Dzisiaj też nie będzie przepisu :) To tydzień szczególnie obfitujący w różne okołokuchenne wydarzenia. Wczoraj obchodziliśmy Światowy Dzień Kota, ale w związku z zamieszaniem z artykułem, oto wpis na ten temat lekko spóźniony ;)
Wielokrotnie wspominałam, że kot jest bardzo ważnym i stałym elementem mojej kuchni. Ba, z czystym sumieniem nadałam jej rangę mojej osobistej kuchennej asystentki :), dlatego ten wpis w całości dedykuję Milce, zwanej też Miećką ;) i wszystkim innym kotom kuchennym.
Bo przede wszystkim każdy kot to smakosz. "Prawdziwe koty jedzą tarty. I podroby. I masło. I wszystko inne, co zostanie na stole, jeśli tylko uznają, że im się uda. Prawdziwe koty słyszą otwieranie drzwi lodówki dwa pomieszczenia dalej", pisał Terry Pratchett i miał całkowitą rację. Kot nigdy, przenigdy nie zje niczego nieświeżego, złej jakości lub najzwyczajniej czegość, w czym w danym momencie nie gustuje. Naszą Milkę często wykorzystujemy w charakterze testera żywności, bo tylko ona swoimi wyostrzonymi jak brzytwa kocimi zmysłami oraz wysublimowanym kocim gustem jest w stanie zręcznie określić stan świeżości i jakości żywości i jest w tym nieomylna. Jeżeli na przykład, na nasze oko wędlina nie zdradza jeszcze żadnych oznak nieświeżości, a kicia wzdrygnie się na podaną jej próbkę i odejdzie majestatycznym krokiem obrażona, to znak, że wędlinę należy spakować i podarować jakiemuś znajomemu pieskowi (któremu i tak wszystko jedno ;)) :)
Milka jest wierną towarzyszką, obserwatorką i asystentką wszystkich kuchennych zajęć. Pilnuje kolejności dodawania składników do ciasta, staranności wykonania kanapek, dokładności mielenia mięsa. Tak, uwielbia asystować przy mieleniu mięsa :) Zanim jeszcze zostanie podłączona maszynka do mielenia, kicia jest już obok, z wzrokiem wbitym w otworki sitka :) Lubi też bakalie. Nie pogardzi rodzynkiem ani kawałkiem suszonej moreli.
Chyba jak każdy koci wielbiciel, mam w domu, oprócz tego najważniejszego i najukochańszego, całą kolekcję innych kotów. Z każdej podróży przywożę przynajmniej jeden koci gadżet. Szczególnie nie mogę oprzeć się foremkom i naczyniom kuchennym z motywem kota ;) Mój ulubiony kubek do mleka w czarne koty przywiozłam z Anglii, a miseczka przyjechała ze mną aż z Indonezji. Kocimi prezentami obdarowują mnie też nieustannie przyjaciele.
Ktoś kiedyś stwierdził, że podstawą sukcesów i udanych wypieków w kuchni jest kot ;) Bo czy to naprawdę może być tylko przypadek, że za tak wieloma kucharzącymi blogowiczami stoi jakiś kot? Ja tam nie wierzę w przypadki ;)
Na koniec wrzucam jeszcze jedną z moich ulubionych fotek Milki w pudle - po maszynce do mięsa oczywiście ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oooo, jaka ciekawa teza:) myślę, że bardzo prawdziwa; tez mam kota na punkcie kota a kuchnia jest moją pasją.
OdpowiedzUsuńGłaski dla Milki!
Witam Panią, :)
OdpowiedzUsuńmój kot Grzegorz też uwielbiał uczestniczyć w każdej czynności kuchennej :) Był dla mnie nieodłącznym towarzyszem i pierwszym krytykiem, bardzo wybrednym.
