Mamy w ogrodzie babci rajską jabłonkę. Posadzona koło domu, jako ozdoba i źródło cienia dla ławki, na której wszyscy lubią przesiadywać wiosną i latem. Jabłonka rzeczywiście jest niezwykle dekoracyjna. Jako jedna z pierwszych drzew, wczesną wiosną stroi się w przepiękne, duże, różowe kwiaty. Z kwiatów, tworzą się małe, różowe zawiązki, które późnym latem wyrastają na błyszczące ciemnoróżowe jabłuszka, oblepiające, niczym koralami niemal całe drzewko. Rajskie jabłuszka są jadalne. Kilka razy wcześniej już je nawet próbowałam ;)
Jednak ugryzienie surowego jabłuszka zawsze powodowało długotrwałe wykrzywienie twarzy w grymasie - "kwaśśśśśśne i cierrrrrpkie" nie zachęcało do dalszej degustacji ;) I w ten sposób śliczne mini-jabłuszka dotychczas po prostu dekorowały drzewko w ogrodzie do pierwszych mrozów, a później ewentualnie przenosiły się do domu, żeby dalej cieszyć oko w jesiennych koszyczkach, wianuszkach, bukietach i innych kompozycjach dekoracyjnych. Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby spróbować, jak smakują po prostej obróbce cieplnej - pieczone lub gotowane (kiedyś próbowałam zawekować je w syropie, do późniejszej dekoracji tortów i deserów, ale większość jabłuszek popękała podczas pasteryzacji i przestała być efektowna :/). Do dnia dzisiejszego :) Ostatnio, zupełnie przypadkiem (szukając czegoś zupełnie innego ;)) znalazłam się na estońskim blogu kulinarnym, którego autorka prezentowała rajską szarlotkę :) Natychmiast musiałam spróbować jak owo cudo, z różowym nadzieniem smakuje. I chociaż to ciasto dla wybitnie cierpliwych (trzeba zarezerwować sobie przynajmniej 2 godziny na obieranie i oczyszczanie ze środków maleńkich jabłuszek :)), to warto wypróbować. Szarlotka jest pyszna, pachnąca i różowa i nie ma śladu po cierpkości surowych owoców, mimo że wcale nie dodałam bardzo dużej ilości cukru, a w kruchym cieście pajowym nie ma go ani grama.
Swoją rajską szarlotkę dedykuję pięknej akcji zaproponowanej przez Szarlotka. Różowy Tydzień to wyraz naszej solidarności ze wszystkimi, którym nie jest obojętny los kobiet i mężczyzn dotkniętych chorobą nowotworową. Pamiętajmy o tym szczególnie dzisiaj w Międzynarodowym Dniu Walki z Rakiem Piersi. Pamiętajmy o ludziach, którzy zmagają się z tą straszną chorobą i dbajmy o siebie, bo przecież warto tu zostać, choćby po to, żeby najpierw poszukać swojego raju na ziemi...
kruche ciasto:200 g masła,
200 g kwaśnej śmietany,
350 g mąki,
0,5 łyżeczki soli
nadzienie:około 400 g jabłuszek rajskich (waga po ich oczyszczeniu),
około 0,5 szklanki cukru,
cynamon
Z zimnych składników zagnieść ciasto. Podzielić na 2 części, uformować kule i zostawić w lodówce na około pół godziny.
W tym czasie umyć, obrać i oczyścić z gniazd nasiennych jabłuszka (zarezerwujcie sobie na tę czynność trochę więcej czasu niż pół godziny ;)). Wymieszać z cukrem i cynamonem.
Schłodzone ciasto rozwałkować na dwa prostokąty. Jeden ułożyć na dnie wysmarowanej masłem foremki. Na cieście rozłożyć jabłka i przykryć drugim prostokątem ciasta. Wierzch można posmarować roztrzepanym białkiem. Piec około 30-40 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni, aż wierzch ładnie się zarumieni. Ostudzone ciasto można polukrować lub oprószyć cukrem pudrem.
