Słoiczek fiołków kandyzowanych dla tego, kto wymyśli bardziej wiosenny smak dla lodów od fiołkowego! ;)
Marzyły mi się lody kwiatowe i pomyślałam, że właśnie od nich fajnie byłoby rozpocząć sezon lodowy. Wyciągnęłam więc lekko przykurzoną po zimie maszynkę, nazbierałam fiołków w ogrodzie (a było to cudownie przyjemne i relaksujące zajęcie podczas ostatniego tygodnia) i szczerze mówiąc zastanawiałam się cały czas, jak mogą smakować takie kwiatowe lody :) Do tej pory znając jedynie smak lodów różanych miałam przynajmniej cień przypuszczeń, że źle smakować nie mogą :) I nie myślcie, że znowu serwuję tu coś z menu Szalonego Kapelusznika ;) bo okazuje się, że lody fiołkowe są znane od dawna np. w słonecznej Prowansji. Tam tylko fiołki prawdopodobnie pachną dwa razy mocniej :)
Nie wyszły fioletowe (chociaż widziałam je w fiołkowym kolorze oczami wyobraźni) :) Ekstrakt z kwiatków niestety nie zabarwia tak intensywnie. Nawet dodatek syropu fiołkowego nie pomógł, a nie chciałam dodawać żadnych sztucznych barwników, które mogłyby niepotrzebnie przytłumić i tak bardzo delikatny posmak. Dodatek kandyzowanych fiołków wystarczył w zupełności, żeby nacieszyć się kremową konsystencją i niespotykanym, oryginalnym smakiem. Właściwie już samo patrzenie na fiołkowe lody sprawia przyjemność, bo mają w sobie jakąś ulotność pastelowych obrazów Impresjonistów. I pachną wiosną :)
Lody fiołkowe:
365 ml mleka,
200 ml śmietanki kremowej (30%),
35 g świeżych fiołków,
5 żółtek,
70 g cukru,
25 g syropu fiołkowego,
2 łyżki fiołków kandyzowanych
Fiołki oczyścić z łodyżek i ewentualnych mieszkańców ;) (najlepiej rozłożyć kwiatki na białym papierze i zostawić na godzinę, a mieszkańcy chętnie wyprowadzą się sami ;)) Mleko, śmietankę i świeże fiołki podgrzać w rondelku o grubym dnie, uważając żeby nie zagotowały się. Zdjąć z ognia, przykryć pokrywką i zostawić przynajmniej na 2 godziny (lub nawet na całą noc), aby fiołki oddały cały swój aromat.
Żółtka utrzeć z cukrem do białości. Mleko z fiołkami ponownie podgrzać. Dodać połowę płynu do żółtek i dobrze wymieszać, po czym całość przelać z powrotem do rondla. Podgrzewać na małym ogniu stale mieszając, najlepiej drewnianą łyżką, aż mleko z żółtkami zgęstnieje i będzie oblepiać łyżkę (cały czas trzeba uważać, aby nie zagotować kremu). Kiedy całość zgęstnieje i będzie osiągnie temperaturę około 84 stopni C (jestem okropnym tchórzem i zawsze kończę podgrzewanie na 80 stopniach ;)) zestawić rondel z ognia i przelać kremową masę przez gęste sitko, oddzielając fiołki. Pozostały krem ostudzić i dodać syrop fiołkowy i fiołki kandyzowane. Przelać do maszynki do lodów i mrozić wg instrukcji producenta.
[wydrukuj przepis]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja startuję w konkursie o słoik kandyzowanych fiołków, ja! Lody z pokrzywą i salcesonem! Wygrałem? :D A na poważnie to te lody wyglądają radośnie jak lico Ludwiczak Jadwigi po sianokosach. Ciekaw jestem smaku. Jadłem kiedyś nasturcje i były pyszne, fiołki pewnie są delikatniejsze.