Postanowiłam napisać tu z jednego powodu, na Pani bloga trafiłam po artykule w Olivii i ..jestem pod wielkim wrażeniem.Mam nadzieję zaglądać tu przy najbliższych okazjach, śmiało mogę powiedzieć, że stała się już Pani dla mnie inspiracją :] wiem, wiem jak to może zabrzmieć ale uwielbiam ludzi z pasją i myślę, że tym blogiem Pani pokazuje najlepiej, ze kocha Pani to co Pani robi.Jestem raczkująca w tej dziedzinie, ale mam nadzieję, że będę umiała podobnie cieszyć się z tego co uda mi się upichcić.
Dziękuję za kolejną inspirację
Pozdrawiam serdecznie i ściskam ciepło
Kat
Komarko, cudna jest Twoja Milka! Piękne, mądre oczyska ma :)
OdpowiedzUsuńKocham kotki. Sama go nie mam (tylko świnkę morską hi hi ), ale uwielbiam każdego kociaka !
Pogłaszcz Milkę ode mnie :)
Też mam czarno-biała kotę i ona zawsze asystuje mi przy krojeniu, niezależnie od tego, czy to wołowina czy ogórek. *^v^*
OdpowiedzUsuńMilka jest fantastyczna! :) Piekna jest:)
OdpowiedzUsuńMoze to zabrzmi glupawo, ale ja sie kotow boje i mam wrazenie, ze mnie nie lubia... I bardzo zaluje ze nie mam takiej dostojnej kuchennej asystentki!
Primo, gratuluję artykułu i muszę powiedzieć, że wyszłyście obydwie wspaniale :)))
OdpowiedzUsuńSecundo, kota jest boska :)) Wiem coś o tym, bo i sama mam taką czarną z białymi kleksami kotkę i uwielbiam, gdy się kładzie na krześle pod stołem i ucieka tylko jak metodą Bertineta męczę ciasta na chleby :))) Wtedy na kaloryferze leży i z góry na świat patrzy :)
A zdjęcia ... no brak słów, tak zapierają dech :)))
A ja kota nie mam :( Przynajmniej na razie. Kiedyś w moim domu były koty - a każdy z nich inny. Teraz zbyt często nas nie ma w domu - ale może kiedyś? Chciałabym rudzielca takiego zielonookiego. A może bardziej psa? Ech... śliczna twoja kuchenna kotka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńja też "mam kota na punkcie kota" :)
OdpowiedzUsuńSliczna Milka :)
OdpowiedzUsuńJa niestety kota nie posiadam :( zadnego zwierzaka juz nie posiadam niestety :( choc przyznaje, ze ja raczej 'psiara' jestem ;)
Właściwie mogę się podpisać pod każdym zdaniem, bo też mam kota na punkcie czarno-białego kota, który przed chwilą nieco się na mnie zirytował, bo ukarałam go za kłamstwo. Ten mały oszust zawsze udaje, że chce wyjść na balkon, no a kiedy już wstajemy i otwieramy mu drzwi, on z szybkością błyskawicy ląduje przed miską i przeraźliwie domaga się jedzenia. Tym razem złośliwie wystawiłam go na ten balkon. Nie o to mu chodziło, o nie...
OdpowiedzUsuńJa też mam kota na punkcie kota...a właściwie kotów, ale wiekszego kota mam jednak na punkcie psa...właściwie psów :)
OdpowiedzUsuńzdjęcia urzekajace!
