Życie jest pełne niespodzianek :) Tak jak czeski film ;)
Wybierając się do Pragi, na listę zakupów wpisałam foremki do czeskich ciastek w kształcie uli. Kiedyś, dawno temu, ciasteczka te prezentowała we wspaniałym cyklu czeskich słodkości w Galerii Potraw L.E.A. i ule tak bardzo mi się spodobały, że cały czas o nich pamiętałam, obiecując sobie, że kiedy w końcu trafię do Pragi, kupię sobie zestaw takich foremek. Szczególnie, że L.E.A. zapewniała, że dostępne są w każdym czeskim sklepie AGD i bardzo tam popularne. I pewnie jest to prawdą, ale spróbujcie w centrum Pragi, nie znając zupełnie miasta i do tego mając ograniczenia czasowe i wiele innych planów, znaleźć zwykły sklep ADG! :) Misja niemożliwa :) Krążąc na oślep po niezliczonych sklepach pamiątkarskich z czeskimi kukiełkami, krecikami, absyntem, kubkami z widokiem miasta i innymi gadżetami, na próżno wypatrywałam upragnionych foremek i w końcu, trochę niepocieszona wróciłam bez nich, o czym napomknęłam w ostatnim wpisie.
Praski wpis przeczytała moja kuzynka Dziuunia, po czym oznajmiła mi, że foremki ule ona ma już conajmniej od trzech lat (nota bene - oryginale czeskie, kupione w polskim sklepie internetowym z artykułami AGD! :)) i chętnie mi je pożyczy i przywiezie w weekend, bo i tak leżą w szufladzie! :D Jak obiecała, tak zrobiła i takim oto sposobem jednak udało mi się powspominać Pragę przy czeskich ciasteczkach ulach :)
Zrobienie ciastek uli jest banalnie proste, bo jest to rodzaj pralinki z masła, mielonych biszkoptów, cukru pudru i rumu. Cały efekt tkwi w ulowych foremkach, ale nie przeszkadza w niczym wyklejenie ciastem foremek przestrzennych w innych kształtach. Wyrobioną ręcznie masą wylepia się foremki, dodatkowo nadziewając ciasto zasadnicze inną masą pralinową z dodatkiem alkoholu lub gotowym, gęstym likierem (np. jajecznym). Ul ustawia się na okrągłym biszkopcie i schładza w lodówce przed podaniem. Wyklejanie ciastek to fajna zabawa, a one same są bardzo smaczne, chociaż jak na ule przystało - bardzo słodkie. Mogą występować w dwóch wersjach - jasnej i ciemnej - z dodatkiem kakao. Do każdej z nich można dodatkowo dodać mielone migdały, co następnym razem zamierzam zrobić, ograniczając tym samym ilość cukru. Tymczasem zapraszam na jasne ule z ciemnym, kakaowo-rumowym nadzieniem :)
Jeszcze jedno - na jednej z praskich kamienic znalazłam damską postać, trzymającą zaskakująco podobny do ciastek ul :) Czy ktoś zna bliżej tę czeską, "ulową" symbolikę? Chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej :)
Ule:
250 g zmielonych biszkoptów,
250 g cukru pudru,
160 g masła,
6 łyżek rumu,
paczka okrągłych biszkoptów,
nadzienie -
100 g masła,
1 łyżka rumu,
1 żółtko,
80 g cukru pudru,
1 łyżka ciemnego kakao
Składniki na ciasto zagnieść i odstawić do lodówki na 30 minut.
Składniki na nadzienie zmiksować na krem.
Zamkniętą foremkę do uli wysypać cukrem pudrem i napełnić schłodzonym ciastem, dokładnie dociskając. Końcem drewnianej łyżki wydrążyć dziurkę na farsz i napełnić nadzieniem. Przykryć biszkoptem i wyjąć z foremki. Powtarzać czynności aż do wyczerpania ciasta. Gotowe ule przed podaniem przechowywać w lodówce.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajowe :) Pamiętam je z GP, Komarko. Bardzo mi się podobały. A Twoje sa mistrzowskie!
