Lato, wakacje, słodkie lenistwo... Nic podobnego! Praca w kuchni wre niczym w sprawnej manufakturze. Ogórki kiszone, ogórki konserwowe, ogórki sałatkowe, cukinia, papryka, cebula, solanki, zalewy i niekończące się pielgrzymki do piwnicy w celu wymiany słoików świeżo wypełnionych przetworami, na słoiki puste i odwrotnie. O ile robienie ogórków na zimę to średnio przyjemna rutyna, to kilogramy błyszczących, ślicznych, czerwonych porzeczek przerabiam z uśmiechem na ustach :) Jedne z najładniejszych owoców świata, których nie jestem szczególnym amatorem w wersji surowej, ale na które mogłabym patrzeć godzinami. No i te ich prawie magiczne właściwości! Bo jak to - wystarczy cukier, chwila gotowania, żeby zamieniły się w naturalną, piękną galaretkę o koralowej czerwieni? I naprawdę nie potrzeba czarodziejskich zaklęć, bo takie cuda czynią zawarte w porzeczkach, w dużych ilościach pektyny. Galaretka z czerwonych porzeczek jest potem wspaniałym dodatkiem do lodów, budyniów, kremów i ciast. A ja uwielbiam ją też po prostu na chlebie z masłem lub z twarożkiem na słodko.
Kiedy robię przetwory z owoców i warzyw, mam zwyczaj zaglądania do przepisów staropolskich, żeby sprawdzić, jaką metodą robiły je nasze prababki. Lucyna Ćwierczakiewiczowa podaje przynajmniej cztery różne sposoby na wyborne galaretki porzeczkowe. Wersja dla leniwych ;) w której gotuje się porzeczki razem z szypułkami, po czym odcedza się sok, dodaje cukier i zagotowuje pięć razy na dużym ogniu, za każdym razem szumując i zdejmując naczynie z ognia. Innym sposobem można zagotować najpierw cukrowy syrop, do którego wrzuca się później porzeczki, zagotowuje czterokrotnie, na końcu odcedzając płyn przez gazę. Najwyborniejsza galaretka wychodzi podobno poprzez podgrzewanie porzeczek w kąpieli wodnej, dopóki nie puszczą soku. W miarę tworzenia się soku, należy zbierać go łyżką, nie dopuszczając, aby się zagotował. Następnie cukier puder w równej proporcji z ilością porzeczek, karmelizuje się lekko na skropionym wodą naczyniu, dodając powoli sok porzeczkowy i gotując razem nie dłużej niż 10 minut. I jeszcze jedna cenna rada pani Lucyny - "Każda galareta porzeczkowa, tak pierwszym jak i drugim sposobem robiona, będzie daleko smaczniejsza i aromatyczniejsza, gdy się do niej doda na funt porzeczek ćwierć funta malin". Kiedyś spróbuję na pewno tej wersji z karmelem, ale tym razem prostsza i szybsza, bo kolejne pudełko porzeczek czeka już niecierpliwie w lodówce ;)
Galaretka z czerwonej porzeczki:
1,5 kg czerwonych porzeczek (odszypułkowanych),
1 kg cukru,
garść malin (opcjonalnie)
Umyte porzeczki i maliny zasypać cukrem, wymieszać i gotować, aż owoce zaczną się rozpadać. Wtedy odstawić z ognia na kilkanaście minut. Wstawić z powrotem na ogień, zagotować i odstawić, powtarzając czynność trzy razy. Następnie przecedzić gorącą, płynną galaretkę przez gęste sito. Natychmiast porozlewać do wyprażonych słoików, zakręcić i odstawić nakrętką do dołu do wystygnięcia.
Ładnie wygląda galaretka z całymi porzeczkami w środku i zawsze robię kilka takich słoików. Garść porzeczek dodaję do już odcedzonej, gorącej galaretki tuż przed rozlaniem jej do słoików.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ach jak ja żałuję, że u mnie wszystkie owoce się tak szybko zaczynają, więc równie szybko się kończą, porzeczek u mnie niet :(
OdpowiedzUsuńa galaretkę bym zrobiła, dla tego koloru chociażby...
ciekawe jak długo trzeba czekać z tą kąpielą wodną, może za rok się skuszę (: chyba że cud się stanie i na rynku czerwone kuleczki znajdę.