OdpowiedzUsuńJa też bym chciała wygrać ten magiczny słoik! Kocham fiołki! Wczoraj całe popołudnie zbierałam bukieciki nad rzeczką w ogrodzie. Na razie mam tylko ich zapach, ale smak w lodach musi być niepowtarzalny! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMniam. Wyglądają bosko, smakować muszą nieziemsko. Ja niestety nigdzie fiołków nie znalazłam... Ale jeszcze szanse są ;)
OdpowiedzUsuńCo ja bym dałam żeby skosztować te lody...jej jadę do ciebie! :))
OdpowiedzUsuńFiołki... to chyba moje ulubione kwiaty - a na pewno zajmują wysokie miejsce w rankingu :)
OdpowiedzUsuńi takie lody... bardzo ciekawa jestem ich smaku... czy też zajęłyby miejsce wysokie w lodowym rankingu?
Ciekawe!
OdpowiedzUsuńKilka dni temu ogladalam film "it's complicated" (nie znam polskiego tytulu) w ktorym Meryl Streep serwuje wlasnorecznie zrobione lody lawendowe. Przez reszte filmu zastanawialam sie jak to moze smakowac jako, ze kwiatow nigdy nie jadlam a do tego tak aromatycznych jak filoki czy lawenda!?
Sama to chyba nie szybko sie zdecyduje na wykonanie takich lodow ale moze przy odrobinie szczescia ktos mnie kiedys poczestuje :)
Ach!
OdpowiedzUsuńTo dopiero musi smakować i pachnieć! Cudownie się prezentują lody fiołkowe:)JUż sama nazwa mi smakuje:)
Pozdrawiam ciepło:)
Cudowne! ach, te kolory! Sama wiosna!
OdpowiedzUsuńPozazdrościłam Wam tych fiołkowych cudów i wczoraj posadziłam fiołki w ogródku Może już za rok i ja zrobię takie lody...
Twoje fiołkowe lody wyglądają tak delikatnie!
OdpowiedzUsuńJa za to proponuję lody z dodatkiem kandyzowanych płatkół róży i ekstraktem różanym :)
niesamowitą mam przez Ciebie ochotę na lody
OdpowiedzUsuńna fiołki, których smak jest mi całkiem nieznany
a kolor taki delikatny, niezauważalny fiolet
Rozmarzam się nad tymi zdjęciami - spróbować takich kwietnych lodów mmmm :) Marzę o domku z ogrodem, a w nim rabata fiołków :)
OdpowiedzUsuńCzarodziejka :) Bajkowo to wygląda.
OdpowiedzUsuńUwielbiam fiołkowe lody i, faktycznie, łatwo o nie w słonecznej Prowansji :) Podobnie, jak o lody lawendowe, o smaku mleka migdałowego, kwiatu pomarańczy itp. Wszystkie są takie dobre :) A sezon lodowy już w pełni!
OdpowiedzUsuńNo to Komarko poszalalas z lodami! jesli tak oryginalnie zaczynasz sezon to ja Cie prosze, w zyciu Cie nie przebije ;-)) fiolkowe lody, bardzo jestem ciekawa smaku, nie powiem, choc za mna wciaz chodza Twoje marcepanowe... ach... pora wyciagnac maszynke! :-) jak tylko do konca wylecze chore gardlo, zakasuje rekawy! pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńFiołkowe lody na pewno są pyszne. Jak miałam kiedyś fiołkowy syrop (z Francji właśnie) to śmietankowe lody polewaliśmy nim i było bardzo dobre!
OdpowiedzUsuńdavvero deliziose tutte le tue ricette con le violette bravissima ciao
OdpowiedzUsuńZawsze bedziesz mi sie kojarzyc z tymi magicznymi miksturami fiolkowymi. :D Urocze zdjecia, Komarko!