OdpowiedzUsuńKomarko ,ja ulami się objadam jak jadę do rodziny na Śląsk (mieszkają rzut beretem od Czech),mam inny ciut przepis (od rodzinki z masa z ajerkoniakiem) i mam foremki ,opłatki ale sama jeszcze nie robiłam
OdpowiedzUsuńAle jak widzę twoje takie piękne to chyba się przemogę i zrobię:)
Margot, widać że nasza kolekcjonerska pasja czasem się na coś przydaje, teraz będziemy musiały swoje eksponaty w końcu wypróbać ;)))
OdpowiedzUsuńUle świetne, że też wcześniej nie wpadłam na pomysł żeby je zrobić :)
Dziuniu ,o tak tym bardziej ,że mam i przepis i te opłatki na spód :)
OdpowiedzUsuńA ule są piękne u Komarki to nie podlega jakiejkolwiek dyskusji :D i kusza tą uroda ,oj kuszą
Margot, dzięki za pomysł z tymi opłatkami! :) Opłatki też mam i następnym razem też spróbuję je wykorzystać na spody, chociaż z biszkoptami są bardzo smaczne :)
OdpowiedzUsuńniesamowite....Komsrko!!!!!! brak mi slow...............extra.....!!!!! :)
OdpowiedzUsuńKomarko,bo te na Śląsku zawsze miały opłatek a czasami wycięty kieliszkiem andrut , te z biszkopcikami pierwszy raz widzę u ciebie :)))
OdpowiedzUsuńNo nie mogę się na nie napatrzyć -cudne są te twoje ule
O, opłatki muszą tu fantastycznie smakowac i to dobry pomysł, a ule są przepiękne. Pierwszy raz widzę ciasteczka w takim kształcie i zaskoczyly mnie. Zachwycające!
OdpowiedzUsuńBiszkopty i sam przepis ściągnęłam od l.e.i. :) Tak mi daleko do Śląska, że nigdy wcześniej nie słyszałam o ulach ;)
OdpowiedzUsuńzakochalam sie... :-)
OdpowiedzUsuńznalazłam ten ulowy watek na GP,ale tam jest dużo uli:DDDD
OdpowiedzUsuńKomarko , ja pierwszy raz je widziałam i jadłam na weselu kuzynki tak 8 lat temu ( bo tam na weselu po obiedzie dają do kawy takie maleńkie ciasteczka ,wszystkie były pyszne)
rewelacja - pięknie wyglądają. Lubię takie oryginalne wypieki :D
OdpowiedzUsuńwow, jakie piękne! szczerze powiem, nigdy ich nie jadłam, a także nie wiedziałam o ich istnieniu...
OdpowiedzUsuńPOwaliły mnie na kolana. Ich kształt jest obłędny. Pierwszy raz widze takie foremki. Zdjecia pierwsza klasa
OdpowiedzUsuńJakie one cudne są Komarko! :)) Nigdy wczesniej nie spotkałam się z takimi foremkami i ciasteczkami. Sliczności!:))
OdpowiedzUsuńSą przepiękne! Gratuluję ślicznego wypieku i foremek:)
OdpowiedzUsuńO w morde jeza! ;) Jak wczoraj Margot napisala 'Patrzcie Komarka zrobila ule' to nie wedzialam o jaka Ule chodzi :)))) Piekne sa :) No a slodkie byc musza hihi ;) Bardzo jestem ciekawa jak te Ule smakuja :D
OdpowiedzUsuńZdjecia sa sliczne Komarko :)
Dzięki dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńForemki w zestawie są trzy - w tym samym kształcie, ale innej wielkości. Te u mnie na zdjęciach to największe z nich. Są jeszcze pośrednie i całkiem malutkie - prawdziwie pralinkowe 3-centymetrowe :)
Do takich uli ciagnie mnie jak pszczole do miodu:)
OdpowiedzUsuńŚliczne! Nie słyszałam o nich nigdy, a wyglądają bajecznie. I teraz sama zapragnęłam takich foremek ;-D
OdpowiedzUsuńOch, znam ule z mielonych orzechów z adwokatem i spirytusem. Nie można było po nich prowadzić. Takie pralinki robiła teściowa mojego kolegi z pracy i kiedy przynosił je do poczęstunku, ule znikały pierwsze:) To samo na ich weselu, chodziłyśmy we trzy i wyjadałyśmy z wszystkich stołów weselnych;P
OdpowiedzUsuńPrzepiękne. Pierwszy raz widzę coś takiego. Orzeszki nadziewane owszem, ale ule nidgy
OdpowiedzUsuńPinkcake - po tych rumowych też robi się ciepło na duszy i wesoło ;) A teraz marzę o zrobieniu uli orzechowych :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńjak zwykle u Ciebie przepis i wykonanie mistrzowskie. :)
Co do foremek, to kiedyś rowniez sie zakochalam w ulach i znalazlam takie foremki na allegro, nawet przed chwilka zajrzalam i jest co najmniej jedna oferta.
pozdrawiam serdecznie :)
Czuję, ze teraz cała blogowa społeczność (i nie tylko) będzie foremki do uli poszukiwać. :)
OdpowiedzUsuńKomarko, szybko ta praca idzie? I one, te foremki takie 'sprytne', że tylko się dociśnie, zamknie - i zaraz po otwarciu ule same wyskakują? Nie rozpadają się?