Jakie cudowne zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńMi taka galaretka idealnie pasowałaby do dobrego, domowego pieczywa z masłem. Pycha!
Wspaniała jest ta galaretka Komarko! Może bym jeszcze zdążyła zrobić? U mnie jest jeszcze trochę porzeczek,ale chyba przed urlopem nie zdążę już.
OdpowiedzUsuńZapisuję sobie do zrobienia za rok.
:)
Piękne zdjęcia, a słoiczek cudowny!
Pozdrawiam:)
jak to czytam jak piszesz o przetworach , to jakbym jeszcze nie lubiła je robić to bym w tej chwili pokochała to zajęcie :***
OdpowiedzUsuńp.s a wiesz jaki mam wyraz Weryfikacji u ciebie teraz?Proust!!!
Matko kochana! to takie proste zamknąc lato w słoikach?! Pozdrawiam! :]
OdpowiedzUsuńRozczuliłam się tym małym uroczym słoiczkiem z galaretką. Takie maleństwo. Cudowne Komarko :)
OdpowiedzUsuńBużki, ściski i dobranoc :)
kazde ilosc niechcianych owocow przygarne :)
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńA galaretka musi smakowac bosko...ach tak mi przykro, ze nie moge nigdzie dostac porzeczek :( Ostatnio zauwazylam dzem w sklpie porzeczkowym..kupilam i okazal sie tak słodki..ze nawet nie sposobb wyczuc smak porzeczek :(
Kocham porzeczki! Nie tylko za ich wyglada ale rowniez za smak. Moglabym jesc je bez konca :)
OdpowiedzUsuńGalaretka wyglada przepieknie. Moze i ja sie skusze na zrobienie? A tymczasem porywam jeden sloiczek :))
W tym roku zachwyciły mnie domowe galaretki z soków owocowych i nawet zrobiłam kilka słoików :) Czy wiesz ile czasu można przechowywac taka domową galretkę, bo spotkałam się z terminami od 3 do 6 mc i zastanawiam sie czy może nie lepiej jest zapasteryzowac odlany sok i sukcesywnie przerabiac go do wiosny na galaretkę :)Galaretka wspaniale smakuje z jogurtem :)
OdpowiedzUsuńKomarko, Ćwierciakiewiczowa jest niesamowita ze swoimi radami. Uwielbiam ją czytać! a galaretka jest śliczna, tylko czy nie jest cierpka? bo ja mam jakąś naturalną awersję do porzeczek i próbuję jakoś się przełamać, więc może galaretka jest dobra na początek?
OdpowiedzUsuńmogę Ci tylko pozzdrościć tak wspaniałego bloga i glowy pelnej pomysłow... serio :)
OdpowiedzUsuńja tą galaretkę już widzę z pysznymi bułeczkami na śniadanie... mniam!
OdpowiedzUsuńLubię porzeczki pod każdą postacią. U mnie w kuchni również przetworowe rewolucje. Galaretkę z porzeczek oczywiście robiłam, jednak nie dodałam malin. Następnym razem pokuszę się o Twoją wersję. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKomarko,u mnie też praca idzie pełną para - przetworowo bardzo w mojej kuchni.Uffffff.
OdpowiedzUsuńTwoja galaretka wygląda cudnie i z pewnością tak smakuje!
Ja tam słodkiego lenistwa też nie widziałam - i niestety nie mogę szaleć kuchniowo ale raczej zarobkowo.
OdpowiedzUsuńSzkoda że ja troszkę przegapiłam jak wujek sprzedawał do skupu porzeczki. I przetwory.. może w przyszłym tygodniu?
