Kontynuuję kulinarną relację z Indonezji, przechodząc od owoców do czegoś konkretniejszego :) Tak jak całą Indonezję, tak jedzenie tam można określić jednym słowem - różnorodność. Bogactwo regionów, kultur, wpływów kolonizatorów i ludności osiedlającej się na tamtych terenach w ciągu wielu wieków, w końcu dodając naturalne zasoby archipelagu, utworzyło mozaikę smaków i tradycji kulinarnych, których nie sposób poznać i zgłębić w ciągu kilku tygodni. Opowiem Wam tylko o tych których zdążyłam posmakować.
Typowy indonezyjski posiłek oparty jest na ryżu. Nie ma co do tego wątpliwości, bo rodowity mieszkaniec "wysp korzennych" nie uznaje za pełnoprawny posiłek dania bez ryżu, choćby w postaci przystawki :) Dlatego najważniejszym i podstawowym sprzętem kuchennym w każdym gospodarstwie domowym jest "rice cooker" - garnek do gotowania ryżu na parze, z funkcją utrzymywania ciepła. Strasznie żałuję, że nie przywiozłam sobie takiego garnka, bo dostępny był w najróżniejszych rozmiarach, gabarytach, kolorach i z większym lub mniejszym wyborem funkcji. Ale cóż z tego, kiedy moja walizka i bez garnka była na granicy nadbagażu ;) :/ Innym sposobem przygotowania ryżu, który może być podawany jako przystawka do innych dań lub jedzony jako przekąska w ciągu dnia, jest ryż gotowany na parze w liściach bananowca, z dodatkami w postaci orzeszków czy fasolki lub bez niczego.
longtong - kleisty ryż gotowany na parze w liściach bananowca |
Longtong, czyli ów ryż parowany w liściach bananowca sprzedawany jest z małych wózków -przenośnych stoisk na każdej ulicy, tak jak większość indonezyjskich potraw. Od ryżu w każdej postaci (longtongu, ryżu smażonego z najróżniejszymi dodatkami), po zupy, makarony, szaszłyki, kurczaki smażone bądź grillowane, drobne, smażone w głębokim oleju warzywne przekąski w cieście lub też smażone banany - to wszystko dostępne jest przez całą dobę i wtopione na stałe w krajobraz indonezyjskich ulic, niemal jak znaki drogowe. Można być pewnym, że w przypływie nagłego głodu w środku nocy i skoczeniu gdzieś na najbliższy mniejszy lub większy skwerek, nie wróci się z pustą ręką i pustym żołądkiem, bo zawsze znajdzie się w okolicy jakiś rozgrzany i parujący w najlepsze wok, na którym smaży się bala-bala, tahu lub pisang goreng :) Nie raz o drugiej w nocy budził nas dźwięk bijącego w brzeg woka metalowego widelca lub noża, którym sprzedawca obwieszczał swoją obecność z wciąż czynnym obwoźnym stoiskiem z jedzeniem :) Z ulicznego jedzenia najbardziej smakowało mi bala-bala - kapuściano-marchwiowe kulki w cieście, smażone w głębokim oleju. Smaczne było też smażone w podobny sposób tofu i oczywiście banany :)
bala-bala |
Oprócz bananów świeżych (tego odpowiedniego do smażenia i gotowania gatunku oczywiście ;)), smażonych w cieście, można również spróbować banana w całkiem innej i zaskakującej postaci. Suszone i prasowane specjalnie bananowe paski zanurzane są najpierw w cieście naleśnikowo-serowym (!!!) i smażone na chrupiąco w głębokim oleju. Udało mi się udokumentować ich produkcję i widzicie to na zdjęciu powyżej. Nie mam pojęcia jak to danie się nazywa, bo nie zapamiętałam, ale wyglądem przypominało nasze chrusty i mimo zaskakującego połączenia składników było bardzo smaczne :)
smażone paski banana w cieście |
