Jak co roku o tej porze, Bea rozpoczęła uroczyście Festiwal Dyni relacją z wizyty na dyniowej farmie, po której to relacji zwykle muszę długo zbierać szczękę z podłogi ;) Wielkie nieba - widział ktoś kiedyś niebieską albo kanciastą dynię?! Niestety, sama muszę zadowolić się tymi, które radośnie obrodziły mi w ogrodzie i których odmian i nazw nijak nie mogę spamiętać, ale ich zagospodarowanie zawsze sprawia mi ogromną frajdę. W takim razie Festiwal Dyniowy 2011 na moim blogu również uważam za rozpoczęty :)
Na pierwszy ogień idą rogaliki Mirabbelki z jej książki o drożdżowych wypiekach. Piekłam je już zeszłej jesieni, ale nie doczekały się dokumentacji, ani tym bardziej publikacji, a to, jak w przypadku jabłkowego paja, jest ich najlepszą reklamą :) Testowa porcja przygotowana dla przyjaciół, która zniknęła w rekordowym tempie i ich rozanielone miny to dowody i powody, dla których od tamtej pory piekę dyniowe rogaliki z orzechami tylko i wyłącznie z przynajmniej podwojonej ilości składników i od razu Wam to uprzejmie radzę :)
Do ciasta potrzebny jest dyniowy mus (lub puree, jak zwał tak zwał), o który często dostaję zapytania. Jest to nic innego, jak ugotowany do miękkości na parze lub w wodzie dyniowy miąższ, rozgnieciony później widelcem, blenderem lub przepuszczony przez praskę do ziemniaków. Warto od razu przygotować go więcej (szczególnie w festiwalowym tygodniu ;)) i przechowywać do kilku dni w lodówce lub zamrozić na zapas, bo jest on podstawą większości dyniowych wypieków.
Moje rogaliki upiekłam w dwóch kształtach - klasycznym rogalikowym i mirabelkowym - grzebieniastym (foto-instrukcja formowania poniżej).
Rogaliki dyniowe z nadzieniem orzechowym:
ciasto -
400 g mąki,
70 g masła,
3/4 szklanki mleka,
1 i 1/2 łyżeczki drożdży suszonych,
1/3 szklanki cukru,
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego,
2 żółtka,
2 kopiaste łyżki dyniowego puree,
1/2 łyżeczki soli
nadzienie -
ok. 1 szklanka orzechów laskowych lub włoskich,
50 g cukru brązowego,
40 g stopionego masła,
szczypta cynamonu (lub więcej jak ktoś lubi :))
1 jajko do smarowania
Mleko, masło i cukier na ciasto podgrzać razem w rondelku. Żółtka utrzeć i wymieszać z dyniowym puree i wanilią, po czym całość dodać do lekko schłodzonego mleka.
Przesianą mąkę wymieszać z suchymi drożdżami i solą. Dodać składniki mokre i wymieszać na gładkie ciasto. Odstawić na 5 minut i dobrze wyrobić, aż stanie się gładkie, lśniące i nie będzie kleić się do rąk. Uformować kulę, przykryć i pozostawić do wyrośnięcia na około godzinę, aż podwoi swoją objętość.
W międzyczasie przygotować nadzienie. Orzechy zmielić lub drobno posiekać (wolę te siekane :)) i wymieszać z resztą składników.
Wyrośnięte ciasto wyłożyć na blat oprószony mąką i rozwałkować na grubość ok. 0,5 cm. Jeżeli formujemy rogaliki, trzeba pokroić ciasto na trójkąty, jeżeli wolicie grzebienie - na kwadraty. Kwadraty naciąć z jednej strony w równych odstępach na głębokość ok. 1 cm. Posmarować nadzieniem i zwinąć tak, aby nacięcia znalazły się na wierzchu. Rogaliki formujemy jak rogaliki - zwijamy trójkąty zaczynając od podstawy. Rogaliki ułożyć na wyłożonej pergaminem blasze i pozostawić do wyrośnięcia na ok. 30 minut.
Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Przed włożeniem do pieca, posmarować rogaliki roztrzepanym jajkiem. Piec ok. 15 minut, aż ładnie się zarumienią.
Komarko są wspaniałe. Dynie mam, orzechy laskowe też. Chyba trzeba będzie zrobić.
OdpowiedzUsuńCudne rogaliki! Oj, zjadłabym. I cudny nagłówek bloga, nie zmieniaj już! :))
OdpowiedzUsuńKomarko prawdziwym dziełem sztuki nie pogardzę oj nie :)
OdpowiedzUsuńZamawiam dwa zanim przyjdzie Alcia i wszystko zje :D
Śliczne, brzmią pysznie. Nie wiedziałam, że Mirabelka wydała książki. W takim razie muszę je sobie kupić.
