Po udanych zakupach w azjatyckim sklepie w Berlinie i korzystając z zapasów produktów przywiezionych z Indonezji, wracam do kuchni azjatyckiej. Taki mały przerywnik i zaostrzacz smaku przed szaleństwem naszych tradycyjnych potraw związanych ze zbliżającymi się wielkimi krokami świętami grudniowymi :)
Kuchnia azjatycka nieodmiennie kojarzy się wszystkim z ryżem. I słusznie. Ryż to podstawa każdej z azjatyckich kuchni, mająca o wiele większe znaczenie niż tylko czysto kulinarne. W Tajlandii zaproszenie na posiłek to "kin khao", dosłownie "przyjdź na ryż". W Chinach ryż porównywany jest do ziarenka złota, ponieważ jego uprawa jest głównym zajęciem i źródłem utrzymania milionów gospodarstw domowych i stanowi 70% całego pożywienia. Z kolei dla Japończyków ryż ma znaczenie niemal mistyczne i otoczone kultem. W końcu jest on sercem sushi. Odmian ryżu jest tysiące, a każdy wyróżnia się innym kształtem, smakiem i konsystencją. Do mojego dzisiejszego dania wykorzystałam kleisty, dziki ryż czarny. Różni się od bardziej popularnego - białego, tym, że na jego powierzchni pozostawiono łupinkę, która nie tylko nadaje ziarenkom niezwykły ciemny kolor, ale też charakterystyczny orzechowy smak, który świetnie podkreśla smak ryżowych deserów. Zawiera również więcej białka, żelaza, wapnia i witamin z grupy B. Ciemny ryz gotuje się dłuzej niż biały i najlepiej namoczyć go wcześniej.
Przepis na naleśniki z dzikim ryżem znalazłam w Daniach Jarskich Wielkiej Księgi Kucharskiej i bardzo go Wam polecam. Można je podawać z dowolnym wytrawnym nadzieniem, ale pyszne są również same w sobie. W przepisie do ciasta naleśnikowego dodawany jest kecap manis, który przywiozłam sobie z Indonezji i wiem, że jest trudno dostępny w Polsce. Jest to słodki sos sojowy i zastanawiając się czym można by go zastąpić, doszłam do wniosku, że najbardziej zbliżony w smaku i konsystencji byłby ciemny sos sojowy wymieszany z miodem :) Jeżeli macie odwagę - spróbujcie, jeżeli nie, pomińcie ten składnik i zamiast niego dodajcie 1-2 łyżeczki cukru brązowego.
Naleśniki z dzikiego ryżu z tofu i pieczarkami:
6 jajek,
3 kubki mleka,
185 masła stopionego,
185 g mąki,
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
2 łyżki kecap manis,
2 łyżki posiekanej świeżej kolendry (z braku dałam natkę pietruszkę),
2 łyżki oliwy z oliwek,
2 łyżki utartego świeżego imbiru,
1 papryczka chilli,
2 zielone cebulki,
1/2 kubka dzikiego ryżu czarnego, ugotowanego
nadzienie -
125 g tofu, pokrojonego w kostkę,
315 g pieczarek,
2 łyżeczki sosu sojowego,
1 łyżka soku z limonki,
2 ząbki czosnku,
1 łyżka oleju,
1 łyżka oleju sezamowego
Jajka roztrzepać z mlekiem i 125 g masła. Dodać mąkę z proszkiem, kecap manis i kolendrę (pietruszkę natkę). Zmiksować na gładką masę. Przykryć i wstawić do lodówki na godzinę.
W woku rozgrzać oliwę, dodać imbir, posiekaną chilli i cebulki. Smażyć mieszając 3 minuty. Zdjąć z ognia i wymieszać z ryżem, po czym dodać do schłodzonego ciasta naleśnikowego. Na patelni rozgrzać resztę masła i smażyć cienkie naleśniki.
Rozgrzać olej i olej sezamowy w woku. Dodać tofu i smażyć ok. 5 minut aż będzie złociste. Dodać pieczarki, sos sojowy i sok z limonki, smażyć ok. 4 min. Dodać zmiażdżony czosnek i smażyć kolejną minutę.
Gorące nadzienie pieczarkowe zawijać w naleśniki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wygląda przesmacznie :) Zdjęcia jak zwykle boskie :) Czy ja mogę wpaść na tego naleśnika i przy okazji lekcję robienia zdjęć? ;)
OdpowiedzUsuńTilinaro, zapraszam serdecznie :) Tych naleślników co prawda już nie ma, ale były takie smaczne, że na pewno do wielokrotnego powtórzenia :)
OdpowiedzUsuńA dla zdjęć niestety nadchodzą ciężkie czasy :-/ Trzeba się mocno nagimnastykować, żeby coś z nich wyszło ze względu na koszmarne światło. Ech ta jesień!
jadłam kiedyś dziki ryż na kolacji we Dworze Oliwskim. Było to niesamowite danie, ale tam wszystkie dania są niesamowite... Sama nigdy nie przyrządzałam. I tofu też nie! Muszę spróbować.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!
Pyszności Komarko! :)) Ja również się wproszę na takie naleśniki i lekcję robienia zdjęć również :)) Prześliczne zdjęcia, cudowne naleśniki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Ja lubię takie smaki i klimaty, więc pewnie wypróbuję w dogodnej chwili. :) Komarko, a z tych proporcji nie wychodzi jakaś ogromna ilość naleśników?
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny :) Też pierwszy raz sama przyrządzałam dziki ryż. Bardzo mnie kusi w wersji na słodko - ten orzechowy smak i oryginalny wygląd deseru :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu - trochę ich wychodzi :) Jakieś 20-24 naleśniki. Zależy czy smaży się super-cienkie czy trochę grubsze (spokojnie mogą być te grubsze do zawijania ciężkiego farszu). Nawet nie wiem dokładnie, bo nie mogłam się oprzeć i część zjadłam prosto z patelni bez nadziewania ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam dziki ryz :)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się jednak, że mój jest trochę inny, niż ten którego Ty użyłaś. Ziarna są długie (koło centymetra) i bardzo wąskie. Wyglądają trochę jak spalone igły rozmarynu ;)
Z wielka chęcią wypróbuję podany przez Ciebie przepis, Komarko :)
wspaniałe danie! uwielbiam dziki ryż, ale że nie nalezy do najtańszych składników to używam go raczej "od święta", przy następnej okazji wypróbuję przepis bo zapowiada się na prawde PRZESMACZNIE! (uwielbiam Twojego bloga, sama dzisiaj założyłam własny blog i mam nadzieję, że nie będziesz mieć mi za złe, że dodałam Cie do "ulubieńców" ;-) ) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAnoushko, mój dziki ryż też ma około centymetra długości, tylko wygląda na drobniejszy na zdjęciu. Ale niewykluczone, że to inna odmiana czarnego ryżu (z tego tysiąca różnych ;))
OdpowiedzUsuńVolpe Vero, witaj! :) Oczywiście nie mam nic przeciwko linkowi na Twojej stronie. Życzę powodzenia w blogowaniu i oczywiście czekam na pierwsze wpisy :)
Ha, a ja własnie zastanawiałam się, co począć z paczką dzikiego ryżu, jaką znalazłam w kuchni... :)
OdpowiedzUsuńZapamiętam sobie ten przepis, co z reszta nie bedzie trudne bo zdjecia b. sugestywne...
Your blog keeps getting better and better! Your older articles are not as good as newer ones you have a lot more creativity and originality now keep it up!
OdpowiedzUsuńThank You. I'm trying my best :)
OdpowiedzUsuń