Jeszcze tylko jeden dzień dzieli nas od Wigilii. Domy i ulice przystrojone już odświętnie i pachnące świeżą jodłą. W kuchni szum i zamieszanie, bo szykujemy potrawy, które w takim zestawie pojawiają się tylko raz w roku. Oprócz barszczu z uszkami, pierogów z kapustą i grzybami i słodkich z makiem, pieczonego i smażonego karpia, kompotu z suszu, u nas czeka się na coś jeszcze :)
Kiedy byliśmy dziećmi - ja i moi kuzyni, mieliśmy swój własny, wigilijny rytuał. Rankiem, z kilogramem mąki pod pachą i kostką świeżych drożdży w ręku, biegliśmy do domu babci, aby wspólnie piec śliżyki :) Kiedyś wspominałam już, że moja babcia pochodzi z Wileńszczyzny, a śliżyki są jedną z dawnych wileńskich potraw wigilijnych, które wniosła do naszego świątecznego menu. Są to małe, drożdżowe ciasteczka z postnego ciasta (bez tłuszczu), które dawniej podawało się z mleczkiem makowym. W moim domu jadamy je ze słodkim makiem z bakaliami lub same - kiedy są jeszcze ciepłe i mięciutkie albo przestygnięte i chrupiące. Teraz już sama potrafię je upiec (chociaż te pieczone u babci i tak smakują lepiej ;)), ale moim kuzynom do dziś zdarza się przedwigilijna wizyta u babci, z kilogramem mąki i drożdżami w torbie :) A później, wieczorem znów spotykamy się wszyscy przy wigilijnym stole i koszyczku śliżyków :)
Śliżyki:
3 szklanki mąki,
20 g świeżych drożdży,
1 jajko,
2-3 łyżki cukru,
1 szklanka mleka,
szczypta soli
Mąkę przesiać do miski. Zrobić wgłębienie i w środek wkruszyć drożdże. Dodać łyżkę cukru i pół szklanki ciepłego mleka. Zostawić na 15 minut.
Dodać jajko, sól, pozostały cukier i ciepłe mleko. Zagnieść jednolite, gładkie ciasto (po przekrojeniu ciasta nożem muszą być widoczne pęcherzyki powietrza). Uformować kulę, przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia, aż ciasto podwoi swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto jeszcze raz zagnieść i formować wałeczki (o średnicy ok. 2 cm). Ostrym nożem wykrawać ciasteczka, podobnie jak kopytka. Ułożyć na wyłożonej pergaminem blaszce i piec w temperaturze 160 stopni około 10-15 minut, aż śliżyki lekko się zarumienią.
Podawać ze zmielonym makiem, wymieszanym z rozpuszczonym masłem, cukrem, miodem, migdałami i bakaliami.
Do surowego ciasta na śliżyki można dodać pół szklanki suchego maku i wtedy uzyskamy śliżyki makowe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super! podoba mi sie:)
OdpowiedzUsuńFajnie miec takie male, wlasne tradycje:)
Wow nigdy nie widzialam takich zlizykow :) super podobaja mi sie bardzxo ach....zjadloby sie..
OdpowiedzUsuńKomarko,
OdpowiedzUsuńCzytałam jak najpiękniejszą bajkę.
Cudnie mieć taką Babcię i takie rytuały:)
Pozdrawiam!
Ślicznie się prezentują.
OdpowiedzUsuńPodziwiam:*
bardzo fajny przepis i pomysl Komarko:) mysle, ze wkrotce je zrobie.
OdpowiedzUsuńWesolych, pogodnych i spokojnych Swiat:*
pozdrawiam cieplo
Piękne wspomnienia, Komarko! Wszystkiego najlepszego na te Święta!
OdpowiedzUsuńAgata
Swietna opowiesc,a ci kuzyni to agenci, rozumiem ze Babcia piecze :-)
OdpowiedzUsuńPozrawiam Cie Komarko!