OdpowiedzUsuńzachęcająco puszyste i jeszcze ten kolor...super :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne te rogaliki z cudownym nadzieniem!:)
OdpowiedzUsuńBardzo smakowite :)
Niebieska (w dodatku mechata) widzialam, troche zaluje, ze nie kupilam. A kanciate to pewnie w Japonii :)
OdpowiedzUsuńRogaliki wygladaja bosko, skusilabym sie na jednego. Albo od razu na cztery, a co!
Rozpieszczasz moje oczy :D
OdpowiedzUsuńKomarko, cóż za połączenie! A te zdjęcia! Lepsze niż w Kuchni, a nawet Food&Wine!
OdpowiedzUsuńKomarko, przepiękne zdjęcia! A co do samych rogalików - nie wiem czy i podwójna porcja to nie za mało... :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś piekłam z przepisu Mirabelki grzebienie drożdżowe z orzechami, ale tamte były bez dodatku dyni. Domyślam się, że te cudnie żółciutkie, są co najmniej tak samo pyszne, a może i bardziej. :)
Komarko, powiem tylko , że śliczne a dynia w wypiekam ma cudny smak:)A zdjecia.... - tez śliczne:)
OdpowiedzUsuńKabamaigo, nie ma rady - trzeba piec, żeby potem nie żałować :))
OdpowiedzUsuńViollet, dzięki! Na pewno zostanie przynajmniej do końca jesieni ;)
Poleczko, o nie nie - podzielimy sprawiedliwie - dla Ciebie rogaliki, dla Alci grzebienie :)) Albo odwrotnie ;D
Krokodylu, wydała - nawet dwie! :) Mam co prawda na razie tę o drożdżówkach, ale mogę polecić z czystym sumieniem - świetna jest.
Chantel, trafiła mi się dynia o bardzo intensywnie żółtym miąższu. Barwi wszystko wściekle ;D
Majanko, oj tak - nie mogę się nie zgodzić :)
Maggie, bardzo możliwe, że to japońskie były - trzeba się jeszcze raz wczytać we wpis Bei, bo już mi się te wszystkie gatunki równo pomieszały :))
Sue, miło mi to słyszeć :)
Kubełku, dziękuję za takie miłe słowa :))
Małgosiu, przyznaję się bez bicia - najczęściej piekę z kilograma mąki :D Wtedy ilość jest ok.... do następnej powtórki za tydzień ;D Bardzo możliwe, że to były te same grzebienie, tylko tutaj w wersji dyniowej. Bardzo puchate i pyszne są :)
cudniaste sa Komarko!!! takie sloneczne,az idzie w zapomnienie ta jesienna ciemnosc za oknem,choc na brak slonka narzekac w tym roku nie mozna,bo grzech bylby.....
OdpowiedzUsuńKomarko , to prawda twoje tez maja taki kurczaczkowy kolor i jeszcze te zdjecia ,ach normalnie do zapatrzenia ,a potem zrobienia :)))
OdpowiedzUsuńsliczne ;))) i ten kolorek
OdpowiedzUsuńKurcze a ja muszę zadowolić się tymi co na straganie, naszczęście coraz więcej odmian, bo moje w tym roku nie obrodziły, a nawet co więcej nie urodziły. Rogalik w koszyczku urzekający. U mnie tez dyniowo o tej porze a jakże.
OdpowiedzUsuńpieknie wygladaja i pewnie smakuja!
OdpowiedzUsuńKomarko! Fantastyczne rogaliki! Planowałam z wypieków dyniowych powtórzyć moje precle z dynią, ale już wiem, że Twoje rogaliki wygrają!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Cudne rogaliki! Zamierzam się, żeby w końcu zaszaleć w kwestii rogali i może się wkrótce samą siebie przekonam, że mogę i ich nie zepsuję ;)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w rogalikach, i powoli zakochuję się także w blogu! (to moje nowe odkrycie). Jedno pytanie: ile rogalików wychodzi z podanej porcji?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Magda
Zachwycam się ich kolorem i tym orzechowym nadzieniem. Muszą być pyszne! :)
OdpowiedzUsuńO nie! Alez to musi smakować ! Już teraz skradły moje serce:)
OdpowiedzUsuńEwelajno, dziękuję również ślicznie :)
OdpowiedzUsuńGosiu, bo dynia to w końcu takie słoneczko jesieni :)
Margot, dobrze to ujęłaś - dokładnie kurczaczkowy :D
Izaa, kolorek kurczaczkowy ;P
Gospodarna_narzeczono, ja się cieszę, że dynie coraz bardziej popularne i można je dostać wszędzie w końcu :)
Est_Quest, smakują wybornie :)
Aniu, a Ty mnie zachęciłaś mocno do Twoich precli! Fantastyczny pomysł z tym dyniowym środkiem :)
Kini, na pewno nie zepsujesz! Zacznij od grzebieni w razie czego - jeszcze łatwiejsze są :)
Magdino, jedno jest pewne - z podanej porcji wychodzi ich zdecydowanie za mało! ;) Trudno mi określić ile dokładnie sztuk, bo to zależy, jaką wielkość rogalików się uformuje, ale będzie ich mniej więcej jedna blacha piekarnikowa. Polecam podwójną porcję, bo co dwie blachy to nie jedna ;) Pozdrawiam!