Fajna ta Miećka :)) Też kiedyś będę miała kota. O! przepraszam - kot będzie mnie miał - bo to podobno jest na odwrót niż myślimy ;))
OdpowiedzUsuńA propos masła - przypomniało mi się, jak z Eksperymntatorką Agą przegoniłysmy o 3 rano Tilii Briczollę zajadającą sobie jakby nigdy nic masło z garnka ;)))
A ja mam trzy prywatne koty ,wszystkie mnie sobie wybrały ,ja mam je bo one mnie chciały mieć
OdpowiedzUsuńSą niby takie zwykłe ,a są niezwykłe
A ,ja to wiem że ludzie dobrze gotujący maja często koty :D
no psy ,świnki itd też,ale koty górą
Negresco i Majanko - podziękowania od Milki ;)
OdpowiedzUsuńKat, ja również dziękuję za odwiedzimy i serdecznie witam na moim blogu :) Mam nadzieję, że szybko zarazisz się pasją kucharzenia, bo to bardzo fajna sprawa :)
Zawszepolko - bo z kotami to jest bardziej skomplikowana sprawa :) Wcześniej, przed Milką przez długie lata miałam psa, a kiedy pojawił się kot, to przez jakiś czas patrzyłam na nią jak na istotę z innej planety! Dużo czasu nam zajęło póki się poznałyśmy i dotarłyśmy. A teraz jestem kocią naturą coraz bardziej zafascynowana :)
Tilli dzięki! :)
Anno - to jakbym czytała o własnym kocie! :D Milka też robi podobne numery z balkonem ;)
Nie przepadam za kotkami, za to niezła ze mnie psiara jest :). Ale kotek i tak słodki :)
OdpowiedzUsuńKomarko,
OdpowiedzUsuńKreativ Blogger ode mnie dla Ciebie, z podziękowaniem za kuchenne inspiracje :-)))
http://poczytajmi.blox.pl/2009/02/Wyroznienie-Kreativ-Blogger.html
Milka w kartonie = :))) Cudna!
OdpowiedzUsuńA ja mam relatywnie mało gadżetów kuchennych itd. kocich. Nadrabiam trzema torebkami :)
witam!
OdpowiedzUsuńcieszę się,że trafiłam na Pani stronę.już zapomniałam jak to jest zanurzyć się po uszy w magicznym klimacie z herbatą w tle.dzisiaj robię faworki.pozbywam się toksycznych myśli i z całej siły tłukę wałkiem w ciasto:).mam nadzieję,że wyjdzie to nam na dobre-mnie i moim faworkom.dziękuję za inspirację.
pozdrawiam
właścicielka Mietka-Kota zielonego
Tez mam kota na punkcie kota:)
OdpowiedzUsuńWitam pięknie! Czytam, podziwiam,eksperymentuję. Najczęściej nie zostawiam śladu w postaci komentarza. Tym razem jednak po prostu muszę zapytać w jaki sposób posiadamy jednego ,identycznego no, może nie koniecznie identycznego klona bo różnica i to zasadnicza polega na tym ,ze mój klon Twojej Milki/Mećki to Pan Kot vel Kichacz.
OdpowiedzUsuńpo prostu odebrało mi mowę kiedy na Twoim blogu zobaczyłam swojego Kichacza!
Naprawe- kropla w kroplę takie same- niczym odbicie w lustrze
Pozdrawiam najserdeczniej obie Panie i równie serdecznie pozostałych domowników
Anka
O rany Aniu, może właśnie po latach odnalazło się bliźniacze kocie rodzeństwo! :D Milka została znaleziona jako kocię na jednym z osiedli w Gdyni i jej kociej rodziny nigdy nie znałam ;)
OdpowiedzUsuńA druga teoria - podobno niektóre koty mają kilku właścicieli i ci właściciele wcale sobie nie zdają z tego sprawy ;) Tylko ta kwestia płci tutaj nie pasuje :D
Tak czy inaczej pozdrawiamy serdecznie z Milką Ciebie i Pana Kota :)
Moja kicia też mi asystuje w kuchni. Najbardziej upodobała sobie gotowanie z suchym grochem, pistacjami i...wiórkami kokosowymi, na których punkcie ma "kota" ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Milki, śliczna jest :-)
cudna, mój kocurek na pewno by się zakochał, szczególnie, że mają podobne upodobania ... a my też mamy kota na punkcie kota ;-)), a czarny jak smoła kiciek jest moim najlepszym pomocnikiem w kuchni od 4 lat. Jest tak aktywny, że kiedyś O ZGROZO!! w sałatce znalazł się cudny czarny włosek sierści pst... ale nikomu o tym nie mów ;-))
OdpowiedzUsuń