Styczeń nie rozpieszcza nas w tym roku zimowymi atrakcjami, śnieżnym puchem i bajkowymi widoczkami, a zamiast tego straszy listopadową szarugą, dlatego zabieram Was w ładniejszy, wiecznie ciepły i słoneczny zakątek świata :)
Mimo że chciałabym jak najszybciej zapomnieć o ostatnim, bardzo smutnym dla mnie roku, jedną pozytywną iskierkę na pewno zachowam od zapomnienia - w listopadzie udało mi się spełnić jedno z wielkich podróżniczych marzeń - odwiedziłam Tajlandię. Już po podróży do Indonezji kilka lat temu wiedziałam, że południowa Azja to ta część świata, do której będę wracać wielokrotnie. Przyciągają tu jak magnes przyjaźni ludzie o mentalności i wrażliwości tak innej od naszej europejskiej, sztuka, którą podziwiam od dawna, wspaniały klimat (bo ja z tych ciepłolubnych :)) i cudowna, prosta kuchnia.
Plan na Tajlandię miałam w głowie od dawna - Bangkok jako punkt wyjściowy i obowiązkowy i wędrówka na północ kraju - z wciąż jeszcze dziewiczą przyrodą, z dala od głośnego i przeludnionego południa, z mekką artystów i rękodzielników w okolicach Chiang Mai. A po drodze duuużo ulubionego zielonego curry i próbowania innych miejscowych przysmaków, szczególnie tych na wskroś azjatyckich - prosto z ulicznego woka :) Widziałam i doświadczyłam więcej niż mogłam sobie wymarzyć w ciągu krótkiej, bo 16-dniowej wyprawy, co tylko bardziej podkręciło mój apetyt na Azję!
Dla przyzwyczajonego do pedantycznej sterylności człowieka Zachodu, uliczna kuchnia tajska z jej spartańskimi na pierwszy rzut oka warunkami (spiżarnia, kuchnia i zaplecze ze zmywakiem, mieszczące się wokół niewielkiej kuchenki na kółkach) może działać odstraszająco, ale zapewniam, że wszystkie dania przygotowywane na oczach klienta z wyłącznie świeżych produktów, nie ustępują jakością i smakiem tym, oferowanym przez restauracje. Jestem na to żywym dowodem, bo nigdy nie przydarzyły mi się żadne, nawet najmniejsze sensacje żołądkowe po azjatyckim jedzeniu ulicznym.
Chociaż nie było to moje pierwsze zderzenie z kuchnią tajską, dopiero tam zaskoczyło mnie upodobanie Tajów do smaku niedojrzałych owoców (bardzo popularna sałatka z zielonej papai), przyprawianie tych dojrzałych solą i (rozczarowało) nagminne dodawanie pieruńsko słodkich syropów do większości świeżych soków.
Tę część tajskich opowieści kończę oczywiście deserem, który w kuchni tajskiej jest właściwie tylko symbolicznym zakończeniem posiłku i zwykle ogranicza się do świeżych owoców, lub niewielkich słodkości, takich jak kokosowe lody lub galaretki na bazie agar-agaru, smażonych bananów, kokosowych placuszków lub kawałków biszkoptu i ciasta bananowego. Na osłodę po takim mini deserze można posilić się na ulicy chrupiącym wafelkiem z kremem z piany z białek i kawałkami kokosa lub kokosowym ryżem z mango.
piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuń:*
UsuńCudowna podróż. Robisz piękne zdjęcia. Pozdrawiam Marta
OdpowiedzUsuńDziękuję Marta :) W Tajlandii trudno mi było oderwać się od aparatu ;)
Usuńfantastica zona ci tornerei molto volentieri
OdpowiedzUsuńPaola grazie :) Mi piacerebbe anche tornare lì più di una volta!
UsuńMarzę o tym, żeby tam pojechać. Piękna wyprawa; )
OdpowiedzUsuńAngie, w takim razie trzymam kciuki, żeby marzenia się spełniły :)
UsuńAga, tak czekalam na Twoja recenzje i sie nie zawiodlam!!!! Dziekuje! a te zdjecia...... cudne, bardzo bym chiala tam pojechac ;)
OdpowiedzUsuńDzięki Ewa :) Jeszcze ma w zanadrzu co najmniej trzy tajskie opowieści, więc to jeszcze nie koniec relacji :) Jak tylko będziesz miała okazję, żeby wyruszyć w tamte strony - nie wahaj się ani chwili - Tajlandia oczarowuje!
UsuńMoże kiedyś tam dotrę, kuchnia i przyroda kusza najbardziej!😄
OdpowiedzUsuńPływający targ jest fajny, ale nie zapominajmy, że to jedynie atrakcja dla turystów. Tubylcy kupują na lądzie, gdzie wszystko tańsze o 80 proc. : )
OdpowiedzUsuńten bulion to zazwyczaj jednak z drobiu niż wołu ....
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zazwyczaj, ale trafiłam kilka razy na prawdziwy wołowy, podawany z dużymi kawałkami wołowiny. Bulion wołowy ma inny kolor i smak niż drobiowy - łatwo je rozróżnić. Osobiście uwielbiam taki na prędze wołowej :)
Usuń