Agnieszko, Atinko, smakują bardzo jesiennie z tym orzechowym nadzieniem - pyszne :)
Dziękuję ślicznie Komarko :) Rzecz w tym, że jestem na etapie oswajania piekarnika, który psuje mi niemal WSZYSTKO za co się zabiorę (przeprowadziłam się niedawno i wynajmowanym obecnie mieszkaniu mamy stary gazowy piekarnik, a do tej pory piekłam zawsze w elektrycznym, z regulacją grzałek itp). Jestem bliska porzucenia mojej wypiekowej pasji (a od 2-3 lat piekłam bardzo intensywnie, i nigdy nie wyprodukowałam zakalca..) - dlatego wolałabym spróbować z niewielkiej porcji, bo coraz bardziej wątpię, że rozgryzę to gazowe cudo..
OdpowiedzUsuńŚwietny sposób zawijania :) Bardzo podoba mi się taki kształt i na pewno wykorzystam :) Pozdrawiam serdecznie!!
OdpowiedzUsuńMagdino, na testową porcję będzie w sam raz :) Na szczęście rogaliki wymagają krótkiego czasu pieczenia, więc myślę, że i piecyk gazowy da radę :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, polecam :) Bardzo wdzięczne do zawijania są te drożdżowe grzebyki :) Pozdrawiam!
Komarko, upiekłam dziś rano! Aż wstyd się przyznać - z POŁOWY porcji (ja wiem, to przecież szkoda piekarnik rozgrzewać nawet ;) ). Ale wyszło 8 niewielkich rogalików, idealnie puszystych, żółciutkich i PRZEPYSZNYCH. Nadziałam powidłami dyniowymi wymieszanymi z siekanymi rodzynkami, orzechami i cynamonem.
OdpowiedzUsuńPozostały po nich okruszki, a moi współlokatorzy nie chcieli wierzyć, że sama je zrobiłam.. :)
Magdino, cieszę się, że się udały :) Teraz nie pozostaje nic innego, jak upiec z 1,5 porcji i udowodnić współlokatorom, że to jak najbardziej Twoje dzieło :))
OdpowiedzUsuńRogaliki są PRZEPYSZNE i PRZĘPIĘKNE! Upiekłam je wczoraj wieczorem a w domu pachnie jeszcze dziś rano! Są niesamowicie puszyste, mięciutkie... same ochy! wszyscy się zajadają :) Wyszło mi 25 szt takich niezbyt dużych :) Dzięki za ten przepis!
OdpowiedzUsuńDrożdżówki sa przepyszne, mięciutkie, puchate. Wypróbowalam już wiele przepisów na drożdżówki, ale ten jest naprawdeę rewelacyjny. Przepis zachowuje, pure dyniowe zrobię, zamrożę, będzie na zimę :-)
OdpowiedzUsuńA czy ja mogę gotowe ciasto (po jednym wyrośnięciu) schować do lodówki na całą noc i pół dnia? ;) Nic mu się nie stanie?
OdpowiedzUsuńMożesz jak najbardziej :) Nie powinno w tym czasie uciec z miski, ale dla pewności można je zapakować w jakąś większą :)
UsuńJa mam pytanie troche techniczne: jakiej wielkosci powinny byc wyciete kwadraty przed zawinieciem? Upieklam dzisiaj, w smaku pyszne ale z wygladu nie bardzo...koslawe troche.
OdpowiedzUsuńMysle, ze gdybym wiedziala ile cm powinny miec kwadraty, byloby latwiej.
Dzieki wielkie :)
Pyszne, puszyste. Jednym słowem wspaniałe :)
OdpowiedzUsuń