zielona znika natychmiast :) Witamin nam brak!
Gospodarna_narzeczono, Olga Spaceage, kosmiczne są bardzo! :D Rzeczywiście, tak jak na zdjęciach ten kolor wychodzi wściekle zielony :D
Lu, a proszę bardzo :) Dzisiaj częstuję koniczynkami wszystkich :)
Agnieszko, sama też mam wielką ochotę wypróbować wersję białą, bo bułeczki oprócz niecodziennego koloru są pyszne (fajnie pasuje ten kokos) :)
Noblevo, właśnie! Jestem pewna, że w sklepikach azjatyckich pasta pandanowa będzie do dostania. Wydaje mi się, że widziałam ją w jednym takim w Berlinie.
Lisko, mnie tam naprawdę bardzo ciągnie!! :D Coś w tym jest ;) Pozdrawiam :)
Patrizio, Zuzo, Dragonfly, dziękuję i pozdrawiam Wam zielono-wiosennie :)
Komarko, są bajeczne!! I kolorystycznie i jestem pewna, że smakowo (ja jestem uzależniona od wszystkiego, co kokosowe). Pastę mam, więc przyjdzie chyba zakasać rękawy. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńTwoj blog jest estetyczna rozkosza ! na moim blogu jest dla Ciebie blogowe wyroznienie kwatuszek,zapraszam.
OdpowiedzUsuńLove,
Nesca
www.candyandcinnamon.blogspot.com
ojej, ale fajne ufoludki ;-) Komarko, zadziwiasz bardzo pozytywnie :-) p.s. czekam na jakies fajne lody :-)
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywnie muszą nastrajać takie brioszki. Szczególnie zjedzone ze smakiem na późne śniadanie... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Witaj!
OdpowiedzUsuńBrioszki wyglądają super!
Mam nadzieję, że w Poznaniu gdzieś dostanę taką pastę, bo powiem szczerze pierwszy raz o niej słyszę ;)
Pozdrawiam!
Niesamowite te brioszki :) I na pewno tak smakuja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Komareczko one wyglądją na prawdę obłędnie :)) Ta zieleń aż przywołuje uśmiech na twarzy. Nie wiem czy nie szkoda by mi ich było zjeść, takie są śliczne.
OdpowiedzUsuńA co do wiosny w blogach :)) To prawda. Nagle zieleń wybuchła i rozlała się po wszystkich tależach. Jak dla mnie taki substytut wiosny jest bardzo pozytywny :)
Wow, ale one cudne ! Kolor obłędny a smak sobie wyobrażam ! Prawdziwa wiosna na talerzu :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, brioszki są delikatnie kokosowe, co z pandanowym aromatem (też delikatnym) tworzy niepowtarzalny smakowy duet. Polecam bardzo :) Pozdrawiam Cię również!
OdpowiedzUsuńNesco, witaj! Dziękuję Ci pięknie za wyróżnienie. Bardzo mi miło :)
Cudawianku, niech no tylko stopnieją ostatnie zimowe lody, a zaraz odkurzę maszynkę :D Mam już parę pomysłów na nowe smaki (może pandanowe?? ;D)
Zaytoon, zapewniam, że ich optymistyczna moc działa cały dzień! :D
SnowLady, witaj!:) Może będą mieli w działach z produktami azjatyckimi?
Margareto dziękuję i pozdrawiam :)
Dziwnograju, te brioszki mają to do siebie, że szybko znikają ;) Są takie lekkie, że nie można się oprzeć, żeby nie zjeść przynajmniej dwóch za jednym razem :)
Ja dziś wędrowałam po zielonych blogach, żeby tylko nie patrzeć przez okno, za którym szalała śnieżyca :/
Grażynko, dziękuję :) Mam nadzieję, że ta wiosna szybko przeniesie się z talerzy dalej, bo już nie mogę patrzeć na śnieg! Pozdrawiam :)
O rety Komarko, ale smieszne te buleczki, takie smieszne kolorowe :) Ksztalt maja cudowny! I juz poczulam sie wiosennie...
OdpowiedzUsuńJak zwykle czadowo wyglądają wypieki z dodatkiem tego na "p", czego ciągle nie mogę zapamiętać ;)
OdpowiedzUsuńBajeczne są.... To zdjęcie zielonych kul w szarej formie zostawiło mnie na dłuższą chwilę z rozdziawioną twarzą!!!
OdpowiedzUsuńAch, dziękuję za przypomnienie! Już czas siać rzeżuchę!
Komarko! Jesteś niesamowita! Przecież nigdy w życiu nie widziałam piękniejszej zieleni! Już zamówiłam pastę pandanową, będę Cię plagiatować niezłomnie, przysięgam :) Pozdrawiam :]
OdpowiedzUsuńo czaruje Komarka :)
OdpowiedzUsuńKomarko, ta zieleń jest przecudna, i jednak bez niej, to byłoby nie to...:)
OdpowiedzUsuńaż żałuję, że takich przysmaków spróbowac nie można przez internet ;D
OdpowiedzUsuńBasiu, dziękuję! :) Ja też dziś już całkiem wiosennie się czuję - wiosnę czuć w powietrzu!
OdpowiedzUsuńAniu, to pandanowiec we własnej osobie (choć z pandą nic nie ma wspólnego o dziwo ;D) ;))
Niedzielko, faktycznie surowe zielone ciasto wygląda zabójczo ;D
Tak tak, na rzeżuchę już czas najwyższy (a niedługo i na owies!).
Olu, możesz plagiatować ile chcesz ;D Pozdrawiam :)
Margot, pozdrawiam czarująco ;D
Ewenko, no fakt, białe to już "tylko" zwykłe brioszki ;))
Maju, dziękuję :) Ja też często żałuję, że nie można próbować przez monitor ;)
przepiękne... pewnie najsmaczniejsze z tym mleczkiem kiedy są jeszcze cieplutkie :)
OdpowiedzUsuńo rany, na surowo to one wyglądają jak...no nie wiem co nawet...kosmita w stanie larwalnym? ;) super! chociaż jakoś nie mogę się przekonać do takich kolorowych wypieków (tak samo nie przepadam za kolorowymi farbowanymi makaronikami, to jednak przyznaję, że są efektowne, no i zaklinają rzeczywistość, bo wiosna w końcu przyszła :) ja jednak zdecyduję się na wersję bez pasty pandanowej :) widać, że te brioszki są leciutkie i puszyste, takie wiosenno-chmurkowate :)
OdpowiedzUsuńZieleń tych brioszek wprawia w pozytywny nastrój:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
ha ha o rany a ja myślałam że moje czekoladki w matchy od Basi mogą być zaskoczeniem, Ty poszłaś znacznie dalej nie mogę się napatrzać ;D
OdpowiedzUsuńBrioszki pandanowo-kokosowe-przepiekne.Moj ulubiony kolor.Nawet je juz pieklam,ale wydaje mi sie,ze zle odmierzylam make.Nie znam sie na tych szklankowych miarach.Komarko napisz mi ile gram ma szklanka i ile mililitrow.Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńWitaj!:) Korzystam zawsze z takich "cup-owych" miarek i taka standardowa szklanka ma 250 ml i to jest jakieś 140 g mąki.
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam zielone wypieki :) Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam pandanowe wypieki. Po raz drugi piekę brioszki pandanowego wg Twojego przepisu!! Właśnie dochodzą do siebie w piekarniku. Kolor jest obłędny!!! Już nie mogę się doczekać! :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
Wanda z Down Under