Bardzo rzadko zdarza mi się robić bezy, tak samo jak rzadko je jadam. Ale tym razem nie mogłam się oprzeć :) Ostatnie w tym roku fiołki wrzuciłam do słodkiej, ubitej piany z białek, które zostały w zamrażalce po świątecznych wypiekach. Bo skoro kandyzowane fiołki suszone są w podobnej białkowej pianie (trochę mniej ubitej) z dodatkiem cukru i smakują świetnie, bezy też nie mogły się nie udać. I powiem Wam, że wyszły lepsze niż się tego spodziewałam :)
Beza jak to beza - słodka, chrupiąca i rozpływająca się w ustach, ale kiedy doda się do niej świeżych fiołków, które wraz z pianą wysuszą się w piecu i skruszeją, a przy okazji napełnią ciastko swoim słodkim fiołkowym zapachem, staje się ona wyjątkowa. Wyjątkowa również dlatego, że można się nią delektować tylko raz w roku. Jaka szkoda, że fiołki przekwitają tak szybko...
Bezy z fiołkami:
3-4 białka,
1,5 szklanki cukru pudru,
kilka kropel soku z cytryny,
garść świeżych kwiatów fiołka,
Białka ubijać, aż powstaną na pianie sztywne wierzchołki. Stopniowo dodawać cukier puder, ciągle ubijając. Na końcu dodać sok z cytryny i ostatnią porcję cukru. Dodać fiołki i wymieszać delikatnie szpatułką. Pianę nakładać łyżką lub wyciskać szprycką na blachę wyłożoną pergaminem. Włożyć do piekarnika rozgrzanego do 110 stopni i suszyć około godziny. Po wyłączeniu pieca uchylić drzwiczki i zostawić bezy do całkowitego wystudzenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Sliczne! Rozszalalas sie fiolkowo widze :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nigdy nic fiolkowego nie robilam, to pewnie blad ;)
Pozdrawiam!
Ja tez nie mam fiolkowych osiagniec.
OdpowiedzUsuńBezy wygladaja chrupiaco i slicznie z dodatkiem fioletowych kwiatuszkow :D
No nie wierze :) My tez mamy bezy nie tak piekne jak Twoje ale bezy :)))
OdpowiedzUsuńA tych fiolkow to Ci zazdroszcze i to nie jest pierwsza rzecz o ktora jestem zazdrosna :)))
Śiwetny pomysł...naprawde piekne!
OdpowiedzUsuń:) Ech, jak tu nie korzystać z fiołków, kiedy ma się fiołkowy dywan pod nogami! Grzech pozwolić im zwiędnąć ;)
OdpowiedzUsuńpięknie wygląda. też za bezami nie przepadam, ale powiem, że skoro Ty, komarko, dotąd nieprzekonana, zachęcasz, to musi w tym coś być :)
OdpowiedzUsuńRozpusta w biały dzień! A raczej w ciemną noc! Tak nie można!
OdpowiedzUsuń:-)
Komarko ,ja dziś się utwierdziłam w tym co już od dawna podejrzewałam ,jesteś najprawdziwsza Wróżką ,taka co potrafi wyczarować najpiękniejsze rzeczy do jedzenia na świecie
OdpowiedzUsuńTe bezy odebrały mi mowę na jakieś 10 minut :D Są tak piękne ,że ja nie potrafię tego napisać jak piękne
Wyglądają ślicznie :) Pomysł godny pogratulowania :) CUDO. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKomarko jesteś niesamowita! Cudowne są te bezy, ależ muszą pachnieć!:))
OdpowiedzUsuńWidzę, że znowu czarujesz fiołkami :) Piękne beziki. Moja druga połowa uwielbia bezy, a Twoje z fiołkami są bardzo osobliwe i kuszące :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie!
OdpowiedzUsuńKomarko , Twoje bezy są niesamowite!
OdpowiedzUsuńTakie fiołkowe przysmaki są przepiękne - ładnie wyglądają i do tego mają niespotykany smak :)
Boskie! Przepiękne! Zakochałam się w fiołkach. I dziękuję za przyłączenie się do akcji:)
OdpowiedzUsuńKomarko ja z zazdrości chyba ogołoce z fiołków ogród sąsiadów! Ale takie ogrodowe to chyba nie to samo co leśne? cudnie wyglądają te bezy i w ogóle wszystko w tych fiołkowych kolorach
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
przecudne sa i bezy i fiolki i w parze tym cudniejsze :)
OdpowiedzUsuńJa właściwie lubię bezy, tylko w bardzo ograniczonych ilościach i od czasu do czasu :)
OdpowiedzUsuńMargot dziękuję :D Chciałabym jeszcze dopracować czarodziejską metodę samozbierania się fiołków ;D
Pinkcake - cała przyjemność po mojej stronie :) Żałuję, że Kwiatowy Talerz już się kończy :)
Beatko, te ogrodowe fiołki to to samo co leśne :) Ogrodowe też samosiejki :)
Cudne beziki, :) jestem strasznie ciekawa jak smakują fiołki. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Przyznam się szczerze ,że miałam je robić,ale jakoś tak odłożyłam na później :)
OdpowiedzUsuńCo za cudowny pomysł!!! Że też nie znalazłam go kilka dni wcześniej, tyle było fiołków pod nogami w ostatni weekend! Kiedyś kandyzowałam fiołki do toru - robota iście benedyktyńska. A tu proszę, można było je z bezami podać :)
OdpowiedzUsuńHej, kwitnący talerz kończy się dopiero pod koniec czerwca! Jeszcze mnóstwo jest kwiatków do ugotowania:)
OdpowiedzUsuńhttp://pinkcake.blox.pl/2009/04/Kwitnacy-talerz.html
śliczne są z tymi fiołkami
OdpowiedzUsuńAle jestem zakręcona!:o Nie wiem, dlaczego ubzdurałam sobie, że Kwitnący Talerz kończy się 28 kwietnia :))) A banerek mam z boku... W takim razie kontynuuję kwiatowe kucharzenie :)
OdpowiedzUsuńUważaj, bo boberek już szykuje wyprawę w przyszłym roku na fiołki do Pasłęka.
OdpowiedzUsuńZapraszam! :D Na fiołki to dopiero w następny kwiecień. Ale już teraz mam na stanie połacie ekologicznego mniszka lekarskiego na miodek tudzież wino, za jakiś czas kwiaty bzu czarnego :D A na wąwozach pięknie kwitnie tarnina :)
OdpowiedzUsuńto chyba najładniejsze bezy jakie kolwiek widziałam. Nigdy nie jadłam fiołków
OdpowiedzUsuń