Zdjęcia przepiękne, ule urocze, tylko foremek niet. :)
Świetne są te foremki, piękne ciasteczka wyszły. Też chcę takich foremek. ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Super wyglądają:) własnie szukam foremek i widzę, że na allegro można takie kupic bez trudu.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, robota nad ulami idzie szybko i sprawnie. Ciasto ma konsystencję plasteliny i łatwo wychodzi z foremki o ile za każdym razem oprószy się ją lekko cukrem pudrem. Ule nie rozpadają się :)
OdpowiedzUsuńgenialne foremki :)
OdpowiedzUsuńi wypieki także ofc! :)
OdpowiedzUsuńo kurcze, ale mi narobials smaka! nawet nie wiedzialam, ze takie ciasteczka sa. mam wiec pretekst, zbey odezwac sie do mojego kolegi z czech;) pozdrowki!
OdpowiedzUsuńhttp://latabledenana.blogspot.com/2009/05/bzzzzzzzzz.html
OdpowiedzUsuńinne ule :D
fantastyczne! Jestem fanką Twojego bloga - pięknie tu i smakowicie. Tak bardzo mi się spodobały, że właśnie zamówiłam foremki :D
OdpowiedzUsuńSuper! Chyba pójdę szukać tego sklepu AGD ;)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, gratuluję artykułu w Twoim Stylu
OdpowiedzUsuńSerniczek super!
Margot, pieczone ule super! :D Szkoda, że te czeskie foremki są plastikowe a nie żaroodporne. Wtedy możnaby też wypróbować wersję pieczoną ;)
OdpowiedzUsuńVanillo33, dziękuję ślicznie :) Z foremek na pewno będziesz zadowolona, bo szybko się nie znudzą, biorąc pod uwagę tyle różnych wersji przepisu do wypróbowania :)
Anczito, jeżeli znajdziesz ten właściwy sklep w Pradze to podziel się adresem - następnym razem będzie łatwiej namierzyć :)
Beatko dziękuję! :D
Komarko, i ja gratuluje sesji dla TS :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Komarko, dziękuję za gratulacje i wzajemne ode mnie przyjmij! :)
OdpowiedzUsuńUle piękne, to prawda. I smaczne. Mnie takimi raczy pan Marian w pracy. Te Marianowe ule są bardzo słodkie, miodowo-migdałowe z ajerkoniakowym sercem :)
OdpowiedzUsuńMini ule, boskie!!:)
OdpowiedzUsuńMiało być jeszcze "miło było poznać Cię po sąsiedzku, choć tylko na stronach TS", ale mi wyparowało:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!:)
Wow! Komarko, jakie cudne te ciacha!!!! Też chcę takie foremki!!!!
OdpowiedzUsuńJa też bym chciała takie foremki.Boskie są!:)
OdpowiedzUsuńKomarko, te ule są przecudowne!! Czy ja mogę po znajomości podpytać w jakim internetowym sklepie Dziuunia te foremki kupiła?
OdpowiedzUsuńCo za piękności widzą moje oczy!! rewelacja!! Jeszcze nigdy wczesniej nie widziałam tak ładnych i starannych ciasteczek wykonanych w domowym zaciszu ;o) Super!
OdpowiedzUsuńU mnie w Raciborzu można bez problemu kupić takie foremki. Zapraszam do Raciborza( to jest na Śląsku niedaleko Czech) :))
OdpowiedzUsuńUle są pyszne,
OdpowiedzUsuńJa zakupiłam je w firmie JAAR z Poznania w sklepie internetowym www.jaarpoznan.com.pl.
Szybka wysyłka, miły kontakt.
Ja też mogę polecić ten sklep. Sama nabyłam tam w końcu mój własny komplet na pyszne ule :)
OdpowiedzUsuńJa zrobiłam ule na Swięta. Foremki zakupiłam też w sklepie internetowym z Poznania.Mają też tam fajny zestaw do rozetek z ciasta naleśnikowego. Dosiego Roku !
OdpowiedzUsuńw Czechach byłam mnóstwo razy, w Pradze kilka, spędziłam tam nawet wakacje, 3 lata temu wakacje na Morawach (pyszne wina!) a te ciastka mnie zupełnie ominęły, jakim cudem???Może dlatego, że się szczególnie jakoś po czeskich cukierniach nie błąkam. Czeska kuchnia mnie jakoś nie zachwyca, ani ich wyroby cukiernicze. I zawsze mi tam brakuje świeżych warzyw.
OdpowiedzUsuńpozdr
Kasia
mieszkalam w Czechach 5 lat kiedy bylam mala dziewczynka i ule faktycznie sa tam bardzo popularne, szczegolnie na weselach oraz swiatecznych stolach. Ostatnio zrobilam je sama, ale w odwrotnej wersji tj. wierzch ciemny (z kakao) i jasny srodek (dodaje domowy ajerkoniak bo z masa sa dla mnie zbyt slodkie). Fajne:) Jesli ktos nie ma foremek a baardzo chce zrobic natychmiast, to mozna wykorzystac tekturowe opakowania po jajkach:)))
OdpowiedzUsuń