Komarko, nigdy wcześniej nie słyszałam o śliżykach - dziękuję za poszerzenie wiedzy (jak zawsze :). Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają śliżyki i Wasza rodzinna tradycja:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Komareczko:))
Komarko, jak swiateczny aniolek spadasz mi z nieba z tym przepisem. Moj tata co roku wspomina ze gdy byl maly to na Wigilie najbardziej lubil slizyki, a mi nigdy nie udalo sie zdobyc na nie przepisu. Czyli ide po make i drozdze i jutro zrobie, bedzie mial niespodzianke! :)
OdpowiedzUsuńWesolych Swiat! xxx
Dziękuję Wam :) Spróbujcie kiedyś śliżyków :) Niby nic specjalnego, ale dużo frajdy ma się i z pieczenia i z chrupania :)
OdpowiedzUsuńBasiu, dzisiaj już śliżyki piecze nam ciocia, ale dalej pod czujnym okiem babci :)
Elu, to cieszę się bardzo, że zrobiłam niespodziankę Twojemu tacie :) Ciekawa byłam czy ktokolwiek jeszcze zna śliżyki. Napisz koniecznie, czy smakowały tacie i są takie, jakie pamięta z dzieciństwa. Bo dokładny przepis na śliżyki w zasadzie nie istnieje - babcia robiła je zawsze "na oko". Ja tylko spisałam mniej więcej składniki i proporcje :)
Wesołych Świąt!
Piękna historia z nutką tradycji. Muszę przyznać że nigdy nie słyszałam o tych ciasteczkach, chętnie bym spróbowała nowego smaku.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z tymi śliżykami! Ja niestety nie mam nic wspólnego z kuchnią kresową, a widzę, że to niewyczerpana kopalnia cudownych inspiracji...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco i życzę wesołych Świąt! :)
Piękna opowieść...
OdpowiedzUsuńRadości i ciepła na Święta!
Wspaniale te wspomnienia.....moja Babcia tez stamtad pochodzila i tez u nas byly slizyki wlasnie z mlekiem makowym.....moze w przyszlym roku wroce do tej tradycji,bo mi jej brakuje,podobnie,jak mojej Babci....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zycze Tobie i Twoim bliskim wspanialych,magicznych i zdrowych Swiat!!!!!
Wróżka Komarka teraz mam dowody ,że Babcia też była Wróżką czyli niedaleko padło jabłuszko...
OdpowiedzUsuńwszystkiego najlepszego życzę ulubionej Wróżce
Wesołych Świąt!!
OdpowiedzUsuńKomarko, wiesz, że od razu jak zobaczyłam ten post pomyślałam, że muszą być u Ciebie w rodzinie kresowe korzenie. :) U nas też Babcia piekła śliżyki (tylko że nasze miały trochę maku również w samym cieście), ale my łachudry nie pomagaliśmy, tylko podjadaliśmy jeszcze ciepłe.;) Potem wisiały w takim lnianym woreczku, no i jadło się je tak jak piszesz z makowym mleczkiem. Ja tej tradycji jakoś dotąd u siebie nie kontynuowałam, choć w tym roku przeszły mi przez myśl. Chyba czas wrócić do śliżyków ... Pozdrawiam Cię świątecznie.
OdpowiedzUsuńNo tak Komarko, zapomnailam ze sily Babc nie sa nie do zuzycia :-)
OdpowiedzUsuńOpowiesc i tak piekna.
Jeszcze raz dobrych Swiat!
Gosiu, Agnieszko cieszę się, że znacie śliżyki :) To znaczy, że tradycja nie zaginie ;)
OdpowiedzUsuńMargot, przekażę babci Twoją teorię ;D
Jeszcze raz cudownych świąt Wam wszystkim życzę :)
Przyznaję, że nie znałam :)
OdpowiedzUsuńAle takie rytuały są najlepszejsze! Teraz ściskam Babcię ile mogę, póki tu jestem, póki Ona jest i to jest cudowne :)
Komarko wszystkiego dobrego * Mam nadzieję, że się kiedyś bliżej poznamy :))
Ewelina
Dziękuję Poleczko! I ja mam taką nadzieję, że kiedyś spotkamy się przy jakiejś dobrej, realnej kawie :))
OdpowiedzUsuńMoja Babcia też pochodzi z Wileńszczyzny, i śliżyki z zupą makową to bardzo częsty składnik wigilii w naszej rodzinie. Komukolwiek o tym wspominałam, dziwił się, że można coś takiego robić na święta.