Pozdrawiam ciepło!
przepyszna;D pamiętam jej smak, moja babcia robi podobną;) i do tego te rewelacyjne zdjęcia;))
OdpowiedzUsuńGalaretka wygląda pysznie :), jak zawsze śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńAle niesamowicie wyglada ta galaretka! pychota po prostu! komarko, ja zelatyny nie jem, ale moze z Agarem tez by wyszla :P
OdpowiedzUsuńjak wroce do domu, postaram sie cos poprobowac!
pozdrawiam cieplo
Wiesz co Komarko? Regularnie odwiedzam Twojego bloga od chyba 2 lat i ani razu jeszcze nie skomentowalam! Wstyd i hańba! Wybacz.
OdpowiedzUsuńDobrze, że ta galaretka mnie do tego skłoniła. Wygląda bowiem cudnie. Kocham domowe przetwory, szczególnie te z owoców. Kocham nie tylko ich smak, ale cały proces przygotowywania, łączenie smaków. W tym roku moim strzałem w dziesiątkę jest dżem truskawkowy z rabarbarem i agrestem. Niebo w gębie. Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam też do siebie
PS-wybacz za niekomentowanie Twoich cudeniek kulinarnych--obiecuję poprawę!:)
Rzeczywiście wygląda magicznie. I ta przepiękna czerwień... Porzeczki to cudne owoce są. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Też robię galaretke porzeczkową - co roku. Mamy 3 duże krzaki porzeczek i i rozdaję owoce znajomym, bo sami nie jesteśmy w stanie tego przejeść! Ja taką galaretkę lubię do serów... i nie tylko :-)
OdpowiedzUsuńNo tak wymień jeszcze więcej przetworów które robisz to Cię chyba znielubię do końca życia :D
OdpowiedzUsuńZobaczysz zbierze się nas więcej i zrobimy napad na Twoją piwnicę :)
Ja się piszę na te porzeczki :P
przeurocze są Twoje słoiczki
OdpowiedzUsuńAch przypomniałaś mi błogie czasy spędzane na wsi u babci. Ona też taką galaretkę robiła. Jaki to był smak !!!
OdpowiedzUsuńViridianko, to prawda, że w tym roku sezon owocowy dziwny jakiś - u mnie podobnie jest z malinami - niby dopiero się zaczęły, a już ich prawie nie ma :/
OdpowiedzUsuńMyślę, że porzeczki podgrzewane na parze też dosyć szybko puszczają sok. Sama jestem bardzo ciekawa tej metody :)
Asiu, dziękuję :) Oj tak, z domowym pieczywem smakuje chyba najlepiej :)
Majanko, czerwone porzeczki jeszcze są, a galaretka z nich robi się błyskawicznie :) Na pewno zdążysz! Pozdrawiam :)
Margot, cieszę się, że jestem taka przekonująca ;D
Olu, prostsze niż się wydaje! :)
Kuchareczko, to taki słoiczek "na teraz" :) I coś mi się wydaje, że jeszcze niejeden zostanie otwarty przed zimą ;))
Olasz, u mnie wszystkie chciane i niechciane kończą w słoiku ;D
Gosiu, te sklepowe dżemy to faktycznie sam cukier :/ Czerwone porzeczki powinny być, ale z czarnymi w tym roku gorzej.
Majko, proszę bardzo słoiczek na zachętę :)) Ale zrobienie galaretki również polecam - zajmuje chwilkę a efekt rewelacyjny :)
Szarlotku, naprawdę tak krótko?? Moje, zawekowane nawet tylko metodą odwróconego słoika, w piwnicy spokojnie przechowują się całą zimę. Dla pewności można zapasteryzować, chociaż nie wiem, czy to nie wpłynie na jej konsystencję.
M+A, nie galaretka nie jest absolutnie cierpka. Ma charakterystyczny porzeczkowy kwasek, ale w tym cały jej urok :) Jeżeli wolisz słodsze, możesz zrobić w proporcji 1:1.