OdpowiedzUsuńKomarko, na Ciebie zawsze można liczyć, jeśli chodzi o rzadkie składniki. Jeszcze nigdy fiołków nie jadłam :)
OdpowiedzUsuńKomarko genialne!!!!! Zimą kupiłam słoiczek kandyzowanych fiołków, miałam nimi ozdabiać serniki, ale zapominałam za każdym razem, lody to jest to! Tylko maszynki do lodów nie mam, więc chyba będzie ciężko... Pozdrawiam i zapraszam do siebie: http://czarujemy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDorota
A gdyby zrobić sorbet z soku fiołkowego, to nie byłby bardziej fiołkowy i bardziej fioletowy? :) Zastanawiałam się nad lodami fiołkowymi, ale poprzestałam na deserach nie mrożonych;) Zazdroszczę Ci własnych fiołków, ja muszę chodzić taki kawał świata...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam fiołkowo:)
Antoni, pomysł jest przedni, tylko nie wiem skąd ten salceson? :D Salcesony wyrastają wiosną? ;D
OdpowiedzUsuńNasturcje powiadasz? Zapisuję sobie, bo i one w ogrodzie się znajdą, a przyznam, że jeszcze ich nie próbowałam :)
Anno-Mario, fiołki to jednak wyjątkowe kwiatki - i w postaci bukiecików, i perfum i na talerzu są niepowtarzalne :)
Gin, oj są jeszcze szanse! Pierwsza tura przekwita już co prawda, w innych częściach dopiero rozkwitają :)
Gosiu, zapraszam! :) Wsiadaj w najbliższy pociąg, bo lodów jeszcze trochę zostało :)
Amarantko, właściwie to nie wiem, gdzie jak je zakwalifikować, bo są takie wyjątkowe, że chyba trzeba je postawić poza wszelką klasyfikacją :)
Magoldie, o lodach lawendowych też myślę intensywnie :) Lato przed nami, więc nic nie stoi na przeszkodzie (chyba że lawenda zastrajkuje w tym roku ;)) A film muszę koniecznie zobaczyć!
Majanko, święta prawda! Mi też już sama nazwa i ich widok smakuje :D Nawet nie trzeba próbować ;))
Beatko, to trzymam kciuki żeby na drugi rok obrodziły! A potem już się same rozrosną pięknie i też będziesz miała fioletowy, wonny dywan na wiosnę :)
Paulo, oj tak, takie lody różane też muszą być super :)
Asiejko, rozejrzyj się w najbliższym parku albo lasku - fiołki wciąż jeszcze kwitną :) Po słodkim zapachu je rozpoznasz :)
Tili, i żeby tak wieczna wiosna tam panowała! :)
OdpowiedzUsuńMigdałowo, dziękuję czarująco ;)
Katasz, u nas na dalekiej, mroźnej północy, sezon lodowy dopiero się budzi :) Ale mi narobiłaś smaku tymi oryginalnymi lodowymi smakami!
Cudawianki, wierzę w Ciebie - na pewno wymyślisz coś super nowego! :) A ja marzę o Twoich lodach kiwi - też wiosenne, bo zielone ;)
Muscat, to ja spróbuję polać lody syropem fiołkowym własnej roboty :) Wtedy będą już super fiołkowe! Że też nie pomyślałam o tym wcześniej! ;)
Stefania, grazie! :) Saluti dal Polacco! :)
Karolinko, dziękuję ślicznie :)
Ptasiu, a fiołki mazurskie? :)
Dorotko, witaj! Fiołki kandyzowane możesz wykorzystać do wszystkich deserów :) Jak nie do lodów, to do jakiś smakowitych kremów na przykład :)
Pinkcake, sorbet to świetny pomysł! Tylko ilość kwiatków jaką trzeba by do niego nazbierać, lekko przeraża ;) Pozdrawiam!
Nigdy nie jadłam jeszcze nic "kwiatowego". I żałuję, bardzo.
OdpowiedzUsuńTo mu być niebiański smak.
Niesamowite! Pewnie masz już kolejkę pod drzwiami do spróbowania tych delicji! Zazdroszczę! Mnie się z wiosną kojarzą też konwalie (nie wiem czy nie trujące) - podobnie jak fiołki - pachą upojnie...
OdpowiedzUsuńAch, jej! Co ja bym nie dała, żeby takich lodów popróbować! :) Bardzo ciekawi mnie ich smak. Niestety, nic z tego, nie mam fiołkowego ogrodu...