Komarko , czarodziejko, ja widziałam już tą szarlotkę u Nami-nami (gdzie zaglądam codziennie i znajduję u niej proste niezwykłe przepisy pewnie też jest Czarodziejka )ale u Pani chyba jeszcze bardziej mnie kusi
OdpowiedzUsuńPrzekopię ziemię i znajdę te jabłuszka
Cudowna!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia Komarko:)))
Margot, w tym roku już nie, ale w przyszłym zapraszam do mnie po jabłuszka :) Zwykle jest ich jakieś 10x więcej niż byłabym w stanie wykorzystać. Mogę Ci nawet podrzuć ich trochę do Starego Pola we wrześniu ;)
OdpowiedzUsuńZdjęcie przecudne:)
OdpowiedzUsuńJakie cudo!!! Szarlotka i zdjęcia. Pamiętam jak z moją babcią w dzieciństwie chodziłyśmy do parku Saskiego zbierać rajskie jabłuszka, które później były przerabiane na takie w syropie. Trwało to gotowania parę dni, żeby ten syrop się wchłonął i nie popękały, a w zimie uwielbiałam je jeść. Przywołałaś cudowne, już zapomniene chwile. Poszukam gdzieś tych jabłuszek i koniecznie spróbuję zrobić smakołyk sprzed lat .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Komarko , ojej , byłoby wspaniale :)))
OdpowiedzUsuńIo, zrób te jabłuszka koniecznie! Będę bardzo wdzięczna za przepis, bo najwyraźniej ja robiłam coś nie tak. A chętnie też bym zrobiła takich ładnych jabłuszek w syropie :)
OdpowiedzUsuńMargot, musimy się umówić :)
O kurczę, KOmarko, ale szkoda, ze wcześniej jej nie zrobiłaś... Bo tez mieliśmy zbiór rajskich jabłuszek niedawno, ale ja z nich konfiturę zrobiłam. Pokaże ją z resztą na blogu... Ale wiesz, w tym roku b. mało nam wyszło jabłuszek, ale to chyba kara za to, ze zeszłego roku ich nie zerwałam. Do dziś załuję!
OdpowiedzUsuńSlicznie wygląda ta Twoja.
Piękne zdjęcia Komarko:) A szarlotka wygląda przepysznie:)
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis na przerabianie tych maleńkich jabłuszek, które u mnie z reguły pełnią funkcje dekoracyjne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za udział w Różowym tygodniu.
Komarko, jak tylko zdobędę jabłuszka, zrobię je i dam Ci od razu znać. Trzymaj kciuki, żeby gdzieś rosły, bo w parku Saskim już ich chyba nie ma. miłej niedzieli
OdpowiedzUsuńnie napisze nic wiecej, jak bosssska!!
OdpowiedzUsuńcudne sa te jabluszka!!!! a szarlotka po prostu bajeczna :) :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Komarko, bardzo interesujaca propozyja. Coz za kolor! Ach.... Nigdy nie probowalam taich jabluszek ale mam nadzieje, ze kiedys to nadrobie. Gratuluje zapalu do ich obierania :D
OdpowiedzUsuńKomarko,
OdpowiedzUsuńprześliczne jest to ciasto
u nas w sadzie rośnie śliczna jabłonka cała oblepiona tymi rajskimi kuleczkami
Mama jakiś czas temu mówiła, abym poszukała jakiś przepisów i coś z nich zrobimy
ale jakoś nic ładnego nie udało mi się znaleźc
a tutaj takie cudne ciasto
muszę jej koniecznie pokazac:-)
ściskam mocno!
Nie przypominam sobie, żebym taką rajską jabłoń widziała na żywo. Ale spoglądając na te małe owoce na Twoich zdjęciach Komarko - wyobrażam sobie, że widok musi być odrobinę podobny do obsypanej owocem czereśni?
OdpowiedzUsuńA ciasto... no cóż, piękny, różowy placek. :) Tylko obieranie tych maleństw, wydaje się nieco przerażające. :D Miałaś pomocników Komarko? Nie do jedzenia (bo to pewne, że byli chętni), ale do sprawiania jabłuszek? ;-)
ależ ona piękna, nigdy nie jadłam rajskich jabłuszek :)
OdpowiedzUsuńJaki piękny kolor ma to nadzienie! Bardzo mało miałam do czynienia z rajskimi jabłkami i nie wiedziałam, że są takie... różowe ;)
OdpowiedzUsuńPiękna szarlotka! Prawdziwie rajska :) Cudowny kolor :)
OdpowiedzUsuńNiedaleko miejsca gdzie kiedyś za młodych lat mieszkałam, rosła taka rajska jabłonka. Nie wiem czemu, ale krążyła opinia, że takie jabłuszka nie nadają się do jedzenia, i nigdy ich nawet nie spróbowałam.