Olu, ja mogę tylko podziękować za miłe słowa :)
Paulo, najlepiej z bułeczkami drożdżowymi... :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, pani Lucyna dobrze radzi - połączenie porzeczek i malin = obłędny zapach lata :)
Amber, Atria C., ja się zastanawiam, kto w ogóle ma czas na leniuchowanie w tym ogórkowym sezonie ;))
Ciastello, Anytsjux, dziękuję :)
Olu, w takim razie ta galaretka jest idealna dla Ciebie! Nie ma tam ani ćwierć grama żelatyny ani żadnego innego zagęstnika oprócz naturalnych pektyn, którymi szczodrze uzbroiła porzeczki matka natura :)
Jul, bardzo mi miło, że się odezwałaś :) Bardzo fajne połączenie truskawek, rabarbaru i agrestu - dżem musi smakować wyjątkowo. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Zaytoon, prawda? I uroda i magia w jednym :)
Aniu, faktycznie, ta galaretka musi smakować wybornie z serami! Od razu mam ochotę wypróbować z camembertem :)
Poleczko, a Ty myślisz, że dla kogo ja robię takie hurtowe ilości? Regularnie mam napady znajomych na półki piwniczne (albo podróże ze słoikami w plecaku w odwiedziny do nich) ;D Można się przyłączyć :D
Asiejko, dziękuję w imieniu słoiczków ;)
Ivon, właśnie chciałam odtworzyć ten smak tradycji i dzieciństwa :)
musi być świetna. a jaka fikuśna oprawa!
OdpowiedzUsuńwspaniałe zdjęcia!
OdpowiedzUsuńuwielbiam porzeczki. wszystkie. ich kwaśny smak.
pamiętam, dziadkowy stół i morze turlającyh się porzeczek. moje małe rączki. i garść pełną różnokolorowych porzeczek.
o takiej galaretce nie słyszałam, ale brzmi tak pysznie, że może uda mi się kiedyś ją popełnić :)
To dobrze, bo się bałam, że moje wiśniowe ,jeżynowe i śliwkowe nie wytrzymają do wiosny :) Czytałam na niemieckich stronach o takim krótkim okresie przechowywania, ale może to odnosiło się do modnych u nich galaretek z żelsypkiem , który ja stosuję tylko do wynalazków :)
OdpowiedzUsuńZuza, bo porzeczki są takie fikuśne ;)
OdpowiedzUsuńPeggy, a ja bardzo żałuję, że w ogrodzie nie zachował się krzak porzeczki białej. Pamiętam go z dzieciństwa i był to mój najulubieńszy gatunek porzeczki, który mogłam jeść garściami prosto z krzaka. Teraz sobie pomyślałam, jak fajnie wyglądałaby biała/przezroczysta galaretka z nich z przezroczystymi perełkami w środku :)
Szarlotku, daję głowę, że wytrzymają! :) Tamte to na pewno z jakimiś sztucznymi dodatkami :)
Piekny kolor ma ta galaretka! No i same porzeczki wygladaja jak szklane korale :) Niestety za galaretkami nie przepadam, wiec tylko sobie popatrze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdezcnie!
Ale ta galaretka ze zdjec to ma w sobie owocki, tak?
OdpowiedzUsuńWiesz Komarko, ze ejst jeszcze 3cia metoda robienia galaretki porzeczkowej - tzw. na zimno?
Piekne zdjecia!
Bea, dokładnie - te porzeczki w całości wyglądają jak szklane koraliki :)
OdpowiedzUsuńBasiu, tak wrzuciłam do galaretki garść całych porzeczek, bo wyglądają w niej cudnie :)
O galaretce na zimo słyszałam. Ćwierczakiewiczowa też o niej wspomina. Może spróbuję następnym razem :)
A wiesz ze i ja szukalam u Ćwierczakiewiczowej przepisu na porzeczkowa galeretke na zimno, ale szukalam jakos pobieznie i nie znalazlam :-)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci szczerze, a dodatek garsc porzeczek do Twojej dodal jej uroku!
O Mój Boże Kucharski! Jak to wygląda przepysznie. Tak bardzo tęsknię za porzeczkami i za agrestem!!! W Stanach ludzie nie wiedzą za bardzo co to agrest. OKROPNIE ciężko jest go znaleźć, jeżeli wcale. To samo jest z porzeczkami. Można je tylko jako suszone dostać, i tylko czarne. A tak mi się marzy ciasto kruszone z porzeczkami, takie z dziecinnych lat :-)))) Ah...
OdpowiedzUsuń