OdpowiedzUsuńPrzepis mojej Babci na te kuleczki jest podobny z tym, że jest ze śmietaną :)
Jadlam kiedys slizyki (pod nazwa 'śleżyki') u mojej cioci, ktorej maz pochodzi z Kresow i bardzo mi zasmakowaly. Dzisiaj w koncu postanowilam przetestowac przepis, ktory dosc dlugo juz czekal na realizacje i jest super :) W calym domu pachnie drozdzowym ciastem, a ja wcinam mini-buleczki jeszcze na cieplo :) Niezdecydowanym polecam na nadchodzace Swieta :)
OdpowiedzUsuńNie pamiętam już ich smaku ani zapachu. Natomiast nie zapomnę porannej atmosfery świąt, gdy babcia (z Wilna)robiła śliżyki, a ja przyczajona w kącie na małym stołeczku spędzałam pół dnia obserwując ten rytuał. To było 32 lata temu,zimy wtedy były srogie, i tak przyjemnie odczuwało się ciepło kuchni, w której płonął prawdziwy ogień. Już od dawna chciałam poczuć choćby odrobinę tej magicznej atmosfery, ale moja mama nie pamiętała przepisu. Dlatego bardzo się Cieszę, że Cię znalazłam i mogę skorzystać z podanego tu przepisu. DZIĘKUJĘ !!!
OdpowiedzUsuńIza
Nie pamiętam już ich smaku ani zapachu. Natomiast nie zapomnę porannej atmosfery świąt, gdy babcia (z Wilna)robiła śliżyki, a ja przyczajona w kącie na małym stołeczku spędzałam pół dnia obserwując ten rytuał. To było 32 lata temu,zimy wtedy były srogie, i tak przyjemnie odczuwało się ciepło kuchni, w której płonął prawdziwy ogień. Już od dawna chciałam poczuć choćby odrobinę tej magicznej atmosfery, ale moja mama nie pamiętała przepisu. Dlatego bardzo się Cieszę, że Cię znalazłam i mogę skorzystać z podanego tu przepisu. DZIĘKUJĘ !!!
OdpowiedzUsuńIza
Izo, wiesz, że mam prawie identyczne wspomnienia :) Też była prawdziwa węglowa kuchnia (uwielbiałam grzebać pogrzebaczem w ogniu ;)) i też pamiętam śnieżne i mroźne zimy, które w Boże Narodzenie były normą. I pieczenie śliżyków rankiem w Wigilię :) W tym roku też je oczywiście upieczemy, chociaż pewnie już nie w węglowej kuchni. Mam nadzieję, że i Tobie umilą święta :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA u mnie w domu mówimy na to gałuszki, bo babcię mam z Nowogrodczyzny (dziadek z Wileńszyzny zna to jako śliżyki, ale kto gotuje, ten nazywa;). I do tej pory nigdy nie spotkałam nikogo oprócz mojej rodziny, kto też to zna i je na wigilię! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWłaśnie dziś wykorzystałam przepis na śliżyki (u mnie w domu przez "e" :)). Potroiłam porcje, ale wyszły super. Chociaż nie takie drobniutkie i równe jak u Ciebie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTakie slizyki robila zawsze moja babcia( pochodzila z Wilna) i mama ,dodawalismy je do zupy makowej.Teraz robie je i ja chociaz mieszkam w Niemczech, mysle,ze moje corki tez beda je robic na Wigilie. Bo bez slizykow nie ma Wigilii.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie
OdpowiedzUsuńWspaniałe przepisy. Śliżyki napewno smaczne. Ja zachwyciłam się śliczną miseczką a'la donica na zdjęciu. Moge zapytać gdzie można taką kupić.