OdpowiedzUsuńznów kusisz fiołkami i do tego z lodami! aż się rozmarzyłam ;)
OdpowiedzUsuńzaniemówiłam , Komarko Wróżko , czarujesz naprawdę
OdpowiedzUsuńKomarko mnie sie już widok fiołków nieodłącznie z Tobą kojarzy! I jest to bardzo miłe skojarzenie :)))
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, że nie mam maszynki do lodów...
A nasturcje jadłam i one zupełnie niedeserowe są. Mocne w smaku i lekko piekące. Pasują świetnie do sałaty z winegretem. A z niedojrzałych, zielonych owocków robiło się kiedyś 'fałszywe' kapary. Mam nawet taki przepis :)
Nie od dziś obserwuję twoje kwiatowe 'szaleństwa' kulinarne, jesteś niesamowita! Lody wyglądają bardzo wiosennie...kurcze, jak ja lubię tę porę!!!!
OdpowiedzUsuńCzekałam na wiosnę dłuuugo... I jest!!! A u Pani jak pięknie złapana w szklany słoik=O)Ja myślę, że może by tak zamknąć w słoiczku wiosenne kwiaty jabłoni lub wiśni. Po kandyzacji rzecz jasna. A może jeszcze mlecze? Myślą mi się jeszcze kwiaty rumianku, ale o nie ciężko zabiegać wiosną... Tak się rozmarzyłam i przeniosłam w czasy dzieciństwa, gdzie rumianek miałam u siebie na podwórku, obłędnie pachniał. Tylko nie pamiętam jaka to pora roku była, ale raczej bliżej lata. Hm,a potem spróbować z tych wszystkich pachnących łakoci zrobić lody... Na samą myśl mam ślinotok. pozdrawiam wiosennie!!!
OdpowiedzUsuńKomarko, Twoje przepisy sa nieziemskie! Pamietam Twe suszone owoce, przerozne. Ale filokami mnie powalilas calkowicie, nie przestaje o nich myslec, juz planuje by za rok w kwietniu znalezc sie gdzies gdzi ekwitna w nadmiarze :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cie cieplo!
Niedzielko, dzięki za podpowiedzi co do nasturcji. Taka obiadowa wytrawna sałatka z dodatkiem kwiatowym też jest fajnym pomysłem (nie mówiąc już o ozdobie stołu ;))
OdpowiedzUsuńKass, dzięki :) Oj tak -wiosna to jest to!
Jadziu, ja też z niecierpliwością czekam na świeży rumianek, bo już mam na niego pomysł :) Ale rzeczywiście trzeba na niego poczekać do pełni lata (fajnie, że akcja kwiatowa w tym roku trwa dłużej :))
A z mleczy (kwiatków) polecam zdrowy miód mniszkowy :) Pozdrawiam!
Basiu, fiołki można podobno jeszcze znaleźć na leśnych polanach. A jak nie, to rzeczywiście za rok z początkiem kwietnia :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWiesz Komarko, to samo mi mowila Mama, ktora namowilam by zebrala dla mnie kilka, bo ja zawsze nie tam gdzie kwitna fiolki, roza... Tu niestety kwitly 3 tygodnie temu, nie zbieralabym ich zreszta w srodku miast, choc mialam ochote :-)
OdpowiedzUsuńDobrze popatrzec na Twoje i miec marzenia i plany na "za rok" :*
O mamo... pyszności!!! Jak ja bym chciała mieć fiołki... Proszę powiedz mi skad wziąć fiołki do kandyzowania? Czy nadają się do tego tylko takie fiołki z łąki?
OdpowiedzUsuńAleksandro, obawiam się, że tylko te z łąki, bo nigdy nie widziałam świeżych w sprzedaży. Są zbyt delikatne i szybko więdną. Pozostaje wybrać się na spacer i fiołkowe łowy :) A to już tuż tuż! :)
OdpowiedzUsuńPrzepis na lody doskonały, pozwoliłam sobie wykorzystać przepis i zrobiłam na jego podstawie lody lawendowe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń