Po raz kolejny pytam samą siebie - czy kiedyś uda mi się w końcu nie upiec świątecznych pierniczków?? Co roku jest to samo - postanawiam, że tym razem nie będę ich piekła. Bo to dużo zachodu, bo co najmniej trzy dni w plecy, bo kuchnia umazana lukrem i kolorowymi posypkami, bo w zasadzie to ja wcale nie lubię pierniczków... Łatwo powiedzieć to po świętach lub w środku roku. Ale kiedy przychodzi grudzień, zaczyna się wymiana piernikowych przepisów, przyprawa do pierników czyha ze sklepowych półek lub co gorsza z własnej kuchennej szafki, na forach i blogach pojawiają się prześliczne pierniczkowe galerie - po prostu się nie da! :) A jeżeli w ciągu ostatniego roku przybędą jeszcze jakieś nowe pierniczkowe foremki, sprawa jest przesądzona!
Tak też było i tym razem - dostałam parę nowych foremek i musiałam je wypróbować ;) A poza tym, czy jest coś bardziej wyjątkowego i niepowtarzalnego od korzennego, świątecznego zapachu, który rozchodzi się w domu jeszcze przez długie tygodnie? Ale za samymi pierniczkami naprawdę nie przepadam :) O wiele większą przyjemność sprawia mi ich pieczenie i dekorowanie ;)
To mój ulubiony przepis na pierniczki, z którego korzystam od wielu lat. Jest niezawodny - upieczone pierniczki są smaczne, kruche, perfekcyjnie utrzymują nadany im kształt i co ważne - nie wymagają leżakowania, więc można je upiec nawet tuż przed samymi świętami. Świetnie sprawdzają się jako świąteczne ciasteczka do jedzenia, do obdarowywania bliskich i jako pierniczki na choinkę.
Pierniczki:
500 g mąki,
200 g miodu (pół na pół prawdziwy i sztuczny),
100 g cukru,
50 g masła,
1 jajko,
1 łyżeczka sody,
3 łyżeczki przyprawy do piernika
1-2 łyżeczki kakao (opcjonalnie - dodaję, żeby pierniczki miały ładniejszy ciemniejszy kolor)
Rozpuścić miód, dodać przyprawę do piernika, następnie cukier i masło. Podgrzewać aż wszystkie składniki rozpuszczą się i połączą.
Przesiać mąkę, dodać sodę, kakao i jajko. Wlać składniki mokre, zagnieść i dobrze wyrobić. Ciasto uformować w kulę i schłodzić w lodówce (można też zostawić je w lodówce na 1-2 dni).
Z cienko rozwałkowanego ciasta wykrawać ciasteczka. Piec na papierze do pieczenia ok. 10 min. w temperaturze 180 stopni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świątecznie się zrobiło!
OdpowiedzUsuńU mnie pierniczków w tym roku nie będzie z braku czasu i siły na ich wykonanie. Popatrzę sobie za to na Twoje :)
Witam,
OdpowiedzUsuńnajpierw podziękowania za piękny blog - do czytania, oglądania, wymyślania...
A teraz krótkie pytanie: czy miód z masłem dodaje się do mąki, kiedy miód jeszcze jest ciepły/gorący, czy dopiero po wystudzeniu?
Dziękuję i pozdrawiam
hania
Witaj Haniu i dziękuję za moc komplementów :)
OdpowiedzUsuńJa dodaję lekko przestudzoną masę miodowo-maślaną. Nie może być bardzo gorąca, żeby jajko się nie ścięło ;), ale ciepła jak najbardziej.
Komarko, znalazłam Twoje zdjęcie pierniczków na tym blogu: http://kuchcikowo-diety.blog.onet.pl/2,ID
OdpowiedzUsuńCzy autoryzowałaś tę osobę?
Jeszcze raz link: http://kuchcikowo-diety.blog.onet.pl/2,ID335786373,index.html
OdpowiedzUsuńDiavoli, dziękuję bardzo za informację. Nie autoryzowałam absolutnie tej osoby :( To zwykła kradzież.
OdpowiedzUsuńStrasznie kruche mi to ciasto wyszlo. Musialam dodawac masla, zeby w ogole sie skleilo :/ jakie ono powinno miec konsystencje? pierwszy raz robie sama pierniki a tu taki niefart
OdpowiedzUsuń