pozdrawiam ciepło
Ewa
Ewo, miseczkę kupiłam w Ikei :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoja babunia tez pochodzila z Wilenszczyzny,ale niestety juz jej nie ma nie zostawiajac mi przepisu na slizyki,zawsze przyjezdzalam na swieta jak juz byly upieczone ciasteczka ja tylko robilam do nich mleko makowe,ktorym sie je zalewalo,bardzo dobrze pamietam ten smak chodz minelo juz ponad 10 lat.Twoje ciasteczka przypominaja mi babcine wiec bede piekla w tym roku.Goraco pozdrawiam...Iza
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam Wigilii bez śleżyków. U nas mówiło się na to "klocki",a mak ucierało w makutrze już od rana, do białości. Była to ciężka praca.
OdpowiedzUsuńMoja rodzina pochodzi z Daniuszewa (koło Smorgoni), położonego nad rzeką Wilią. Druga ważna potrawa to "uszka" z suszonymi grzybami smażone na oleju.
Upieklam dzisiaj, są pyszne :) Świetny, prosty przepis.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
U nas od zawsze były śliżyki, piekła je moja babcia,która pracowała po wojnie w cukierni w Warszawie. Prawdopodobnie tam się nauczyła różnych wypieków,którymi nas rozpieszczała jak byliśmy mali.Teraz moja babcia kończy 94 lata,nie piecze już ciast.Szkoda że nie miała przepisów.Wszystko piekła po prostu z głowy i zawsze wychodziło pysznie.
OdpowiedzUsuńTęsknię za babcinymi śliżykami (babcia nazywała je po prostu orzeszkami).Twój przepis przypomina mi babciny więc upiekę je w tym roku :D pewnie nigdy nie wyjdą mi takie dobre .. ale sprobować muszę ;) POZDRAWIAM
upieklam i zniknely w mig :) a twoj post czytalam rozmarzona :) piekne sa takie wspomnienia i dzieki nim latwiej jest zyc.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zycze wspanialego roku 2015 :)
aneta
A czy ktoś z was zna może przepis ( jesli można to tak nazwać) na mleko makowe co slizykow? Chciałabym w tym roku zrobić cały komplet ;)na wigilię specjalnie dla teściowej, która zawsze je wspomina z dzieciństwa 😊 ale że z kuchnią wileńską nic wspólnego nie mam to i przepisu (sposobu przygotowania może bardziej)nie mam od kogo wydębić ;)a teściowa nie pamięta jak się to przygotowywało... Pozdrawiam gorąco,
OdpowiedzUsuńIza 😊
Mleko makowe robi się ucierając mak (najlepiej w makutrze), do czasu aż puści białe mleczko. Nie mam pojęcia, czy maszynka do mielenia dałaby sobie z tym radę - prawdopodobnie mak trzeba by mielić wiele razy. Do utartego do białości maku dodaje się miód, cukier puder i bakalie i rozcieńcza się przegotowaną wodą, bo mleko makowe musi mieć dosyć rzadką konsystencję. Teściowa powinna być zadowolona :) Pozdrawiam przedświątecznie :)
UsuńDziekuję,dziękuję za wspaniałe wigilijne śliżyki. Bardzo długo szukałam przepisu bo znałam je pod nazwą hałuszki. Moja Mama piekła je zawsze na Wigilię.Mamy niestety już nie ma, a ja nie zapisałam przepisu.Rodzice pochodzili z Kresów, z okolic Grodna. Cudowne,mięciutkie,cieplutkie, najlepsze prosto z blachy. Mama jadła ze z mlekiem makowym, my same na sucho. Dziękuję za powrót do dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze w trakcie pieczenia. Wigilię mamy składkową, a śliżyki to mój wkład. My jemy na sucho. Może podsytę przygotuję w przyszłym roku. Wszystkim Wesołych świąt.
OdpowiedzUsuńU Nas to były Bubliki i piekła je Prababcia.
OdpowiedzUsuń