Myślę, że wspomniane chrusty bardzo przypadłyby do gustu Indonezyjczykom, bo to naród chrupiący :) Wprost uwielbiają wszelkiego rodzaju chrupki, przegryzki, prażynki, orzeszki i tak jak ryż, jedzą równie chętnie indywidualnie, jak i z każdym możliwym daniem. Widziałam miejscowych dodających chrupki (prawdopodobnie ryżowe lub krewetkowe) do swojej miski zupy! :) "Krupuk", o najróżniejszych kształtach, kolorach i smakach, sprzedawany w olbrzymich workach, można kupić wszędzie, łącznie ze sklepami z pamiątkami dla turystów. Prawdopodobnie każde miasto lub region słynie z własnych, unikatowych rodzajów chrupek, będących atrakcją dla przybyszów z innych części wyspy (nie mówiąc o przybyszach z Europy!) :)
Największy wpływ na indonezyjską kuchnię mieli Chińczycy. To oni wprowadzili do niej sos sojowy (zmodyfikowany przez mieszkańców wysp poprzez dodanie do niego cukru), ziarna soi i wraz z nimi tofu oraz fasolkę mung. To dzięki Chińczykom na równi ze smażonym ryżem, popularny jest w Indonezji smażony makaron (mie goreng). Ja zajadałam się smażonym makaronem z warzywami i pysznymi, świeżutkimi owocami morza. Tak jak smażony ryż, makaron podawany jest w restauracjach z sadzonym jajkiem i oczywiście chrupkami.
mie goreng |
Kuchnia indonezyjska jest dosyć pikantna (czasami nawet piekielnie pikantna!), a to za sprawą przyprawy stanowiącej jej podstawę - ostrego sosu chilli, czyli sambala. Jest wiele rodzajów i postaci sambali, w zależności od konsystencji i dodatków. Ja przywiozłam ten najbardziej podstawowy i najbardziej pikantny - Sambal Pedas. Drugą przyprawą bez której kuchnia indonezyjska nie miałby racji bytu, to słodki sos sojowy - kecap manis. Indonezyjczycy polewają nim obficie każde danie, tak jak u nas wielbiciele ketchupu pomidorowego, co trudno było nam zrozumieć, bo jest on naprawdę słodki i przypomina deserowy sos o lekko czekoladowym posmaku. Kasia zwykła dodawać sobie odrobinę kecap manis do jogurtu, wywołując konsternację i wprawiając w osłupienie miejscowych :))
Zaczęłam ten odcinek relacji kulinarnej od zdjęcia potrawy zwanej gado-gado, którą jadłam na Bali. Jest to właściwie sałatka, składająca się z ugotowanych na parze chrupiących warzyw, jajek na twardo, smażonego na chrupiąco tofu i do tego sosu z orzeszków ziemnych z dodatkiem mączki ryżowej i mleka kokosowego. I oczywiście parę krewetkowych chrupek, żeby było bardziej chrupiące ;) Dla odmiany, danie bardzo łagodne w smaku i lekkie. A kończę także daniem z Bali - przepyszną rybą po balijsku - Ikan Bali. Duże kawałki świeżej ryby, gotowane w mleczku kokosowym z trawą cytrynową i aromatycznymi przyprawami, podane z ryżem i warzywami smażonymi z kokosem. Musicie mi uwierzyć na słowo - było pyszne :)
Ikan Bali - ryba w zielonym curry |
Więcej moich zdjęć z Indonezji znajdziecie w galeriach z:
JAWY
BALI
Komarko, wierzę, wierzę na słowo,ze wszystko co jadłas było pyszne;
OdpowiedzUsuńwszystko , co widziałas bylo cudowne.
Opisujesz niesamowicie, uwielbiam czytać Twoje relacje i robie to z wielkim zaciekawieniem i ochotą!
Piękne zdjecia dodatkowo pokazują mi , jak niesamowita była Twoja podróż.
Począwszy od owoców i teraz do dań głównych wraz z przegryzkami- świetnie sie czyta, ogląda i chce sie jeszcze i jeszcze....
zrobiłam się głodna jak to przeczytałam
OdpowiedzUsuń