To prawda, że tam gdzie najbliżej, zwykle najtrudniej trafić. Od wielu lat wybierałam się do Berlina i chociaż w międzyczasie udało mi się dotrzeć nawet do najdalszych zakątków świata, za naszą zachodnią granicę zawsze było nie po drodze. W końcu, zupełnie spontaniczną decyzją zostało postanowione – jedziemy do Berlina! Zaledwie pięć godzin pociągiem z Gdańska do Szczecina i dwie godziny ze Szczecina do Berlina lub w wersji czasooszczędnej – bezpośrednim pociągiem nocnym, wydaje się raczej małą wycieczką niż zagraniczną wyprawą. Mimo że zdawać by się mogło, że trzy dni na zwiedzenie jednego miasta starczy w sam raz, to jednak Berlin mogę zaliczyć do tych miejsc, które obejrzałam w biegu. Nie ma tego złego, na szczęście to przecież tak blisko... ;)
Zaopatrzenie się w 3-dniowy karnet muzealny zobligowało do odwiedzenia przynajmniej tych najważniejszych berlińskich muzeów (na wszystkie potrzeba by prawdopodobnie co najmniej tygodnia!) – kompleksu na Wyspie Muzeów,
Gemaldegalerie z niezliczoną kolekcją dzieł zachodnioeuropejskiego malarstwa, Muzeum Fotografii, Muzeum Żydowskiego i
zamku Charlottenburg. Po drodze inne symbole Berlina – główna ulica
Unter den Linden, kończąca się
Pariser Platz z
Bramą Brandenburską,
Reichstag, krótka wyprawa do Berlina Wschodniego, który zrobił na mnie ogromne wrażenie (nie sądziłam, że obie strony aż tak kolosalnie się różnią!), spacer wzdłuż muru. Berlin jest bardzo przyjaznym miastem dla spacerowiczów i rowerzystów. Liczne zielone skwerki, parki z ławeczkami, kafejki, malowniczo wijąca się przez środek miasta rzeka Szprewa, a także szerokie chodniki z wyznaczonymi starannie ścieżkami rowerowymi, zachęcają do oglądania miasta na piechotę lub rowerem, który można wypożyczyć bezpośrednio z wyznaczonych miejsc na ulicach.
Kulinarnie Berlin zachwyca troszkę mniej ;) Nie oszukujmy się – kuchnia niemiecka nie należy do wyrafinowanych, a tradycyjna kuchnia berlińska odeszła podobno do lamusa wraz z modą na lekkie, dietetyczne dania. Pozostały jedynie wciąż bardzo popularne i sprzedawane na każdym rogu ulicy smażone kiełbaski z curry –
Currywurst. Grillowane na dwa sposoby – z chrupiącą skórką lub bez, podawane są obowiązkowo z ketchupem, najczęściej w białej bułce. Muszę przyznać, że nie najgorzej smakowały prosto z grilla i papierowej tacki w chłodny, jesienny, październikowy dzień ;)
Mimo ubogiej, szczególnie dla wegetarian kulinarnej oferty, w Berlinie nie można być głodnym. Obfitość restauracji przede wszystkim azjatyckich – chińskich, wietnamskich, tajskich, japońskich, a także tureckich, włoskich i francuskich, rekompensuje wszystko. Można nawet wybrać się tam tylko i wyłącznie w celu podróży kulinarnej po kuchniach świata :) Dodatkowo liczne sklepy azjatyckie, tureckie, rosyjskie oferują najwymyślniejsze produkty spożywcze, po które nie trzeba już wędrować na koniec świata.
Dla wielbicieli słodkości Berlin ma sporo sklepików z czekoladkami i truflami, ciasteczkami i słodkimi bułeczkami. Bardzo popularne są cienkie drożdżówki (wielkości anteny satelitarnej ;)) z owocami, np. czerwoną porzeczką, kruszonką i lukrem oraz na słono – precle.
Precle oczywiście najlepiej smakują z niemieckim piwem :)
Więcej moich zdjęć z Berlina znajdziecie w
Pocztówkach z Podróży
Komarko, świetna wycieczka! Zdjęcia piękne jak zawsze.
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie bylam w Niemczech, chętnie obejrzałabym Berlin :) Pozdrówka, lece oglądac Twoje zdjęcia na Poczówkach :)
Dziękuję za tą zdjęciową podróż do Berlina! Piękne zdjęcia, aż chciałoby się tam być!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, fantastyczny blog!
:) Dokładnie. Niby tak blisko, a jakos najtrudniej sie wybrac.. mi sie jeszcze nigdy nie udalo, ale wybieram sie tez, wybieram tym bardziej, ze te perwersyjnie fast foodowe kiełbaski curry jakos mnie kręcą;) Zwłaszcza popite Paulanerem!
OdpowiedzUsuńCudowne zdjecia!
OdpowiedzUsuńW razie kolejnego pobytu goraco polecam podjechac po currywurst do curry 36 przy Yorckstr. - najlepiej gdzies w okolicach 2 w nocy - wg mnie najlepsza currywurst w miescie a i klientela bardzo ciekawa :)
PS. nie jestem pewna czy w Berlinie Paulanera do niej podadza raczej Berliner Kindl, albo mala veuve clicquot :D
Dzięki za namiar :) Następnym razem jak tylko będę miała więcej czasu, na pewno wybadam okolicę :)
OdpowiedzUsuń