OdpowiedzUsuńA to takie cudo z tych jabłuszek wyszło!...:)
no i dałam się nabrać bo pomyślałam że to wiśnie...:)
OdpowiedzUsuńKomarko prawdziwie rajska ta szarlotka... Śliczna
OdpowiedzUsuńPięknie opisane, pięknie pokazane :-) Aż mam ochotę spróbować przygotować samemu taką rajską szarlotkę, choć przecież nie potrafię piec ;-)
OdpowiedzUsuńNie widziałam wszystkich różowych przepisów, jakie ostatnio się ukazały, ale z tych które miałam okazję obejrzeć, Twoje jest "naj", moim zdaniem :)
OdpowiedzUsuńA rajska jabłonka to jedno z tych drzew, które zamierzam w przyszłości posadzić w swoim Wymarzonym Ogrodzie, który kiedyś będę miała :)
Ech, tego zapału do obierania jabłuszek rzeczywiście trzeba mieć sporo. Ja byłam już bliska rzucania nimi po ścianach i podstępnego dopełnienia nadzienia jabłkami pełnoprawnych rozmiarów ;) Ale jakoś udało mi się poskromić nerwy na szczęście ;) Jabłuszka do szarlotki sprawiałam sama, ale do tych które jeszcze zostały i które mam zamiar zamieć w marmoladę, na pewno załatwię sobie pomocników ;))
OdpowiedzUsuńTak w ogóle, to myślę, że wcale nie trzeba ich tak dokładnie obierać. Skórka jest cieniutka i przecież jak w każdych innych jabłkach, bogata w witamiy, więc nie powinna bardzo przeszkadzać. Wystarczy tylko usunąć gniazdka nasienne ze środków.
Małgosiu, jabłonka rajska wygląda trochę jak mini czereśnia z bardzo dorodnymi czereśniami :)
Mirrableko, dziękuję :) Ja też nie widziałam jeszcze wszystkich różowych propozycji, ale najważniejsze że powstało ich aż tyle :)
Na początku myślałam, że to czereśnie (skąd ona ma świeże czereśnie w środku października?), ale potem przeczytałam całość i podziwiam za cierpliwość w przygotowaniu owoców do ciasta.
OdpowiedzUsuńNiesamowity klimat zdjęć! Zauroczona jestem :)
OdpowiedzUsuńAleż cudeńko wyczarowałaś z tych jabłuszek.
OdpowiedzUsuńCos niesamowitego!
OdpowiedzUsuńHello from Nouméa
OdpowiedzUsuńNice header and yummy cakes
Ciasto wyglada bajecznie, uwielbiam jableczniaki! :) ale nie wiem czy moglabym spedzic tyle czasu obierajac te malenstwa :)
OdpowiedzUsuńZapomnialam dodac - Komarko, zdjecia robisz wspaniale!!!! Tylko pozazdroscic! Uwielbiam przegladac Twojego Bloga. Czy moglabys zdradzic jakim aparatem sie poslugujesz i czy moglabys zdradzic swoje tajemnice wspanialego fotografowania?
OdpowiedzUsuńWow, zaniemówiłam ... nie wiem co powiedzieć, gdyż nie znam słów na określenie tego jak bardzo jestem zachwycona ... posiedzę jeszcze i ze smakiem powpatruję się w to cudo :)
OdpowiedzUsuńHello from Poland Lilas Conuts :) And thank You :)
OdpowiedzUsuńWitaj Meg :) Wszystkie zdjęcia robię Minoltą A200. A tajemnicy chyba nie mam :) Rzadko używam statywu (właściwie wcale ;)), wszystkie zdjęcia staram się robić przy świetle naturalnym (właśnie nadchodzą ciężkie czasy i ściganie się ze słońcem :/). Odkryłam też taką zależność, że im mniej mam czasu, bardziej się spieszę i mniej czasu poświęcam na obmyślenie kompozycji, aranżacji itp. tym lepsze zdjęcia wychodzą :)
Tili, dziękuję i pozdrawiam :)
Założyłam kalosze i poszłam uzbrojona w koszyczek na poszukiwania rajskiej jabłonki. I znalazłam! Piękną, niewysoką, a na jej gałęziach wisiały moje jabłuszka, 3 (trzy)jabłuszka. Podobno już wyzbierane. Wróciliśmy, więc samotnie, ja i mój koszyczek pełen deszczu. Pocieszam się,, że wiem, gdzie rośnie i będę ją odwiedzać od wiosny. A za rok zrobię komarkową szarlotkę z raju.
OdpowiedzUsuńIo, a ja żałuję, że nie odkryłam tego przepisu wcześniej. Większość moich jabłuszek na drzewie też jest już przejrzała i popękana. W takim razie trzeba je wyzbierać w przyszłym roku wcześniej i wtedy ja zrobię Twoje jabłuszka w syropie :)
OdpowiedzUsuńWitaj, znalazłam Twój blog przypadkiem i siedzę tu już 3 dzień. Zdradzę Ci mój sposób na rajskie jabłka-nakłuwanie ich igłą, potem podgrzewanie w syropie cukrowym ( woda 1:2 cukier) przez 2-3 dni i dopiero potem je pasteryzuję w słoikach. Nigdy nie popękały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dziękuję Ci za wskazówki :) W tamtym roku prawie udało mi się zrobić jabłuszka w syropie - tzn. zadowalająca ich liczba nie popękała ;) Twój patent z moczeniem ich w syropie kilka dni na pewno wykorzystam następnym razem :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń